W środę jego zespół przegrał w Olsztynie z Indykpolem AZS 2:3. To trzecia porażka siatkarzy BBTS z rzędu - wcześniej przegrali wyjazdowe mecze z Jastrzębskim Węglem i Resovią Rzeszów. W środowym spotkaniu z Indykpolem po raz pierwszy udało im się wygrać w dwóch setach i zdobyć jeden punkt. Gruszka nie ukrywał swojego niezadowolenia z powodu niskiego poziomu spotkania i słabej gry jego zespołu w przyjęciu i obronie. - Łatwiej byłoby mi ocenić ten mecz, gdybym był zawodnikiem, a jako trener muszę być obiektywny. Z taką grą ciężko będzie zdobywać punkty. Nie jestem zadowolony z tego meczu, pomimo zdobycia jednego punktu, bo wiele pracy jeszcze przed nami - wyjaśnił. Przed sezonem Gruszka zapowiadał, że celem, jaki sobie postawił jako trener, będzie walka w play off. Mówił wtedy, że jest to realne, choć nie będzie łatwo. Po meczu w Olsztynie przyznał, że jest trochę trudniej niż się spodziewał. - Jestem przyzwyczajony do jakości gry na wyższym poziomie i czasem jest dla mnie niezrozumiałe, że coś się chłopakom mówi i widać, że zrobienie tego sprawia im olbrzymią trudność. Z samej teorii, przedstawienia komuś tego co ma robić, jeszcze nic nie wynika - mówił. Zdaniem Gruszki, zmiany, które próbuje wprowadzić w grze zespołu, wymagają pracy i zaangażowania zawodników. - Pracuję na zaufanie do tego, co im chcę przekazać. Wyniki mi nie pomagają, bo nie robimy tego wszystkiego, co zakładamy - ocenił. Nie ukrywał, że sam jest trenerem na dorobku i dopiero próbuje sprawdzić się w tej roli. - Czasem były trudne momenty, ale to, co dzieje się na boisku, jest inspirujące. Ja jeszcze myślę jako zawodnik i tego nie ukrywam. Nie ma możliwości, żeby nagle myśleć jak trener z wielkim doświadczeniem, bo tak nie jest - powiedział. - Szukam odpowiedzi, w jaki sposób rozmawiać z tym zespołem, bo może za duże zmiany chcę wprowadzić, za duży skok w ich jakości gry. Muszę to analizować. Być może trzeba podejść do tego spokojniej i robić malutkie kroczki, bo jakość wypracowuje się na treningach i przez ilość powtórzeń, ilość spędzonego czasu na boisku i przede wszystkim zaangażowanie poszczególnych osób - dodał. Jak podkreślił, nie zamierza się poddawać. - Jestem po to, żeby tym chłopakom pomóc i będę z nimi walczyć do końca, jaki by nie był. Ja żadnej odpowiedzialności się nie boję. Będę z nimi pracował, będę walczył. Po prostu będę szedł z nimi cały czas, razem. Powiedziałem im, że niezależnie co będzie w tym czy przyszłym roku, czy następnych latach - czy będę z nimi, czy nie - to teraz jestem po to, żeby im pomóc. Chcę, żeby każdy z nich czuł po tym sezonie satysfakcję, że coś zrobił - zapewnił. W ocenie trenera, siatkarzom z Bielska-Białej potrzebne jest pierwsze zwycięstwo, żeby nabrali pewności siebie. - Chcę, żeby zgubili ten swój strach, bo są momenty, że oni po prostu boją się zrobić błąd. W siatkówce nie można bać się zaryzykować - mówił. Gruszka, który jeszcze niedawno sam był czynnym zawodnikiem, zapowiedział, że nie kusi go, aby wrócić na boisko w roli grającego trenera. Nie jest zgłoszony do rozgrywek, ale ma klubową koszulkę z numerem jeden. Jak wyjaśnił, chce w ten sposób dać poczucie siatkarzom, że tworzą jedną grupę i są razem w sukcesach i porażkach. Według niego udało mu się stworzyć zespół, w którym panuje dobra atmosfera. - Wszyscy razem funkcjonują na boisku, a w większości także poza nim. I to jest coś fajnego. Tylko, że nie spotykamy się wyłącznie dla przyjemności, bo jesteśmy kolegami. To jest siatkówka, walka o być albo nie być. Nie ma innej drogi - powiedział Gruszka.