Po 25. rundach spotkań PlusLigi, Trefl Gdańsk jest na szóstym miejscu w tabeli. Czy to oznacza, że jest już pewny udziału w play-off? - Do play-off brakuje nam kilku punktów i nie ukrywam, że gdzieś z tyłu głowy czujemy, że jedną nogą w nich jesteśmy. Jednak to nie jest najważniejszy temat rozmów w naszym klubie. Od początku sezonu patrzymy tylko na każdy następny mecz, to podejście się sprawdza. Jeśli będziemy w play-off raczej nie nam przypadnie rola faworyta, ale różnie bywa - zdarzają się kontuzje i dołki formy. Niech inni się martwią, że trafią nas. Eksperci zaznaczają, że z nami gra się ciężko - mówi nam Dariusz Gadomski, prezes Trefla Gdańsk. Przed sezonem 2022/23 "Gdańskie Lwy" mocno przebudowały skład, zatrudniły też nowego trenera - Michała Winiarskiego, który przeszedł do Zawiercia zastąpił Chorwat Igor Juricić. To był niespodziewany zwrot akcji, bo wydawało się długo, że do Gdańska wróci Włoch Andrea Anastasi. Mimo tych roszad ten sezon jest na razie dla Trefla lepszy niż poprzedni. - Play-off był naszym przedsezonowym celem, gdy go osiągniemy na pewno się uśmiechniemy i wypijemy po oranżadzie. Na oceny przyjdzie czas po rozgrywkach, na razie cieszy nas, że ogląda nas najwięcej kibiców w PlusLidze, to o czymś świadczy. Należy pamiętać, że na samym początku rozgrywek więzadła krzyżowe zerwał Piotr Orczyk, który miał być podstawowym przyjmującym. To mogło nam pokrzyżować plany, ale Mikołaj Sawicki wszedł na jego miejsce, zdecydowanie dźwignął presję i w nagrodę przedłużył kontrakt na kolejny sezon - wyjaśnia szef Trefla. Ostatni mecz gdańskiego zespołu to wygrana 3:1 z BBTS Bielsko-Biała. "Czerwona latarnia" tabeli mocno postawiła się Treflowi i kto wie jaki byłby wynik, gdyby nie fantastyczny występ Jingyin Zhanga, pierwszego chińskiego zawodnika w historii PlusLigi. Azjata zdobył 23 punkty w całym meczu, zaserwował pięć (!) kolejnych asów i został wybrany MVP spotkania. - Zhang zagrał fenomenalnie, dodam jeszcze, że asa numer 800 w karierze zaserwował nasz najstarszy zawodnik, Mariusz Wlazły. Po meczu Mariusz wytłumaczył Zhangowi, że stawia wszystkim pizzę jako najlepszy zawodnik spotkania. Było trochę śmiechu, w naszej drużynie jest bardzo dobra atmosfera i grupa szybko "wchłonęła" Chińczyka. Pieczę nam nim i resztą młodych zawodników roztacza Janusz Gałązka, który może niewiele gra, ale pełni bezcenną rolę w szatni. Już widać, że Zhang będzie dla nas wzmocnieniem, a lada dzień Polakiem w myśl przepisów ligowych może stać się Aleks Nasewicz, co zwiększy nasze pole manewru na parkiecie - tłumaczy szef "Gdańskich Lwów". Jak to się w ogóle stało, że Jingyin Zhang zakotwiczył w Treflu Gdańsk? - W Chinach działają systemowo, powstał plan, że męska siatkówka ma znaleźć się w czwórce najbardziej popularnych dyscyplin sportu. Jak to zrobić? Najprostsze rozwiązanie to uczyć się od najlepszych. Pierwotny pomysł to gra chińskiej reprezentacji w lidze francuskiej, to z jakichś przyczyn nie wypaliło. Federacja chińska zwróciła się do nas za pośrednictwem byłego prezesa PZPS, Mirosława Przedpełskiego. Mamy jedną z dwóch najsilniejszych lig na świecie, szkolenia nie musimy się wstydzić, wszystkie mecze ligowe są transmitowane. Przez 20 lat PlusLiga weszła na wysoki poziom pod każdym względem. Na początku nie byliśmy przekonani czy chcemy brać udział w tym projekcie, czy nowy zawodnik na tym etapie sezonu nie zaburzy harmonii w szatni. Po obejrzeniu zawodnika na video, jak zdobywa 25 punktów w meczu Ligi Narodów z Brazylią, jak niesamowite ma warunki, przy tym jak jest zwinny - zaryzykowaliśmy. Zhang ma gigantyczny potencjał, kilka klubów z Europy chciało go wcześniej ściągnąć. Nic nas pobyt Chińczyka i jego dwóch trenerów (jest z nim fizjoterapeuta i trener klubowy) nie kosztuje. Cała trójka mieszka razem w apartamencie w Sopocie i bardzo im się podoba. Z tego co wiem, były w grze jeszcze dwa kluby PlusLigi, ale Azjaci chcieli do Trefla. Gdańsk im pasował, w ERGO ARENIE w lipcu odbędzie się finał Ligi Narodów, w którym Chiny chcą zagrać - kończy Dariusz Gadomski, prezes Trefla Gdańsk. Maciej Słomiński, INTERIA