Stawką meczu w ERGO ARENIE pomiędzy Treflem Gdańsk i Projektem Warszawa było jedynie piąte miejsce w PlusLidze, ale na samym początku spotkania zadziały się rzeczy ważniejsze od ligowej lokaty. Otóż kończącego karierę Mariusza Wlazłego, symbolicznie na jedną zagrywkę zastąpił jego syn Arkadiusz. 14-latek trenujący w grupach młodzieżowych Trefla popisał się udaną zagrywką, po której "Gdańskie Lwy" wyszły na prowadzenie. Wspaniałe, symboliczne przekazanie sztafety pokoleniowej przez Mariusza Wlazłego, który dzisiejszego wieczoru gra ostatni raz w ERGO ARENIE, która była jego domem przez ostatnie trzy lata. Wcześniej przez 17 lat popularny "Szampon" pozostawał wierny Skrze Bełchatów. A propos tej ksywy (wzięła się stąd, że siatkarz za młodu w ramach zakładu wypił butelkę szamponu) - w czasie drugiego seta dzisiejszego meczu jedna z gdańskich firm będzie rozdawać kibicom...właśnie szampon. "Gdańskie Lwy" wyszły przed meczem na boisko w t-shirtach z twarzą Wlazłego, a na plecach zawodnicy mieli napis "Dziękujemy, Mario". Na krzesełkach kibiców czekały plakatowe twarze bohatera, a cała hala zamieniła się w Mariusza Wlazłego. Mariusz Wlazły zagrał ze swym 14-letnim synem Arkadiuszem Mariusz Wlazły został rok temu wybrany najlepszym siatkarzem w XX-letniej historii PlusLigi, to żyjąca legenda polskiej siatkówki, mistrz świata z 2014 r., 9-krotny mistrz kraju. Po zakończeniu karieru Mariusz Wlazły nie opuści Trefla Gdańsk, pozostanie w klubie w roli koordynatora ds. przygotowania psychologicznego. O nowej roli Wlazłego mówił w wywiadzie dla Interii, Dariusz Gadomski prezes gdańskiego klubu. - Była między nami gentlemeńska umowa, że spokojnie czekamy i ogłosimy to w odpowiednim momencie. Razem szukaliśmy właściwej formuły na jego dalszą rolę w naszym klubie. Stanęło na koordynatorze ds. przygotowania psychologicznego. O tym rozmawialiśmy z Mariuszem, który powiedział: nie trener mentalny, a psycholog. Niektórzy szkoleniowcy są uprzedzeni do roli psychologa, sami pretendują do tej roli, nie chcą, żeby ktoś im się wtrącał. W tym sezonie korzystaliśmy ze współpracy z panią psycholog Martą Witkowską, która chętnym poświęcała swój wolny czas, gdy zawodnik chciał, to umawiał się z nią na indywidualne sesje. Korzystali chyba wszyscy w drużynie. Zauważyłem zmiany w ich zachowaniach, po nieudanych zagraniach nie rozpamiętują, a idą dalej. Nikt się nie poddaje. Maciej Słomiński, INTERIA