Starcie gigantów naszej ligi w ostatniej kolejce finiszu sezonu zasadniczego nie miało wpływu na ostateczny układ tabeli. ZAKSA już wcześniej zapewniła sobie pierwsze miejsce. Skra zajęła drugą lokatę i obie drużyny wywalczyły bezpośredni awans do półfinałów. Najlepszym zawodnikiem meczu był Mariusz Wlazły, który zdobył 18 punktów. - Podbudowaliśmy się przed play off - przyznał przyjmujący bełchatowian Nikołaj Penczew. Sobotni pojedynek na szczycie tabeli nie zmienił pozycji obu ekip, które już wcześniej zapewniły sobie udział w półfinałach. Z pierwszego miejsca bezpośrednio awansowała do nich ZAKSA, a z drugiej lokaty gospodarze sobotniej konfrontacji. Jedynie prestiżowy charakter pojedynku sprawił, że nie był on tak emocjonujący, jak wcześniejsze starcia ubiegłorocznych finalistów. Zacięty był rozstrzygnięty na przewagi pierwszy set (26:24), w którym obie ekipy wystąpiły w najmocniejszych składach. W kolejnej odsłonie gładko wygrali bełchatowianie (25:17), a w ostatnim miejscowych mocniej postraszyli rezerwowi gracze lidera tabeli (34:32). - Może i ten mecz nie miał większego znaczenia dla miejsca w tabeli, ale myślę, że obie drużyny chciały wygrać go tak samo. Zwyciężyliśmy 3:0 i dzięki temu podbudowaliśmy się przed play off. Zwyciężyć tak wysoko z ZAKS-ą nigdy nie jest łatwo - przyznał przyjmujący PGE Skry Nikołaj Penczew. W opinii bułgarskiego zawodnika o sukcesie zdecydowała pewna gra na zagrywce, skuteczność w ataku i dobry blok. - Chcieliśmy tej wygranej. Teraz jest bowiem decydujący czas i w końcówce sezonu musimy grać twardo i bardzo dobrze, choć nigdy do końca nie da się uniknąć błędów. Teraz każde spotkanie będzie już niezwykle ważne. Nie wiemy jeszcze z kim zmierzymy się w półfinale, ale wiem na pewno, że czeka nas ciężka droga. To już finisz i każdy zespół w takim samym stopniu, jak my chce zdobyć mistrzostwo - podkreślił siatkarz gospodarzy Irańczyk Milad Ebadipur. Libero bełchatowian Kacper Piechocki dodał, że każda wygrana "buduje szatnię". PGE Skra i ZAKSA w tym sezonie ponownie mogą spotkać się w meczu o złoto lub o brąz. Jak zaznaczył Piechocki wówczas sobotnia wygrana nie będzie miała istotnego znaczenia. "Cieszymy się, że dziś tak dobrze potoczyło się to dla nas. Zdajemy sobie jednak sprawę, że jeśli jeszcze raz przyjdzie nam się zmierzyć z Zaksą ten mecz nie będzie miał większego znaczenia i na pewno nikt nie będzie miał go w głowie" - tłumaczył. ZAKSA i PGE Skra poczekają teraz na swoich półfinałowych rywali. O dwa pozostałe miejsca w czwórce, w ćwierćfinałach będą rywalizować zespoły z miejsc 3-6, które zostaną wyłonione po niedzielnych spotkaniach 30. kolejki. PGE Skra Bełchatów - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 3:0 (26:24, 25:17, 34:32) PGE Skra Bełchatów: Bartosz Bednorz, Milad Ebadipour, Karol Kłos, Srećko Lisinac, Grzegorz Łomacz, Mariusz Wlazły - Kacper Piechocki (libero) - Patryk Czarnowski, Marcin Janusz, Nikołaj Penczew, Szymon Romać. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Mateusz Bieniek, Rafał Buszek, Sam Deroo, Benjamin Toniutti, Maurice Torres, Łukasz Wiśniewski - Paweł Zatorski (libero) - Marco Falaschi, Sławomir Jungiewicz, Krzysztof Rejno, Kamil Semeniuk.