Wygrana w Iławie to czwarte zwycięstwo PGE Skry z rzędu. Nie było o nie łatwo, ale drużyna z Bełchatowa zachowała więcej zimnej krwi niż gospodarze w końcówkach setów. Dzięki temu, przynajmniej do niedzielnego występu Aluronu CMC Warty Zawiercie, będzie zajmować trzecie miejsce w tabeli.Początek pierwszego seta należał do gości. Dzięki dobremu przyjęciu Grzegorz Łomacz miał dużą swobodę na rozegraniu, a jego drużyna szybko odskoczyła rywalom na trzy punkty. Olsztynianie doprowadzili do remisu 11:11, gdy w końcu bełchatowian zaskoczyła zagrywka Jana Firleja.Od tej pory partia była bardzo wyrównana. Obie drużyny miały sporo okazji do kontrataków, dobrze w obronie spisywali się libero - zwłaszcza Jędrzej Gruszczyński. Gdy w końcówce gospodarze odskoczyli przy zagrywkach Jana Króla, szybko tym samym odpowiedział Milad Ebadipour. I to PGE Skra wygrała 25:23 - sprawę zakończył atak Dicka Kooya. Olsztynianie nie mogli pogodzić się z porażką i jeszcze długo po gwizdku dyskutowali z sędzią. PGE Skra z problemami w ataku Pandemia znów zaczyna wpływać na siatkarski kalendarz. W 15. kolejce PlusLigi trzeba było odwołać już dwa mecze z powodu zakażeń w drużynach Projektu Warszawa i Cerrad Enea Czarnych Radom. W Bełchatowie i Olsztynie takich problemów nie ma. Indykpol ma jednak inne kłopoty. W ostatnich czterech meczach mierzył się z zespołami z czołówki i zdobył tylko punkt. W tym czasie drużynę przejął nowy trener Javier Weber. W jego debiucie olsztynianie polegli 0:3 z Asseco Resovią. Drugiego seta rozpoczęli jednak udanie, szybko zatrzymując blokiem Aleksandara Atanasijevicia. Efekt? Trzy punkty przewagi. Gdy różnica między zespołami jeszcze wzrosła, trener gości Slobodan Kovacz poprosił o czas. Jego drużyna miała jednak duże problemy w ataku. Serbski atakujący mylił się regularnie, olsztynianie coraz lepiej ustawiali blok. Kovacz zdecydował się na podwójną zmianę, ale na odrabianie strat było już za późno. Świetnie w bloku radzili sobie obaj środkowi z Olsztyna i ich zespół wygrał 25:21. Indykpol AZS Olsztyn zmarnował przewagę. Robert Taht odmienił PGE Skrę Indykpol przegrał cztery ostatnie starcia z PGE Skrą, ale jesienią w Bełchatowie uległ dopiero po tie-breaku. Po tym meczu zaczęła się seria zwycięstw olsztyńskiej ekipy, która trwała przez siedem kolejek. W sobotę zwietrzyli szansę, by znów poczuć smak zwycięstwa. Gdy asem serwisowym popisał się Torey Defalco, prowadzili w trzecim secie 7:5. Amerykanin zagrał lepiej niż w ostatnich kolejkach, poprawił się też Karol Butryn. Bełchatowianie nie pozwolili jednak gospodarzom na zwiększenie przewagi. Lepiej prezentował się Karol Kłos, PGE Skra poprawiła też zagrywkę. W końcówce prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Grę na przewagi 28:26 wygrali bełchatowianie. Pod koniec trzeciej partii nieco przebudził się też Mateusz Bieniek. Najlepiej zagrywający tego sezonu w sobotę długo nie mógł się jednak "wstrzelić" serwisem w parkiet. W czwartym secie na boisku trwała twarda walka, w której dobrze czuł się zwłaszcza Defalco. To po ataku Butryna Indykpol prowadził jednak 16:13, a później nawet 22:18. Mimo to nie uniknął nerwowej końcówki.Goście doprowadzili do remisu 22:22 przy zagrywkach rezerwowego Roberta Tahta. PGE Skrze pomogli też inni zawodnicy z ławki - Damian Schulz i Mihajlo Mitić. Seta znów rozstrzygała gra na przewagi. W niej zagrywką błysnął Bieniek, olsztynianie nie byli w stanie wyprowadzić skutecznego ataku i przegrali 26:28. Indykpol wciąż czeka więc na pierwszą wygraną pod wodzą Webera. Indykpol AZS Olsztyn - PGE Skra Bełchatów 1:3 (23:25, 25:21, 26:28, 26:28) Indykpol: Butryn, Jakubiszak, Defalco, Firlej, Poręba, Andringa - Gruszczyński (libero) oraz Król PGE Skra: Atanasijević, Kłos, Ebadipour, Łomacz, Bieniek, Kooy - Piechocki (libero) oraz Sawicki, Schulz, Mitić, Taht ZOBACZ RÓWNIEŻ: Mecz ZAKSA - Czarni przełożony przez koronawirusaMedia: Oto nowy trener reprezentacji PolskiDamian Wojtaszek dla Interii: Musimy wziąć się do robotyDamian Gołąb