W środowy wieczór wicemistrzowie Polski w Szczecinie zmierzyli się z tamtejszą Stocznią, która sezon rozpoczęła z opóźnieniem, po feralnej inauguracji, która po awarii zasilania nie doszła do skutku. Spotkanie zakończyło się wynikiem 3:0 (28:26, 25:16, 25:21) dla Zaksy. - Wcale nie było łatwo. Sami narobiliśmy sobie trudności. W pierwszym secie mimo prowadzenia, szczególnie w końcówce daliśmy się dojść i myślę, że to był przełomowy moment tego meczu. W trzecim secie również nastąpiło małe rozluźnienie, kilka dobrych zagrywek Bartka Kurka i Szczecin nas doszedł. Może to lepiej bo takie mecze nam się przydadzą - podsumował libero kędzierzyńskiej drużyny.Drużyna z Pomorza Zachodniego w czasie wakacji została całkowicie przebudowana i wzmocniona wielkimi nazwiskami. Po falstarcie i przełożeniu pierwszego meczu z Treflem Gdańsk, nikt nie wiedział, jaką grę prezentuje szczeciński zespół. - Jechaliśmy w nieznane. Gdzieś tam z reprezentacją spotykaliśmy się z większością tych zawodników. Wiedzieliśmy czego się spodziewać indywidualnie, ale trudno było się czegoś spodziewać po całym zespole. Wykorzystaliśmy na pewno ich słabości w przyjęciu. Widać, że mają duży zapas w tym elemencie i to był klucz do zwycięstwa, plus nasza zagrywka - mówił po zakończeniu meczu Paweł Zatorski.PlusLiga nie pozostawia wiele czasu na odpoczynek, a od listopada zespół z Kędzierzyna rozpoczyna również rywalizację w Lidze Mistrzów, dlatego też zwłaszcza reprezentanci Polski nie mają łatwo na początku sezonu. - Nie było za bardzo czasu na regenerację po mistrzostwach. Odpoczęliśmy praktycznie trzy-cztery dni z rodziną, później szybki wyjazd. Oczywiście wcześniej jeszcze były obowiązki - śniadania, kolacje u pana prezydenta, premiera, sponsorów. To są bardzo miłe rzeczy, ale bardzo szybko rozpoczęliśmy treningi, bo graliśmy pierwszy mecz z Będzinem i ten początek ligi jest bardzo ważny i trudny, co widać po meczu PGE Skry z Bydgoszczą, że faworyci nie będą mieli łatwo - podkreślił Zatorski.28-letni siatkarz jest obecnie jednym z najbardziej utytułowanych i doświadczonych zawodników w mistrzowskiej kadrze Vitala Heynena. Libero zadebiutował w pierwszej reprezentacji w 2009 roku zdobywając po drodze srebro i brąz w Pucharze Świata (2011, 2015), brąz mistrzostw Europy 2011, złoto Ligi Światowej 2012 i dwa tytuły mistrza świata.Ostatnie cztery lata pomiędzy tytułami w MŚ były dla naszego liberio bardzo pracowite. - Ostatnie dziesięć lat jest bardzo pracowitych, bo ja od tylu lat jestem już w kadrze i PlusLidze. Cztery ostatnie lata rzeczywiście wpłynęły na moją pewność siebie, na doświadczenie. Zdobyte pierwsze mistrzostwo świata już zadziałało i to drugie tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, żeby robić dalej to co robię z ogromną przyjemnością i frajdą. Nie spodziewałem się, że jeszcze w życiu powtórzę tak wielki sukces. Było mi to dane, dlaczego by nie zrobić tego kolejny raz? Będę dążył do tego, żeby za wszelką cenę być w reprezentacji, żeby grać o najwyższe cele.Tytuł najlepszego libero turnieju Paweł Zatorski zgarnął bezapelacyjnie. - To jest naprawdę miłe. Napisałem nawet do Jenii Grebennikova po mistrzostwach świata, bo jesteśmy w stałym kontakcie, że miałem szczęście, że go nie było, bo pewnie on by tradycyjnie dostał nagrodę. Cieszę się, że udało mi się zagrać dobry turniej. Nie chcę udawać tu fałszywej skromności, bo wiem, że wszyscy naprawdę zagraliśmy dobrze i zasłużyliśmy na sukces. Marzymy wszyscy o tytułach w tych wielkich imprezach, z igrzysk nie mamy jeszcze medalu. Wiemy jak trudno będzie najpierw zakwalifikować się przede wszystkim do igrzysk olimpijskich, a później walczyć o medale. To jest bardzo specyficzny turniej i musimy liczyć się z tym, że może nie być tak kolorowo jak na mistrzostwach świata - zakończył nasz mistrz świata.Rozmawiała: Elżbieta PoznarZa: PZPS