Gdy Bogdanka LUK Lublin przegrała pierwsze starcie z Projektem Warszawa w ćwierćfinale PlusLigi wydawało się, że stoi już na przegranej pozycji. Podopieczni Massimo Bottiego w rewanżu postawili się jednak rywalom, wygrali 3:0 i doprowadzili do złotego seta. W tym emocji nie brakowało do samego końca - gospodarze punkt na wagę zwycięstwa zdobyli po tym, jak linię środkową przekroczył Marcin Komenda. Przynajmniej tak orzekli sędziowie, ponieważ sama sytuacja była bardzo trudna do oceny, a jakość nagrania z wideoweryfikacji pozostawiała wiele do życzenia. Kapitan lubelskiego zespołu, którego śmiało można nazwać olbrzymim "pechowcem" w rozmowie z Interią odniósł się do wspomnianej sytuacji, opowiedział o nastawieniu przed zbliżającym się dwumeczem z Treflem Gdańsk oraz zdradził czy rozmawiał już z Nikolą Grbiciem, który powołał go do szerokiej kadry na tegoroczną Ligę Narodów. Katarzyna Koprowicz, Interia: Emocje po niedzielnym meczu z Projektem już opadły? Marcin Komenda: - Minęło trochę czasu, więc emocje opadły, natomiast na pewno nie jest łatwo przejść po takim meczu do porządku dziennego. Bo jednak walka o awans do półfinału rozstrzygnęła się po bardzo zaciętym dwumeczu i zaciętej końcówce. Jeśli tak naprawdę kilka piłek decyduje o awansie, to jest to trudne do "przetrawienia". Taki jednak jest sport, takie są zasady i niestety musieliśmy uznać wyższość Projektu. Oglądał pan powtórki tej ostatniej akcji? - Nie oglądałem. Na pewno nie była to łatwa sytuacja do oceny i szkoda, że po takiej akcji zakończył się ten złoty set. Sędziowie jakąś decyzję musieli podjąć, podjęli taką i już teraz nic z tym nie zrobimy. Po meczu Wojciech Drzyzga w "Szóstym Secie" ostro wypowiedział się na temat formuły play-offów. Jego zdaniem, zamiast złotego seta powinien zostać zorganizowany trzeci mecz, dzień po drugim spotkaniu. Miał rację? - Uważam, że jeżeli sezon trwa 30 kolejek, czyli jest długa runda zasadnicza, to im więcej wygranych meczów w play-offach ma decydować o awansie, tym bardziej jest to sprawiedliwe dla zespołów, które przez cały sezon grały dobrze. I fajnie by było, gdybyśmy trzeci raz spotkali się z Projektem, natomiast taki jest regulamin, takie reguły przyjęto przed sezonem i każdy zespół zdawał sobie z nich sprawę. Po pierwszym, przegranym u siebie 1:3 meczu, mieliście chwile zwątpienia? - U siebie nie zagraliśmy dobrego i przede wszystkim równego spotkania. Bo pierwszy set był w naszym wykonaniu świetny, a potem to wszystko "opadło". Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że sytuacja jest ciężka, bo przegrywając pierwszy mecz u siebie przy dwumeczu byliśmy pod ścianą. Wiedzieliśmy jednak, że potrafimy grać dobrze i chcieliśmy pokazać to w Warszawie. Przez te pierwsze trzy sety w rewanżu graliśmy naprawdę dobrą siatkówkę. W złotym secie wy zaczęliście grać gorzej czy Projekt zaczął grać lepiej? - Projekt w złotym secie posłał trzy asy, gdzie przez poprzednie trzy partie zagrali tylko jednego, więc to na pewno zrobiło różnicę. Rywale wiedzieli, że mecz im nie wyszedł i musieli postawić wszystko na jedną kartę wiedząc, że złoty set to zupełnie nowe rozdanie. My też bardzo chcieliśmy, więc było u nas duże zaangażowanie i wolę walki, ale jednak o te trzy akcje lepsi byli zawodnicy z Warszawy. Bogdanka LUK Lublin walczy o piąte miejsce. I europejskie puchary O piąte miejsce zagracie z Treflem Gdańsk - po tak dramatycznym meczu jak ten z Projektem trudno będzie się podnieść i zmotywować na ostatnie dwa spotkania? - Nie będzie się trudno zmotywować, bo stawka spotkania o piąte miejsce też jest wysoka - ta pozycja gwarantuje grę w europejskich pucharach w przyszłym sezonie, dlatego zrobimy wszystko, by wygrać. Oczywiście, takie spotkanie jak to w Warszawie zostaje na długo w sercu i w głowie, jednak mamy już przed sobą dwumecz z Gdańskiem i nie ma co rozpamiętywać rywalizacji z Projektem. Przed startem sezonu miejsce w pierwszej szóstce brałby pan w ciemno? - Na pewno. Przewidywania ekspertów pokazywały, że mało kto nas bierze pod uwagę nawet w pierwszej ósemce. A my jako zawodnicy, sztab i zarząd mieliśmy cel, żeby w tej ósemce być. Miejsce w szóstce przed sezonem byłoby spełnieniem marzeń i myślę, że tak to będzie odebrane po zakończeniu rozgrywek. Bo to był bardzo udany sezon w naszym wykonaniu - pierwsza szóstka i Final Four Pucharu Polski to naprawdę dobre wyniki jak na klub, który cały czas się rozwija. Zespół się rozwija, a jeśli doniesienia się potwierdzą, wkrótce dołączy do was Wilfredo Leon. Czy pana zdaniem Bogdanka ma potencjał, żeby na stałe wywalczyć sobie miejsce wśród najlepszych ekip PlusLigi? Tak, żeby już żadni eksperci nie widzieli was poza Top 8? - Bardzo bym sobie tego życzył. Natomiast sport nauczył mnie już tego, że przed sezonem nie ma co "prorokować". Każdy sezon to nowe rozdanie, wiele innych zespołów też się wzmocni. Ten sezon pokazał jednak, że w Lublinie potencjał jest duży i mam nadzieję, że będziemy w czołówce. Zrobimy wszystko, by bić się o najwyższe cele. Marcin Komenda wśród powołanych przez Nikolę Grbicia. "Tyle na razie wiem" Znalazł się pan w gronie powołanych do reprezentacji przez Nikolę Grbicia. Kiedy dołączy pan do kadry? Będą jakieś krótkie wakacje po sezonie? - Jestem w pierwszej grupie powołanych, więc po sezonie będę miał tylko kilka dni wolnego. Później pojadę do Warszawy na badania, a po nich już do Spały na zgrupowanie. Selekcjoner rozmawiał już z panem na temat pana roli? Wiadomo, czy pojedzie pan na pierwszy turniej Ligi Narodów? - Tak, rozmawiał. 29 kwietnia mam się stawić w Spale i tyle na razie wiem. Nie wiadomo jeszcze, czy pojadę na pierwszy turniej. Walka o miejsce w kadrze na pozycji rozgrywającego zapowiada się bardzo ciekawie. Jest Marcin Janusz, który jest jedynką, ale jego ZAKSA ma za sobą słaby sezon. Są też Jan Firlej i doświadczony Grzegorz Łomacz. A pan czym zamierza przekonać do siebie Nikolę Grbicia? - Jak najlepszą postawą na treningach. Nie będę udawał kogoś, kim nie jestem. Te rzeczy, które robię dobrze będę chciał dalej robić dobrze, a słabsze elementy w swojej grze chcę poprawiać. Taki jest mój cel.