Skoro w rywalizacji o złoto PlusLigi spotkali się finaliści Ligi Mistrzów, można było spodziewać się zaciętej walki. Jastrzębianie kończą ją jednak błyskawicznie. Wszystkie trzy mecze wygrali zdecydowanie, prezentując znakomitą siatkówkę. ZAKSA, która w ostatnich latach uchodziła za specjalistów w wydobywaniu się z beznadziejnych sytuacji, tym razem była zupełnie bezradna. W pierwszych dwóch meczach ustępujący mistrzowie Polski zdołali wygrać tylko jednego seta. Już na początku środowego spotkania kędzierzynianie zdobyli jednak punkt zagrywką, z którą mieli w poprzednich spotkaniach problemy. Asem serwisowym popisał się Bartosz Bednorz. Tyle że gospodarze błyskawicznie odpowiedzieli tym samym i po serwisach Tomasza Fornala prowadzili dwoma punktami. Ich przewaga błyskawicznie rosła, przy stanie 13:8 trener ZAKS-y Tuomas Sammelvuo poprosił o przerwę. Jego siatkarze mieli jednak duże problemy w ataku, pomysły Marcina Janusza dobrze odczytywał Jurij Gladyr. To była popisowa partia jastrzębian - wygrali 25:15. Rezerwowi nie odmienili ZAKS-y. Jastrzębski Węgiel nie do zatrzymania Spotkanie w Jastrzębiu-Zdroju miało uroczystą oprawę, w hali pojawił się mistrzowski puchar, a trybuny wypełniły się po brzegi. Zasiadł na nich również selekcjoner polskiej kadry Nikola Grbić. Miał kogo oglądać, w końcu w obu drużynach gra łącznie siedmiu reprezentantów Polski. Jeden z nich, Łukasz Kaczmarek, już w pierwszej akcji drugiego seta zablokował atak Trevora Clevenota. To był dopiero pierwszy w tym meczu blok ZAKS-y - tymczasem jastrzębianie w pierwszym secie zdobyli w ten sposób aż sześć punktów. W drugiej partii gospodarze również szybko zaczęli budować przewagę. W ataku mistrzów Polski męczył się David Smith, piłkę w aut posłał Bednorz i Jastrzębski Węgiel prowadził już pięcioma punktami. Bednorza po chwili zmienił Wojciech Żaliński, ale jastrzębianie pilnowali przewagi. Królem polowania przy siatce był Gladyr, w ataku wysoki poziom utrzymywał Stephen Boyer. Po stronie kędzierzynian więcej niż zwykle było niedokładności, impulsu z ławki nie dał Bartłomiej Kluth. Rezerwowy atakujący musiał wejść na boisko, bo problemy ze zdrowiem miał Kaczmarek. Pretendentom do tytułu wychodziło niemal wszystko, wynik na 25:16 znakomitym serwisem ustalił Boyer. ZAKSA bezradna. Wielka feta w Jastrzębiu-Zdroju Rozpędzeni gospodarze już na początku trzeciego seta odskoczyli na trzy punkty. Do szóstki ZAKS-y wrócił Kaczmarek, nie było w niej już jednak Bednorza. Znów punkt zagrywką zdobył Boyer, Fornal zablokował atak Aleksandra Śliwki i przewaga rosła. Bednorz jednak wrócił na boisko - tyle że zmienił kapitana drużyny. W sztabie ZAKS-y trwały narady, a na boisku koncert jastrzębian. Boyer zablokował atak Kaczmarka, asem serwisowym popisał się Fornal. To były nokautujące ciosy - gospodarze prowadzili już 15:6. Ostatnie akcje spotkania cała hala oglądała już na stojąco. Kędzierzynianie nie mieli pomysłu na zatrzymanie rywali, a gospodarze wygrali w świetnym stylu. Ostatni set skończył się ich zwycięstwem 25:13. Ostatni punkt zdobył Clevenot, nagrodę dla MVP spotkania otrzymał Gladyr. Jastrzębianie mogą świętować wielki sukces. Wracają na tron po dwóch latach, to trzeci tytuł mistrza Polski w historii klubu. Ale ich rywalizacja z ZAKS-ą w tym sezonie jeszcze się nie kończy. Obie drużyny 20 maja spotkają się w Turynie w finale Ligi Mistrzów. Trwa też rywalizacja o brązowy medal PlusLigi, w której Asseco Resovia prowadzi 2:1 z Aluronem CMC Wartą Zawiercie.