Pierwszy mecz zakończył się sensacyjną porażką ZAKS-y. Po raz kolejny okazało się jednak, że trzy dni w sporcie to cała wieczność. Kędzierzynianie tym razem zagrali znakomicie, na co rywale nie byli w stanie znaleźć recepty. Zawiercian w żadnym secie nie było stać nawet na doprowadzenie do wyrównanej końcówki. Podobnie jak w poprzednim starciu obu drużyn, tak i tym razem lepiej rozpoczęli kędzierzynianie. Przy zagrywkach Aleksandra Śliwki objęli prowadzenie 11:7. Od początku byli bardzo skoncentrowani, dobrze radzili sobie w kontratakach. Ich przewaga nad gospodarzami szybko jeszcze wzrosła. Na prawym skrzydle drużynę napędzał Łukasz Kaczmarek. Nie wyprowadził go z równowagi nawet transparent z wizerunkiem... Tadeusza Rejtana, rozwijany przez kibiców w czasie jego zagrywki. To nawiązanie do koszulki, którą zdenerwowany atakujący rozerwał w trakcie pierwszego meczu. Gorzej spisywał się za to MVP sobotniego spotkania, czyli Facundo Conte - w pierwszym secie skończył zaledwie jeden z siedmiu ataków. ZAKSA nie wypuściła z rąk prowadzenia i wygrała 25:20. Sam Uros Kovacević to za mało. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrywa drugiego seta Zawiercianie stanęli we wtorek przed szansą na dokonanie sztuki, która nie udała im się wiosną 2019 roku. Wówczas, w jedynym w historii klubu występie w półfinale PlusLigi, również zaczęli rywalizację z ZAKS-ą od zwycięstwa 3:1 w Kędzierzynie-Koźlu. U siebie wygrali dwa pierwsze sety, ale nie potrafili postawić kropki nad “i". Ostatecznie przegrali dwa kolejne mecze, a potem także walkę o brązowy medal. Już w sobotę ZAKSA niemal odwróciła jednak losy meczu, będąc o włos od tie-breaka. W Zawierciu jej siatkarze prezentowali się jeszcze lepiej. Duże problemy z ich blokiem miał Dawid Konarski, który na początku drugiego seta dwukrotnie zatrzymał się na ścianie z rąk rywali. To znów już na początku seta pozwoliło wypracować przewagę gościom. Coraz częściej w ataku byli wykorzystywani środkowi ZAKS-y, zwłaszcza Norbert Huber. Po drugiej stronie szalał Uros Kovacević, ale na wicemistrzów Polski to było za mało. Świetnie rozgrywał Marcin Janusz, z dobrej strony pokazywał się Kamil Semeniuk. Przyjezdni tym razem wygrali 25:21. CZYTAJ TAKŻE: Malwina Smarzek we łzach, klub reaguje na transparent ZAKSA opanowała sytuację. O finale zdecyduje trzeci mecz Dla kędzierzynian porażka w półfinale byłaby potężnym rozczarowaniem. Przez większość sezonu zasadniczego pozostawali niepokonani. Ostatecznie finiszowali na pierwszym miejscu, przegrywając łącznie cztery spotkania. Po drodze zdobyli Puchar Polski i awansowali do finału Ligi Mistrzów. Przebudowa drużyny pod kierunkiem Gheorghe’a Cretu przebiegła łatwiej, niż można było się spodziewać. We wtorek zawiercianie nie potrafili poważniej zachwiać linią przyjęcia gości. Mimo to początek trzeciej partii w końcu był wyrównany, a po zablokowanym ataku Śliwki Aluron prowadził 7:6. Tyle że z trudnymi piłkami coraz gorzej radził sobie Kovacević. ZAKSA błyskawicznie odrobiła stratę i odskoczyła na cztery punkty. Po chwili trener gospodarzy Igor Kolaković zmienił rozgrywającego, wprowadzając na boisko Maximiliano Cavannę. Kędzierzyński blok funkcjonował już jednak wtedy znakomicie. Większych zmian w Aluronie nie było, a zmieniać gry na gorszą nie zamierzała również ZAKSA. Jej siatkarze spokojnie doprowadzili sprawę do końca, wygrywając 25:21. Statuetkę dla MVP otrzymał Janusz. W rywalizacji do dwóch zwycięstw jest remis 1:1. O awansie do finału zdecyduje trzecie spotkanie w Kędzierzynie-Koźlu, które zostanie rozegrane w sobotę. Aluron CMC Warta Zawiercie - Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (20:25, 21:25, 21:25) Aluron: Konarski, Niemiec, Kovacević, Tavares, Zniszczoł, Conte - Żurek (libero) oraz Malinowski, Orczyk, Cavanna ZAKSA: Kaczmarek, Smith, Semeniuk, Janusz, Huber, Śliwka - Shoji (libero) oraz Kluth CZYTAJ TAKŻE: Piłka nożna a demencja. Piłkarze poważnie zagrożeni chorobą