Bełchatowianie byli faworytem wtorkowego starcia, ale wywiązali się z tej roli tylko w pierwszym secie. Później nie radzili sobie z Indykpolem i jego atakującym Karolem Butrynem. Im dłużej trwał mecz, tym bardziej zespół Slobodana Kovacza się gubił. Spotkanie lepiej rozpoczęli goście. Nieźle działał ich blok, który pozwalał na przedłużanie akcji. Gdy jednak przez kilka chwil problemy w ataku miał Torey Defalco, bełchatowianie błyskawicznie objęli prowadzenie 10:7. Od tej pory gospodarze grali spokojnie, pilnując przewagi. Rywale mieli kłopoty z dokładnym przyjęciem zagrywek Milada Ebadipoura czy Aleksandara Atanasijevicia. A kontrataki PGE Skry były płynne i skuteczne. Wygraną 25:19 przypieczętował blok przy ataku Robberta Andringi. Indykpol AZS Olsztyn wrócił do gry. Defalco i Butryn w natarciu Indykpol wrócił do fazy play-off po czterech latach przerwy. Miał nawet szansę na nieco wyższe miejsce w rundzie zasadniczej, ale skończył na szóstej pozycji. W drugim secie wtorkowego meczu już na początku olsztynianom dał się we znaki Mateusz Bieniek. 28-letni środkowy przypomniał, że jest w tym sezonie najlepiej serwującym zawodnikiem PlusLigi. Przewagę gospodarzom zapewnił jednak blok przy ataku Butryna. Atakujący Indykpolu w pierwszym secie był niemal nie do zatrzymania, ale w końcu i na niego PGE Skra znalazła sposób. Bełchatowianie prowadzili już czterema punktami. Ich siłą była duża pewność w ofensywie. Nawet gdy olsztynianom udało się dwa razy zablokować Atanasijevicia, PGE Skra szybko wracała na właściwe tory. Problemy w końcu sprawiła im jednak zagrywka gości - po serwisie Defalco na tablicy wyników był remis 20:20. Po chwili Indykpol objął prowadzenie, a po kolejnym złym przyjęciu po stronie gospodarzy Amerykanin skorzystał z przechodzącej piłki i jego zespół wygrał 26:24. CZYTAJ TAKŻE: Mistrzyni Europy padła ofiarą stalkera. Prześladowca czekał na nią pod halą PGE Skra Bełchatów zupełnie rozbita. Indykpol AZS nie dał jej szans Starcia tych drużyn w fazie zasadniczej zakończyły się zwycięstwami PGE Skry. Większe problemy bełchatowianie mieli we własnej hali, gdzie wygrali dopiero po tie-breaku. Tym razem mecz rozstrzygnął się nieco szybciej, ale nie tak dobrze dla gospodarzy. I to mimo efektownego początku trzeciej partii, gdy szybko punkt zagrywką zdobył Bieniek, a rywale znów męczyli się z przyjęciem. PGE Skra prowadziła już pięcioma punktami. Tyle że po chwili to rywale zepchnęli bełchatowian do defensywy mocnym serwisem i set się wyrównał. Sporo było długich akcji, siatkarze obu drużyn popisywali się interwencjami w obronie. Pierwsi szansę na skończenie seta mieli olsztynianie. Wykorzystali czwartą z nich, gdy z lewego skrzydła w aut huknął wprowadzony z ławki rezerwowych Robert Taht. Estończyk pozostał na boisku na kolejną partię, ale od razu nadział się na blok rywali. Siatkarze z Bełchatowa wyglądali na mocno pogubionych i goście błyskawicznie odskoczyli na pięć punktów. Kapitalnie w ataku i polu serwisowym prezentował się Butryn. Po drugiej stronie odpowiadał mu Atanasijević, ale i on nie utrzymywał odpowiedniej jakości gry. Z każdą upływającą minutą gospodarze wyglądali coraz gorzej. Nie pomagały przerwy na żądanie Kovacza - przewaga rywali rosła, a olsztynianie tylko napędzali się mocnymi zagrywkami. Wygrali 25:14, nagrodę dla MVP spotkania otrzymał rozgrywający gości Jan Firlej. Serbski szkoleniowiec PGE Skry ma trzy dni na poprawę gry drużyny. Rywalizacja w ćwierćfinale toczy się do dwóch zwycięstw. By ją przedłużyć, bełchatowianie muszą więc w piątek wygrać w Iławie, gdzie w roli gospodarza występuje Indykpol. PGE Skra Bełchatów - Indykpol AZS Olsztyn 1:3 (25:19, 24:26, 26:28, 14:25) PGE Skra: Atanasijević, Bieniek, Kooy, Łomacz, Kłos, Ebadipour - Piechocki (libero) oraz Schulz, Sawicki, Taht Indykpol AZS: Butryn, Poręba, Defalco, Firlej, Averill, Andringa - Gruszczyński (libero) oraz Jakubiszak, Król, Siwczyk CZYTAJ TAKŻE: Klamka zapadła! Znamy przyszłość trzech reprezentantów Polski