Po sobotnim pojedynku zawodnicy i trener warszawskiego zespołu podkreślali, że przyjechali do Bełchatowa wykorzystać kadrowe problemy PGE Skry. "Wiedzieliśmy, że Skra jest troszeczkę rozłożona kontuzjami i innymi drobnymi sprawami. Ostatnio przegrali i liczyliśmy po cichu na to, że jest gdzieś szansa na zwycięstwo. Dlatego tak dwa razy mocniej zawalczyliśmy. Zagraliśmy niezły mecz i wygraliśmy. Na pewno byłoby gorzej, gdyby Skra była w optymalnym zestawieniu i formie" - powiedział po spotkaniu zawodnik Neckermanna Radosław Rybak. Trener warszawskiej drużyny Radosław Panas podkreślił, że przed meczem mówił swoim podopiecznym, żeby włożyli w to spotkanie całe swoje zdrowie, determinację i serce oraz by grali bardzo cierpliwie, bo im dłużej będzie trwał pojedynek ze Skrą, tym większą będą mieli szansę na zwycięstwo. "To się potwierdziło. Zdawaliśmy sobie sprawę z fizycznych i zdrowotnych kłopotów bełchatowian. Trzeba brutalnie powiedzieć, że chcieliśmy to wykorzystać. Zagraliśmy ambitnie we wszystkich elementach. Zaskoczył blok, bardzo konsekwentna była zagrywka, a w obronie niesamowite piłki wyciągaliśmy. To wszystko się złożyło na to, że udało nam się ten mecz wygrać" - powiedział Panas. Dodał, że od trzech lat czekał na zwycięstwo nad Skrą. "Będąc trenerem w Częstochowie nie udało mi się to nigdy. Rozegraliśmy kilkanaście spotkań między sobą i zawsze byliśmy przegrani. Teraz jestem pierwszy rok w Warszawie, a zespół zajmuje ostatnie miejsce w tabeli, ale wygraliśmy w jaskini lwa. Bardzo jestem z tego zadowolony" - powiedział szkoleniowiec Neckermanna. Bełchatowianie w sobotnim meczu wystąpili bez Marcina Możdżonka i Michała Bąkiewicza, którym trener Jacek Nawrocki dał kilka dni na odpoczynek. Na pozycji libero wystąpił rekonwalescent Michał Winiarski, który ponownie zastępował na tej pozycji Piotra Gacka. Ten ostatni i Daniel Pliński nie byli z zespołem na niedawnym meczu Ligi Mistrzów w Hiszpanii. Również w sobotę mieli odpoczywać, jednak pojawili się na parkiecie. Pliński wyszedł w pierwszej szóstce, Gacek wchodził na parkiet z ławki rezerwowych. "Daniel Pliński absolutnie nie miał być desygnowany do gry. To jest przypadek, że znalazł się na placu. Nie taki był nasz plan. Musiał po prostu grać. W piątek wypadł nam ze składu Radek Wnuk. Alternatywą było więc ściągnięcie kogoś z drugiego zespołu, ale powiem prawdę, że już nie mamy zgłoszonego do gry następnego środkowego. Dlatego Daniel musiał grać" - powiedział Nawrocki. Trener PGE Skry nie chciał jednak tłumaczyć sobotniej porażki problemami kadrowymi, gdyż Skra jest zespołem, który powinien sobie z tym poradzić. Podkreślił, że przeciwko warszawskiej drużynie bełchatowianie zagrali w składzie, który w tej chwili jest optymalny. "Dzisiejsze spotkanie chciałem trochę potraktować jako takie odbudowanie moralne po porażce w Hiszpanii. Nie udało się. Już przy analizach gry Politechniki widać było ich zwyżkę formy. Spodziewaliśmy się więc dobrego poziomu reprezentowanego przez ten zespół i to się potwierdziło. Znakomita gra w obronie i na bloku pozwoliła im wygrać" - powiedział Nawrocki. Dodał, że porażka nie była wyłącznie efektem gorszej postawy jego zespołu, ale również bardzo dobrej gry Politechniki. Nawrocki podkreślił, że teraz cała ekipa PGE Skry musi myśleć wyłącznie o tym, by jak najlepiej przygotować się do środowego meczu Ligi Mistrzów z serbskim zespołem Radnicki Kragujevac. Nawrocki liczy m.in. na to, że świeżość odzyskają zawodnicy, którzy w ostatnich meczach dostawali wolne. "Mam nadzieję, że te kilka dni wystarczy na to, żeby chłopcy doszli do siebie. W środę odpoczywali Pliński i Gacek, w sobotę Możdżonek i Bąkiewicz. Podjąłem taką decyzję, bo uważam, że muszą mieć wolne. W perspektywie trzech tygodni okaże się, czy ta decyzja była dobra. Liczę na to, że tak" - powiedział Nawrocki.