Kędzierzynianie w środę niespodziewanie przegrali z Jastrzębskim Węglem we własnej hali i musieli odłożyć mistrzowską fetę. Mimo że w sobotę nie mogli liczyć na pomoc kontuzjowanego Norberta Hubera, nie dali najmniejszych szans rywalom i odzyskali mistrzostwo - ostatni raz świętowali ten tytuł w 2019 roku. - Jeszcze nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Ten sezon był naprawdę szalony. Może nie zawsze było to widać, było dużo dobrych momentów, ale też te bardzo trudne. Tak wygląda jednak gra w klubie, w którym trzeba radzić sobie z dużą presją. Cieszę się, że jak na razie sobie poradziłem. Mamy jeszcze jeden finał do rozegrania i, mam nadzieję, do wygrania - podkreślił Marcin Janusz przed kamerą Polsatu Sport. Rozgrywający ZAKS-y trafił do drużyny przed sezonem. Jest jedną z kilku nowych twarzy w drużynie. Przed laty zdobył mistrzostwo Polski z PGE Skrą Bełchatów, ale wówczas był głównie rezerwowym. Tym razem grał w drużynie pierwszoplanową rolę. Wyjątkowe chwile Norberta Hubera. "Zaraz zaszklą mi się oczy" Podobnie było z Huberem. Środkowego nie załamała poważna kontuzja ścięgna Achillesa sprzed kilku dni, choć nie krył, że po sukcesie jest wzruszony. To właśnie on wraz z kapitanem Aleksandrem Śliwką wzniósł puchar za mistrzostwo. - To dla mnie bardzo duże wydarzenie i osiągnięcie. Często dostawałem okazje do gry, sztab ma mnie stawiał. Jestem za to bardzo wdzięczny. W sytuacji, w której obecnie jestem, to zwycięstwo smakuje wyjątkowo. Jestem bardzo wzruszony, zaraz może zaszklą mi się oczy - stwierdził Huber w studiu Polsatu Sport. - W Kędzierzynie czuć DNA do wygrywania. Wiele osób mówi, że sporo rzeczy przychodzi nam ze szczęściem. Ale wolę być mistrzem ze szczęściem niż wicemistrzem. Ono sprzyja tym, którzy są odpowiednio przygotowani. Siatkarze ZAKS-y dopiero rozpoczęli fetę, ale myślami są już przy finale Ligi Mistrzów. 22 maja w Lublanie zmierzą się z Itasem Trentino. To powtórka finału sprzed roku, w którym górą był polski zespół. - Jesteśmy na najlepszej drodze, by osiągnąć w tym sezonie praktycznie wszystko. W Kędzierzynie jest świetny klimat, każdy się tu dobrze czuje. Nie ma nie wiadomo jakiej presji. Zrobimy, co w naszej mocy, by obronić tytuł w Lidze Mistrzów i zapisać się wielkimi literami na kartach historii polskiej siatkówki - zapowiada Kaczmarek. Takiej potrójnej korony nie zdobył jeszcze żaden polski klub. Zawiedziony Jakub Popiwczak. "Byłem przekonany, że dostaliśmy szansę od Pana Boga" Zawód przeżyli siatkarze Jastrzębskiego Węgla. Po imponującym zwycięstwie trzy dni temu mieli nadzieję na przedłużenie rywalizacji do piątego meczu. W sobotę ZAKSA wyjątkowo skutecznie wybiła im z głowy takie marzenia. - Od trzeciego meczu byłem przekonany, że dostaliśmy szansę od Pana Boga i musimy ją wykorzystać. Że nasz poziom wystarczy, by pójść za ciosem i wygrać kolejne spotkanie. Tak się nie stało. Dzisiaj mnóstwo było wahań. Gdy było 0:2, ZAKSA spokojnie grała swoje. A my, mając nóż na gardle, nie podołaliśmy. Nie będę ukrywał, że jestem zawiedziony, ale trzeba przyznać, że wygrała drużyna lepsza, która grała płynniej, pewniej i na dłuższym dystansie na to zasłużyła - przyznał Jakub Popiwczak, libero jastrzębian. Dla jego klubu to czwarty srebrny medal w historii. Poprzedni raz przegrał rywalizację w finale PlusLigi w 2010 roku. CZYTAJ TAKŻE: Reprezentant Polski bije się w piersi. Tłumaczy słaby sezon Najskuteczniejszy zawodnik polskiej ligi zmienia klub. To będzie duże wyzwanie Spadła głowa trenera w czołowym polskim klubie