Jedyną niepokonaną drużyną PlusLigi pozostaje Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Za wygranych otwarcia sezonu śmiało można jednak uznać również mistrzów Polski. Jastrzębianie co prawda przed tygodniem przegrali w Warszawie, ale ulegli drużynie Andrei Anastasiego dopiero po tie-breaku, w którym byli o włos od zwycięstwa. Później pokonali ZAKS-ę w meczu o Superpuchar Polski, a w niedzielę odprawili z kwitkiem PGE Skrę. Z serii trudnych meczów wychodzą więc na razie obronną ręką. - Bardzo fajnie grać w zespole takim, jak nasz. Jak tylko gramy swoją siatkówkę, nie robimy głupich błędów i w naszych szeregach nie panuje żaden chaos, mamy poczucie, że będziemy wygrywać. I że jesteśmy drużyną lepszą, spokojnie możemy sięgać po trzy punkty nawet w trudnych spotkaniach. Również z zespołami takimi jak Skra, która ma mnóstwo gwiazd, fantastycznych zawodników, a mimo to czuć, że cały czas jesteśmy stroną przeważającą i to my górujemy - podkreśla Popiwczak. Jastrzębski Węgiel. Skrzydłowi pomagają w bloku Libero drużyny z Jastrzębia-Zdroju wie, co mówi, bo w klubie jest już od dziewięciu lat. I choć w tym czasie w zespole nie brakowało gwiazd, po zdobyciu mistrzostwa Polski wśród siatkarzy widać większą pewność własnych możliwości. Tak było w obu ostatnich meczach. ZAKSA i PGE Skra obejmowały prowadzenie, ale w końcówkach setów to jastrzębianie zachowywali więcej zimnej krwi. Strat nie udało się odrobić jedynie w trzeciej partii niedzielnego meczu, ale i tak mistrzowie kraju zdobyli trzy punkty. - Zgarnęliśmy komplet punktów, ale to także wynik dobry dla naszej pewności siebie. Jesteśmy dopiero na początku sezonu, więc ważne, że już teraz gramy dobrze i wygrywamy z tak klasowymi zespołami, jak Skra. To prawdziwa przyjemność, utwierdzamy się w tym, co robimy na co dzień - mówi przed kamerą klubowej telewizji Stephen Boyer, atakujący Jastrzębskiego Węgla. Francuz w meczu z bełchatowianami był nieco w cieniu Tomasza Fornala czy Jurija Gladyra, ale na początku sezonu zbiera pochwały od ekspertów. Zachowuje chłodną głowę w trudnych sytuacjach przy siatce, a do tego pomaga drużynie blokiem. Zdobył w ten sposób już 11 punktów - wśród atakujących PlusLigi w tym elemencie lepszy od niego jest jedynie Mariusz Wlazły. Jeszcze okazalej wypada Fornal, który w niedzielę cztery razy zablokował zawodników PGE Skry. - Wiemy, że mamy naprawdę mocny zespół. Ale ta drużyna wciąż się zgrywa, jesteśmy wszyscy razem dopiero miesiąc. Za nami jedno potknięcie w Warszawie, możemy być jednak zadowoleni - uważa Boyer. Za tydzień jego drużynę czeka kolejny trudny sprawdzian - wyjazdowe starcie z Asseco Resovią. PGE Skra Bełchatów. Czarna seria w Jastrzębiu-Zdroju W Bełchatowie humory na początku sezonu są nieco gorsze. Co prawda w niedzielę do gry po kontuzji wrócił Robert Taht, zaliczając debiut w drużynie, a w ataku dobrze radził sobie Dick Kooy, ale na tym pozytywy się kończą. W pierwszych meczach w grze PGE Skry było wiele przestojów, mimo że przeciwnicy nie należeli do najmocniejszych. Udało się wygrać trzy mecze, ale pierwsze starcie z zespołem z czołówki zakończyło się wyraźną porażką. To dla zespołu siódma z rzędu przegrana w Jastrzębiu-Zdroju: na tym terenie bełchatowianie nie wygrali od pięciu lat. - Jastrzębie dysponuje kapitalną zagrywką i spodziewaliśmy się tego, że będziemy grać na piłce daleko od siatki. Potencjał mamy olbrzymi, jestem pewien, że w najbliższym czasie będziemy w stanie go pokazać. Każda porażka czegoś uczy. Nie przegraliśmy z byle kim, to naprawdę bardzo mocny zespół. Czapka z głowy za to, co pokazali. Ale mają też mankamenty, które należy wykorzystać. Następnym razem będziemy jeszcze lepiej przygotowani do meczu z Jastrzębiem - zapowiada Radosław Kolanek, asystent trenera PGE Skry Slobodana Kovacza. Jego drużynę za tydzień także czeka duże wyzwanie - zmierzy się z ZAKS-ą. Damian Gołąb