Pierwszy nowy kontrakt z Lotosem Trefl podpisał Andrea Anastasi - pod koniec lutego, czyli jeszcze przed rozpoczęciem fazy play off. Włoski szkoleniowiec zdecydował się przedłużyć umowę z gdańskim klubem o dwa lata. Na taki sam krok zdecydował się również na początku kwietnia, zatem przed finałowymi meczami z Asseco Resovią, Mateusz Mika. - Spodobała mi się oferta przedstawiona przez klubowych działaczy, dobrze mi się żyje w Gdańsku i świetnie funkcjonuje w tej drużynie. Przy podjęciu tej decyzji niebagatelną rolę odegrał także Andrea Anastasi. To on przekonał mnie, żeby zostać w Lotosie Treflu. Już wcześniej miałem okazję trenować u niego w polskiej reprezentacji i wiedziałem, że wspólna praca przyniesie znakomite efekty - dodał Mika. W Lotosie Treflu za wszelką cenę starali się zatrzymać 24-letniego siatkarza, który był nie tylko czołowym zawodnikiem swojego klubu, ale także całej PlusLigi. W 35 meczach zdobył 523 punkty, co dało mu czwarte miejsce w klasyfikacji najlepiej punktujących. Był też trzeci w gronie najlepiej atakujących. Reprezentacyjny przyjmujący został nie tylko mistrzem świata i wicemistrzem Polski, ale triumfował także w krajowym pucharze. Przy okazji został również uznany najlepszym zawodnikiem finałowego turnieju. - Był to udany sezon, nie tylko dla naszego zespołu, ale także dla mnie, bo nie było imprezy, której nie zakończyłbym z medalem. Mam nadzieję, że uda mi się podtrzymać tę passę w przyszłych rozgrywkach, bo czeka nas jeszcze kilka wyzwań - stwierdził. Jednym z nich będzie gra w Lidze Mistrzów. Lider Lotosu Trefla ma nadzieję, że działaczom uda się zatrzymać innych czołowych zawodników. Poza nim kontrakt, ale o rok, przedłużył na razie tylko amerykański atakujący Murphy Troy. - Wierzę, ze działaczom uda się dojść do porozumienia z pozostałymi chłopakami i razem z trenerem stworzą jak najlepszą drużynę. Wiadomo, że rywalizacja w Lidze Mistrzów niesie za sobą dodatkowe obciążenia, także w postaci długich podróży. Nie dysponujemy nieograniczonym budżetem, ale chcemy też odegrać się Resovii za porażkę w finale. Rywale mieli bardzo mocny zespół, w którym każdy z 12 siatkarzy potrafił wejść na boisku i coś zmienić. My generalnie graliśmy znacznie węższym składem - podsumował Mateusz Mika.