- Przeważnie ma to miejsce podczas 10-minutowej przerwy w meczu. Staramy się wtedy pobudzić i wziąć w garść, bo we wcześniejszych spotkaniach po tej przerwie zaczynaliśmy grać lepiej. Na treningach staramy się nie myśleć o naszej sytuacji tylko koncentrujemy się na jak najlepszym przygotowaniu do kolejnego pojedynku - powiedział Waliński. Jak dodał, mocne słowa padają zarówno ze strony samych zawodników, jak i szkoleniowca Mariana Kardasa. - My staramy się pobudzić pozytywnie, ale wiadomo, że czasem trener musi powiedzieć coś "na ostro". Obie formy są nam potrzebne - ocenił. Transfer zanotował dotychczas tylko jedno zwycięstwo w lidze, które odniósł pod koniec listopada w meczu z beniaminkiem BBTS Bielsko-Biała (3:1). W pozostałych ośmiu spotkaniach musiał uznać wyższość rywali i z czterema punktami na koncie zamyka stawkę. - Jeśli chcemy iść do przodu, to musimy to zostawić za sobą. Mimo wszystko zostaje to gdzieś w głowach, że ponieśliśmy porażki w tylu meczach i ciężko wówczas dobrze grać. Kilka razy mieliśmy na tacy końcówki i ich nie wykorzystaliśmy. Może to właśnie przez to, że wcześniej przegraliśmy tyle meczów? Ciężko mi to wytłumaczyć. Staramy się już tego nie rozpamiętywać, bo punkty i rywale w tabeli nam coraz bardziej uciekają - podkreślił przyjmujący ekipy z Bydgoszczy, która w ubiegłym sezonie zajęła czwarte miejsce. Według Walińskiego w przypadku jego zespołu zawodzi przede wszystkim sfera mentalna, a nie przygotowanie fizyczne. Zaznaczył jednak, że on i jego klubowi koledzy we wszystkich meczach walczą do ostatniej piłki, a każdą porażkę przeżywają. - Nie wiem, jak to wygląda z boku, ale mam nadzieję, że przejawy walki widać. To nie jest tak, że dostajemy w łeb i potem po prostu jedziemy do domu - zapewnił.