Debiut gdańskiej drużyny w Lidze Mistrzów wypadł okazale, ale rywale niezbyt wysoko zawiesili poprzeczkę. Wicemistrzowie Polski potrzebowali ledwie 81 minut, by sięgnąć po zwycięstwo. W pierwszym secie szybko objęli prowadzenie 5:0, gdyż goście mieli sporo problemów z przyjęciem zagrywki Wojciecha Grzyba. Pierwszy punkt doświadczony środkowy podarował im serwując w siatkę. Wypracowaną na początku przewagę zawodnicy trenera Andrei Anastasiego w pewnym momencie powiększyli nawet do 10 punktów (16:6). Gdy losy partii były już praktycznie rozstrzygnięte, kilkoma udanymi akcjami popisał się Czarnogórzanin Aleksandar Mimic i Vojvodina minimalnie zmniejszyła straty. Skończyło się 25:18 po ataku dobrze spisującego się Mateusza Miki. Reprezentant Polski dał też sygnał do ataku w drugim secie. Po jego akcjach Lotos Trefl prowadził różnicą 1-2 punktów, ale Borislav Petrovic doprowadził do remisu 6:6. Był to ostatni moment, w którym młoda ekipa z Serbii mogła mieć nadzieję na wyrównaną walkę. Mika do spółki z Murphym Troyem szybko zapewnili gospodarzom bezpieczną przewagę, m.in. 17:10 po skutecznym zbiciu Amerykanina z drugiej linii. Partię zakończyła "krótka" Grzyba - 25:16. W trzeciej odsłonie miejscowi zbudowali przewagę m.in. dzięki skutecznym serwisom Włocha Marco Falaschiego i Bartosza Gawryszewskiego. Było 6:3 i 11:7, ale wtedy kłopoty z przyjęciem zagrywki przeciwnika sprawiły, iż goście zbliżyli się na jeden punkt (11:10). Później Mika na spółkę z kąśliwie serwującym Grzybem ponownie zapewnili Lotosowi przewagę (18:14), ale kilka prostych pomyłek sprawiło, że stopniała tylko do jednego punktu (19:18). W końcówce jednak nie do zatrzymania dla blokujących Vojvodiny był Troy, a po ataku w aut Marko Nikolica gospodarze mieli pierwszą piłkę meczową (24:19). W kolejnej akcji spotkanie zakończył Niemiec Sebastian Schwarz, który skierował w boisko piłkę znad siatki po błędzie rywali w przyjęciu zagrywki. Pierwszy w historii występ gdańskiej drużyny w LM ściągnął do hali Ergo Arena m.in. byłego boksera Dariusza Michalczewskiego czy muzyka Krzysztofa Skibę. Znacznie trudniejsze zadanie niż we wtorek czekać będzie gdańszczan w 2. kolejce - 19 listopada zagrają we Włoszech z DHL Modena. Lotos Trefl Gdańsk - Vojvodina NS Seme Nowy Sad 3:0 (25:18, 25:16, 25:19) Lotos Trefl: Wojciech Grzyb, Sebastian Schwarz, Murphy Troy, Bartosz Gawryszewski, Mateusz Mika, Marco Falaschi, Piotr Gacek (libero) oraz Kamil Dębski, Damian Schulz, Sebastian Stępień, Artur Ratajczak. Vojvodina: Milos Vemic, Cedomir Stankovic, Marko Nikolic, Borislav Petrovic, Aleksandar Minic, Igor Jovanovic, Nikola Pekovic (libero) oraz Petar Premovic, Stevan Simic, David Mehic, Nedjelko Radovic. Powiedzieli po meczu: Andrea Anastasi (trener Lotosu Trefl Gdańsk): - Po swoim debiucie w Lidze Mistrzów czuję się wspaniale. Może gdybym zanotował go 30 lat wcześniej, byłoby inaczej, ale posiadam już spore doświadczenie, dlatego nie obawiałem się go i nie czułem presji. Podobnie jak siatkarze byłem skoncentrowany na odniesieniu zwycięstwa nad Vojvodiną. Zagraliśmy niesamowicie w obronie i można było odnieść wrażenie, że nie jesteśmy w stanie przegrać tego meczu. Walczyliśmy o każdą piłkę, co także odbiło się na postawie rywali. Wiedzieliśmy, że goście przeżywają swoje problemy i nie prezentują się jeszcze jak drużyna. Trzeba też podkreślić, że ich młody zespół grał z jedną z najlepszych ekip polskiej ligi. Może na krajowym podwórku nie należymy do liderów w ataku, ale w obronie czy bloku na pewno zaliczamy się do czołówki. - Nie sądzę jednak, aby kolejne nasze spotkania w tych rozgrywkach, zwłaszcza z Modeną, były podobne do tego. Przedstawiliśmy się jednak grupowym przeciwnikom z dobrej strony i zasłużyliśmy na ich szacunek, którego mogło wcześniej zabraknąć z uwagi na to, iż debiutujemy w Lidze Mistrzów. Bez wątpienia pokazaliśmy, że potrafimy świetnie grać w siatkówkę i to powinno odbić się echem. Mateusz Mika (przyjmujący Lotosu Trefl Gdańsk): - Ten mecz pokazał, że znajdujemy się w niezłej formie. W ogromnej mierze to zasługa naszych szkoleniowców, którzy wiedzą jak postępować z zawodnikami będącymi na różnych etapach przygotowań i jakie obciążenia należy wobec nich stosować na treningach. W zeszłym sezonie nikt w nas nie wierzył, a zajęliśmy w ekstraklasie drugiej miejsce i triumfowaliśmy w rozgrywkach Pucharu Polski, dlatego jestem przekonany, że teraz stać na wiele i w tej edycji Ligi Mistrzów możemy sporo osiągnąć.