Mecz w Ergo Arenie oglądała 8-tysięczna widownia. Po bardzo zaciętym początku pierwszego seta, Lotos wypracował sobie trzypunktową przewagę (16:13), ale mistrzowie Polski szybką ją zniwelowali (18:18). Po ataku Nicolasa Marechala Skra miała piłkę setową (24:23). Francuz posłał piłkę na aut, choć goście twierdzili, że dotknął ją jeszcze Wojciech Grzyb. Analiza wideo trwała długo, ale niczego nie zmieniła. Jednak już po chwili goście znów mieli piłkę setową i tym razem Conte atakując po bloku zakończył pierwszą, stojącą na bardzo wysokim poziomie, partię (26:24). Drugi set również niesamowicie zacięty. Lepiej rozpoczęli bełchatowianie, później to gdańszczanie mieli zaliczkę (12:8, 16:13), wszystko rozstrzygnęło się jednak w końcówce rozgrywanej na przewagi. Dwa ataki zepsuł Mariusz Wlazły i gospodarze mieli piłkę setową. Skra obroniła się dzięki blokowi Karola Kłosa. Po serii trzech zepsutych zagrywek Lotos prowadził 26:25 i Facundo Conte przepchnął piłkę na siatce obok Sebastian Schwarza. Sędziowie po wideoweryfikacji uznali, że piłka nie dotknęła ręki siatkarza miejscowych. Trener Skry Miguel Falasca nie odpuszczał i reklamował jeszcze dotknięcie siatki, ale niczego nie wskórał. Gospodarze wygrali 27:25 i wyrównali stan meczu. Zwroty akcji były za to w trzecim secie. Skra prowadziła 4:2 i straciła sześć punktów z rzędu. Po ataku Wlazłego przewaga Lotosu stopniała do jednego punktu (9:8), ale miejscowi znów zaczęli uciekać (12:8). Wydawało się, że miejscowi pewnie zmierzają po zwycięstwo w trzecim secie (20:15), a tymczasem Skra poderwała się do walki i odrobiła straty! W tym momencie Murphy Troy dał Lotosowi dwa punkty, a seta asem serwisowym zakończył Grzyb. Przy stanie 1:5 w czwartym secie trener Lotosu Andrea Anastasi poprosił o czas i jego siatkarze schodzili na pierwszą przerwę techniczną prowadząc 8:7. Gdy Andrzej Wrona został złapany na pojedynczym bloku (7:10), czas wziął trener Skry. Jego zespół poderwał się do walki i po ataku Wlazłego znów prowadził 16:15. Goście złapali rytm gry i wygrali seta 25:21. Tie-breaka kiwką rozpoczął Nicolas Uriarte, ale potem trzy punkty z rzędu zdobyli gdańszczanie i trener Falasca wziął czas. Lotos utrzymywał przewagę i przy stanie 9:5 trener mistrzów Polski znów poprosił o przerwę. Gdy Uriarte trafił w siatkę, gospodarze mieli pierwszą piłkę meczową (14:10). Nie mogli postawić kropki nad "i", ale za czwartym razem zakończyli mecz i bój o finał. Czwarty mecz półfinałowy: Lotos Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 3:2 (24:26, 27:25, 25:22, 21:25, 15:13) Stan rywalizacji (do 3 zwycięstw): 3-1. Awans - Lotos Trefl. Lotos Trefl Gdańsk: Marco Falaschi, Bartosz Gawryszewski, Wojciech Grzyb, Mateusz Mika, Sebastian Schwarz, Murphy Troy - Piotr Gacek (libero) - Mateusz Czunkiewicz, Damian Schulz, Przemysław Stępień. PGE Skra Bełchatów: Facundo Conte, Karol Kłos, Nicolas Marechal, Nicolas Uriarte, Mariusz Wlazły, Andrzej Wrona - Ferdinand Tille (libero) - Aleksa Brdjovic, Srecko Lisinac, Kacper Piechocki (libero), Michał Winiarski, Wojciech Włodarczyk.