Siatkarze z Lubina od początku sezonu sprawiali dobre wrażenie, ale zdobycze punktowe nie szły z tym w parze. W ostatnich tygodniach to się zmieniło. Cuprum zaprezentowało w sobotę równy poziom, który wystarczył na dźwigającą się dopiero z problemów kadrowych drużynę z Katowic. Dzięki drugiej wygranej w sezonie lubinianie przeskoczyli rywali w tabeli i awansowali na dziewiąte miejsce. Zdecydowanie najbardziej wyrównany był pierwszy set. Co prawda na początku Cuprum objęło prowadzenie po nieudanych atakach Marcina Kani, ale środkowy szybko zrehabilitował się punktem zdobytym zagrywką. Serwis Wojciecha Ferensa pomógł gospodarzom odskoczyć na dwa punkty przy stanie 13:11, rywale szybko odrobili jednak straty z nawiązką po dwóch blokach Jakuba Jarosza. Równa gra obu zespołów utrzymała się niemal do końca seta. W niej dała o sobie znać zagrywka gospodarzy. Świetnymi zagraniami popisał się Remigiusz Kapica, duże problemy z przyjęciem miał libero GKS-u Bartosz Mariański. Partię rozstrzygnęła jednak gra na przewagi. Cuprum nie wykorzystało czterech piłek setowych, a rywale doprowadzili sprawę do końca za pierwszym razem. Decydujący okazał się blok przy ataku Kapicy. Cuprum Lubin nie roztrwoniło przewagi Drużyna z Katowic wraca do równowagi po kłopotach związanych z koronawirusem i kontuzjami. Z tego powodu przed tygodniem trener Grzegorz Słaby miał do dyspozycji tylko ośmiu zawodników. Tuż przed sobotnim spotkaniem czterech siatkarzy wróciło jednak z kwarantanny, do gry gotowy był też Jarosz. Kapitan drużyny występował jednak z ochraniaczem na prawym kciuku. W drugim secie goście długo nadal toczyli z Cuprum wyrównany bój. Po stronie lubinian coraz częściej atakował Kapica. Do tego świetne zagrywki dołożył Ferens i gospodarze prowadzili 15:11. W GKS-ie na boisku pojawił się przyjmujący Damian Kogut. - Spokojne przyjęcie - powtarzał w trakcie przerw trener Słaby. Jego zespół miał jednak coraz większe problemy w ofensywie. Rywale grali zaś z dużą swobodą, rozgrywający często korzystał z usług środkowych. Tym razem Cuprum nie roztrwoniło przewagi i wygrało 25:20. Gospodarze od początku sezonu muszą radzić sobie z jednym atakującym. Kapica nie ma zmiennika, ale spisuje się nieźle. Dobrze wygląda jego współpraca z Masahiro Sekitą. W dwóch ostatnich meczach lubinianie zdobyli cztery punkty, mimo że przed tygodniem Japończyk musiał pauzować z powodu urazu. Łatwe zwycięstwo Cuprum Lubin W sobotę Sekita znów mógł jednak prowadzić grę Cuprum. Przed trzecią partią kilka zmian było zaś po drugiej stronie. Na boisku pozostał Kogut, na środku pojawił się Jakub Lewandowski. Tyle że to lubinianie rozpoczęli od prowadzenia 5:1 i na parkiet szybko wracać musiał Gonzalo Quiroga. Wypracowanej na początku seta przewagi gospodarze nie oddali już do końca. Cały czas dobrze radzili sobie skrzydłowi, a po drugiej stronie siatki jakby brakowało energii. Nie najlepiej prezentował się Jakub Szymański, nie pomagały wejścia na zagrywkę Damiana Domagały. Cuprum wygrało 25:19. Przewaga gospodarzy była widoczna również w czwartym secie. Błyskawicznie wyszli na prowadzenie 8:2, torując sobie drogę do kolejnych punktów mocną zagrywką. Dzięki temu funkcjonował ich blok, w kontratakach dobrze radził sobie Waliński. Do tego doszła świetna gra Ferensa, który atakował ze skutecznością ponad 70 procent. To właśnie on otrzymał nagrodę dla MVP spotkania. Mecz asem serwisowym zakończył Kapica. Cuprum Lubin - GKS Katowice 3:1 (25:27, 25:20, 25:19, 25:19) Cuprum: Kapica, Gunia, Ferens, Sekita, Krage, Waliński - Szymura (libero) oraz Sas (libero), Maruszczyk, Stępień, Kaźmierczak GKS: Jarosz, Kania, Szymański, Ma’a, Hain, Quiroga - Mariański (libero) oraz Drzazga, Domagała, Kogut, Nowosielski, Lewandowski Damian Gołąb