"Nie każdy ma taki zespół jak my drugą szóstkę i to ma duże znaczenie. Widać to na treningach, których poziom sportowy jest naprawdę wysoki. Jeśli drużyna po drugiej stronie siatki stawia ci większe wymagania, to automatycznie polepszasz swoje umiejętności. Do tej pory wizja zespołu była oparta na siedmiu, może ośmiu zawodnikach z racji budżetu. To nie jest piłka nożna, gdzie sponsorzy rzucają nie wiadomo jak duże pieniądze" - powiedział Ignaczak. 35-letni libero, który przez niektórych żartobliwie nazywany jest trzecim szkoleniowcem ekipy z Rzeszowa, bardzo pozytywnie ocenia transfery przeprowadzone latem przez władze klubu. "Jestem przedłużeniem prawej ręki trenera. A co mogę powiedzieć o składzie? Potencjał na pewno mamy fantastyczny. Sprowadzenie Dawida Konarskiego, Petera Veresa i Fabiana Drzyzgi wzmocniło nas jeszcze bardziej" - zaznaczył. Jak dodał, jego zespół ma założenie, by przede wszystkim nie tracić punktów z teoretycznie słabszymi rywalami, co zdarzało się w poprzednim sezonie. W pierwszych dwóch kolejkach obecnych rozgrywek Resovia bez większych problemów poradziła sobie z beniaminkami - BBTS Bielsko-Białą i Cerrad Czarnymi Radom (oba 3:0). "To była nauczka na przyszłość, z której staramy się wyciągnąć wnioski i na razie nam się to udaje. Musimy się pilnować. Wiadomo, że będziemy mieć słabszy dzień, formę i przegramy. Miejmy nadzieję, że przydarzy się to w meczu z najlepszymi, a nie potencjalnie słabszymi" - zauważył Ignaczak. Podkreślił, że w przygotowaniach do sezonu w pełni uczestniczył po raz pierwszy od około 10 lat. Jak zaznaczył, jest z tego powodu niezmiernie zadowolony. "Podładowałem akumulatory. Zupełnie inaczej ruszam do tego sezonu. Nie ma tzw. przemęczenia materiału. Zawsze wracałem ze względu na występy w drużynie narodowej na koniec i później początek ligi często nie był w moim wykonaniu najlepszy, bo byłem przemęczony" - argumentował. Powody do radości miała również rodzina 35-letniego siatkarza, która mogła się dłużej nacieszyć jego obecnością. "Szczególnie dzieci były zadowolone, że tata dłużej w domu posiedział i nie mają nic przeciwko, że już nie będzie w reprezentacji. Pogodziły się z tym faktem" - dodał. Ignaczak nie wykluczył jednak całkowicie gry w biało-czerwonych barwach. "Trener Anastasi podjął taką a nie inną decyzję. Zobaczymy, jaka będzie jego sytuacja i jak będzie wyglądała kadra w przyszłym roku. Na razie jest za dużo niewiadomych i gdybania. Postaram się udowodnić swoją przydatność. Może ktoś będzie chciał ze mnie skorzystać. Ja nigdy nie odmówiłem reprezentacji" - zaznaczył. Jego zdaniem ewentualna zmiana na stanowisku trenera Polaków mogłaby być szansą nie tylko dla niego, ale dla wszystkich siatkarzy. "Jest wielu młodych utalentowanych zawodników grających na libero. O tę pozycję nie ma się co martwić, bo mamy wysyp. Problem jest z innymi" - zastrzegł.