To będzie pierwsza w historii rywalizacja tych drużyn w play-off od momentu utworzenia profesjonalnej ligi w 2000 roku. W tym sezonie dwa razy lepsi byli rzeszowianie. U siebie wygrali 3:2, na wyjeździe 3:0. Dość niezwykły przebieg miał piąty set pojedynku w Rzeszowie. Goście prowadzili w nim 6:0, a potem stracili 10 punktów z rzędu - do czego zagrywką przyczynił się Nikołaj Penczew - i przegrali do 12. - Pamiętamy oczywiście ten mecz. On potwierdził, że Resovia ma szeroki i wyrównany skład. Kiedy jednemu zawodnikowi coś się nie udaje, z powodzeniem zastępuje go inny. Z drugiej strony nasze pojedynki zwykle są zacięte i faworyta trudno wskazać - dodał 39-letni zawodnik, który w tym sezonie wystąpił we wszystkich spotkaniach swojej drużyny. - Czuć taką ilość spotkań w kościach. Organizmu nie da się oszukać, ale przecież wiedzieliśmy, na co się porywamy. Teraz mieliśmy kilka dni nie tylko na odpoczynek, ale i mocne treningi. Zobaczymy, jak będzie - dodał Gierczyński. Rok wcześniej los skojarzył te drużyny w batalii o Final Four Ligi Mistrzów. Wygrali ją jastrzębianie. W tej edycji LM Resovia też walczy o udział w finałowym turnieju LM. Wygrała pierwszy mecz na wyjeździe z rosyjskim Lokomotiwem Nowosybirsk 3:1. Jastrzębianie grali z tym rywalem w grupie LM i doznali dwóch porażek. - Z pewnością rzeszowianie odczuwają skutki podróży i meczu. Czy to się przełoży na naszą rywalizację trudno powiedzieć - zauważył przyjmujący Jastrzębskiego Węgla. Trener śląskiego zespołu Roberto Piazza podkreślił, że jego zawodnicy zaczną w niedzielę "nowe mistrzostwa". Początek meczu w Rzeszowie o godz. 14.45. Do finału awansuje zwycięzca trzech spotkań.