Gierczyński gra w Jastrzębiu trzeci sezon, o zakończeniu kariery mówił już nie raz. - Na pewno ten moment nadejdzie. Ale na razie ciało pozwala mi trenować i grać w dobrej drużynie, co też nie jest bez znaczenia. Większość zawodników w naszym zespole ma szeroką perspektywę, moja jest węższa. Zdaję sobie z tego sprawę, ale póki mam frajdę z tego, co robię to czemu nie!? - dodał. Jastrzębianie przygotowują się do rozpoczęcia rywalizacji w Lidze Mistrzów. Grupowymi przeciwnikami będą Lokomotiw Nowosybirsk (Rosja), CAI Teruel (Hiszpania) i Marek Union Ivkoni Dupnica (Bułgaria). Pierwsze spotkanie ekipa trenera Roberto Piazzy rozegra w środowy wieczór w Hiszpanii. W marcowym turnieju Final Four poprzedniej edycji LM w Ankarze polski zespół zajął trzecie miejsce po wygranej z rosyjskim Zenitem Kazań. - Oczekujemy od siebie nie gorszego wyniku. Stawiamy sobie ambitne cele. Po pierwsze chcielibyśmy wyjść z grupy, ale na razie myślimy o pokonaniu pierwszego schodka, jakim jest wygranie inauguracyjnego spotkania - zaznaczył przyjmujący Jastrzębskiego Węgla. Na starcie LM kolegom nie pomoże reprezentant Niemiec Denis Kaliberda, który w swoim pierwszym meczu w barwach śląskiej drużyny nabawił się kontuzji eliminującego go z gry na dłużej. - Denis to brązowy medalista mistrzostw świata, podpora reprezentacji Niemiec, młody, perspektywiczny zawodnik. Mamy nadzieję, że wkrótce dojdzie do zdrowia - podkreślił Gierczyński. Przyznał, że najgroźniejszym grupowym rywalem jest zespół rosyjski, nie tylko pod względem prezentowanego poziomu sportowego, ale także w związku z koniecznością dalekiego wyjazdu. - Czasami jest tak, że mecze nie są aż tak trudne, jak wyjazdy. Chodzi o różnice czasu, odległość, klimat. Dlatego bardzo istotne będzie, by wygrywać u siebie - zauważył. Podczas przygotowań do inauguracji LM jeden z treningów JW został otwarty dla kibiców. Widać było, że byli zaskoczeni długością i intensywnością zajęć. - Była też moja rodzina, mogła zobaczyć, jak pracujemy. Siatkarskie treningi to wałkowanie przez kilka miesięcy tego samego. Ja pewnie nie siedziałbym na trybunach i nie oglądał jak ktoś trenuje. Wolałbym przyjemniej spędzić czas. Ale z perspektywy boiska jest tyle sytuacji, niuansów, zdarzeń, zagrań, że jest to bardzo ciekawe, z roku na rok coraz ciekawsze - powiedział. W trakcie jego długiej kariery doszło do wielu zmian w przepisach gry w siatkówkę. - To mój 20. sezon ligowy. Pamiętam mecze "na przejścia", sety do 15 punktów, wprowadzenie libero, przyjęcie zagrywki tylko dolnym sposobem. Ale myślę, że największą zmianą w tym czasie był wzrost roli taktyki, rozpisania przeciwnika, jak lubi grać. Kiedyś wszystko było takie bardziej +na hura+, był siatkarski romantyzm. Kto był lepszy, ten wygrał. Dziś jest czasem tak, że kto się lepiej przygotuje do meczu, może zwyciężyć - ocenił. Jego zdaniem wrześniowe mistrzostwa świata rozgrywane w Polsce i zakończone złotym medalem "Biało-czerwonych" będą mieć wpływ na odbiór siatkówki w kraju. - Ludzie chcą przychodzić na mecze drużyn mających w składach medalistów MŚ. Od kilku lat trwał siatkarski boom, mam nadzieję, że teraz ci, którzy mu się opierali, przeszli jednak na stronę siatkówki - zauważył. Mimo to, w opinii Gierczyńskiego, siatkówka wciąż nie może się porównywać z piłką nożną. - Futbol to już w zasadzie jest biznes, prawie przemysł. Siatkówka jest jeszcze sportem. Pod względem sukcesów klubowych i reprezentacyjnych bijemy piłkarzy na głowę, ale jeśli chodzi o fenomen dyscypliny, to nie mamy i nie będziemy mieli szans. Trzeba to otwarcie powiedzieć. Możemy troszkę gonić, ale to ciągle będzie duży dystans - podsumował były reprezentant Polski.