To rzadka sytuacja, ale w ligowej hierarchii Trefl Gdańsk jest wyżej od 9-krotnego mistrza Polski, PGE Skry Bełchatów. Dzisiejszy mecz potwierdził, że nie jest to przypadek, "Gdańskie Lwy" stosunkowo łatwo odprawiły bełchatowian w stosunku 3:1. Skra jest w wyraźnym kryzysie o czym mówił na łamach Interii, Mariusz Wlazły wyłączony z dzisiejszego meczu przez kontuzję. - W Skrze spędziłem mnóstwo czasu, mam do tego miejsca i klubu ogromny sentyment. Bełchatów zmienił się w miejsce, w którym wszystkie wartości które nam przyświecały dziś po prostu zginęły. Dzieją się tam rzeczy bardzo nieprzyjemne, z tego powodu jest mi zwyczajnie żal. Od początku mecz przebiegał pod dyktando gospodarzy - po bloku najlepszego na parkiecie Bartłomieja Bołądzia było 7:4, po drugiej stronie wynik starali się trzymać środkowi reprezentanci Polski - Mateusz Bieniek i Karol Kłos. "Gdańskie Lwy" wciąż miały przewagę, ale wynik był na granicy remisu. Wreszcie Bieniek pomylił się, asa zaserwował Bołądź i przewaga miejscowych wzrosła aż do sześciu punktów - 22:16. Seta, który zakończył się stosunkowo łatwą wygraną Trefla 25:18 zakończył udanym atakiem Mikołaj Sawicki, który w ostatnich latach nie zdołał się przebić do podstawowego składu Skry i został bez żalu oddany. Drugi set miał początkowo podobny przebieg - było już nawet 11:4, po tym jak w polu zagrywki pojawił się Bołądź i po nieudanych atakach Włocha Filippo Lanzy i Holendra Dicka Kooya. Przewaga wzrosła do 15:6, gdy nagle coś zacięło się w gdańskiej maszynie, gdy serwował Karol Kłos, ale wciąż było 15:11. To było wszystko na co w tej partii było stać przyjezdnych - "monster block" Patryka Niemca i kolejny as Bołądzia, dały jeszcze wyższą niż w pierwszej partii wygraną "Lwów" - 25:16. Wówczas wreszcie do roboty wzięli się zawodnicy Skry - w trzecim secie role odwróciły się - goście zaczęli partię od prowadzenia 4:1 po asie serwisowym Grzegorza Łomacza i nie oglądali się za siebie. Gdańszczanie nie mogli dogonić gości, po nienajlepszych wystawach doświadczonego Lukasa Kampy, Sawicki został zablokowany przez Bieńka było już 16:8. Trener Trefla, Chorwat Igor Juricić spisał wyraźnie tego seta na straty wpuszczając na boisko dublerów: Kamila Droszyńskiego, Aleksa Nasewicza i Jordana Zaleszczyka. Młodzież walczyła dzielnie, ale ostatecznie to goście byli górą w stosunku 25:19. Podstawowi zawodnicy Trefla odpoczęli i zaczęli czwartego seta z przytupem. Po asach Karola Urbanowicza i Jana Martineza oraz bloku Patryka Niemca było 5:2 i 10:6. Ten set był najbardziej jednostronny ze wszystkich - zakończył się wynikiem 25:15, a cały mecz 3:1. W końcówce na boisku wszedł syn wielokrotnego reprezentanta Polski, Wojciecha Grzyba - Michał. Po tym meczu Trefl jest piąty w tabeli, a Skra dopiero dziesiąta. Bełchatowianom poważnie grozi to, że nie zakwalifikują się do fazy play-off, a przecież w XXI wieku zawsze w nich byli. Trefl Gdańsk - PGE Skra Bełchatów 3:1 (25:18, 25:16, 19:25, 25:15) Trefl: Martinez 6, Niemiec 7, Bołądź 23, Kampa, Urbanowicz 6, Sawicki 19, Perry (libero) oraz Nasevich 4, Zaleszczyk 1, Droszyński, Grzyb. PGE Skra: Kłos 7, Kooy 2, Atanasijevic 16, Łomacz 1, Bieniek 14, Lanza 10, Gruszczyński (libero) oraz Musiał 1, Vasina 5, Mitić. Maciej Słomiński, INTERIA