Decyzja, czy szkoleniowiec zostanie w klubie ma zostać ogłoszona 1 lipca. Bezpośrednio po przegranym czwartym spotkaniu finałowym z PGE Skrą Bełchatów Włoch nie chciał mówić o swojej przyszłości. Mimo że przed sezonem jastrzębianie nie byli uważani za kandydatów do podium, Santilli nie był zadowolony. "Nie mogę się cieszyć ze srebra, bo to wbrew mojej naturze" - wyjaśnił. Do Jastrzębia ściągnął go rodak Tomaso Totolo, który pracował w śląskim klubie na finiszu sezonu 2006/07 po Ryszardzie Bosku i doprowadził drużynę do drugiego miejsca w lidze. Totolo był w zachowaniu uosobieniem mieszkańca Włoch, "szalał" przy linii bocznej. Santilli jest jego przeciwieństwem. Spokojny, wyważony, rzadko traci panowanie nad sobą. Przed podjęciem decyzji w sprawie pracy w Polsce konsultował się z żoną, na ostatnią klubową Wigilię przyszedł z synem. Przed przyjazdem do Polski prowadził włoski zespół Tiscali Cagliari (A2 - czyli druga liga). Pod jego kierunkiem Jastrzębski Węgiel był w lidze kolejno czwarty, trzeci i drugi a ostatnio zdobył też pierwszy w swojej historii Puchar Polski. "Trener ma umowę do końca sezonu, czyli... do końca czerwca. I tyle. Na razie w tej sprawie nie mamy nic do dodania" - powiedział enigmatycznie prezes klubu Zdzisław Grodecki. Santilli w swoich wrażeniach z Polski opublikowanych przez włoską stronę internetową pisał, że "szukał miejsca, a znalazł świat". Nie przeraziła go nawet ciasna klubowa hala. "Budynek przypomina jeszcze o reżimie komunistycznym, obok dziesiątki mieszkań, wszystkie bloki takie same. Lubię patrzeć na twarze ludzi i odczytywać ich historię" - przyznał. Jeśli Włoch zostanie w Jastrzębiu, prawdopodobnie doczeka przenosin drużyny do powstającej hali, mającej pomieścić 3 tysiące kibiców, która ma być gotowa wiosną 2011. Skończy się wtedy granie meczów Ligi Mistrzów i ligowego play- off na zaadaptowanym do siatkówki lodowisku.