Gospodarze dobrze zaczęli. Po skutecznym ataku Macieja Muzaja, szybko objęli dwupunktowe prowadzenie (4:2), które udało im się utrzymywać przez dłuższy czas. Jastrzębianie dobrze serwowali, przez co goście mieli kłopoty z przyjęciem i dobrym rozegraniem, do tego grali niesamowicie ambitnie. W pewnym momencie goniący piłkę Lukas Kampa wylądował na stoliku sędziowskim. Na szczęście nic mu się nie stało i niemiecki rozgrywający JW mógł kontynuować spotkanie. Później, po kolejnym skutecznym ataku Muzaja zrobił się już 9:6 dla miejscowych. Zawodnicy ZAKSY popełniali błędy, jak choćby Mateusz Bieniek, który dał się "złapać" na pojedynczym bloku przez Grzegorza Kosoka (12:9). W chwilę później, po skutecznym ataku Salvadora Olivy, ta przewaga wzrosła już do czterech punktów, tak, że szkoleniowiec kędzierzynian Ferdinando De Giorgi, musiał prosić o czas. Seria błędów jastrzębian spowodowała jednak, że mistrzowie Polski szybko odrobili straty (16:16), a w końcu wyszli na jednopunktowe prowadzenie (18:17). W emocjonującej końcówce szala ważyła się raz na jedną, raz na drugą korzyść. Ostatecznie jednak, więcej zimnej krwi zachowali goście, którzy wygrali do -23. Siatkarze z Jastrzębia nie popisali się przy zagrywce. Kolejne piłki w siatkę posyłali Kampa, Boruch czy Kosok. Rywal wykorzystał to bezlitośnie. Bohaterem w zespole gości był Sam Deroo. Belgijski przyjmujący zdobył w pierwszej partii 6 punktów. Cztery dołożył Dawid Konarski, którym interesuje się klub z dalekiej Japonii. Walka punkt za punkt trwała też w kolejnym secie. Początkowo prowadzili goście. Potem jednak, skuteczne ataki Muzaja i Olivy sprawiły, że zespół z Jastrzębia prowadził dwoma punktami (9:7). I znowu czas musiał wziąć trener De Giorgi. Wkrótce przewaga JW wzrosła do trzech "oczek", kiedy atak skutecznie zakończył Boruch (12:9). Potem losy, podobnie jak w pierwszym secie, odwróciły się. Faworyt wziął się do pracy i nie tylko zniwelował przewagę, ale sam wyszedł na kilkupunktowe prowadzenie. Po kolejnym sprytnym ataku Deroo na tablicy wyników widniał rezultat 16:13. Kiedy po raz kolejny został zatrzymany as gospodarzy Salvador Oliva i zrobiło się 16:20 dla przyjezdnych, to losy drugiej partii były już praktycznie przesądzone. Nie pomógł kolejny czas wzięty przez trenera Marka Lebedewa czy zmiany w zespole, na boisku pojawili się Sebastian Schwartz, Radosław Gil czy Patryk Strzeżek. Ostatecznie ZAKSA łatwa wygrała drugiego seta do 20. Kiedy w trzeciej partii ekipa z Kędzierzyna-Koźla prowadziła 5:3, o czas ponownie poprosił trener Lebedew. Na niewiele się to zdało. Skuteczne ataki Bieńka, świetnego dzisiaj Deroo czy Konarskiego sprawiły, że niesamowicie zmobilizowani goście odskoczyli na cztery punkty (7:3). Tą przewagę skutecznie utrzymywali dalej (15:11). Miejscowi, wspierani przez 3 tys. fanów, starli się jak mogli, ale było to za mało, żeby ugrać chociaż seta ze świetnie dysponowanym przeciwnikiem. W rundzie zasadniczej ZAKSA dwa razy wygrywała z JW po 3:2. Dziś skończyło się na trzech krótkich setach. Wygrana w play-off na wyjeździe za trzy punkty jest dla kędzierzynian bezcenna. W 1/2 PlusLigi gra się tylko dwa spotkania, a o awansie do wielkiego finału decyduje ilość zdobytych punktów. Jeśli jest ona taka sama, to decyduje tzw. "złoty set". W tej sytuacji, żeby zapewnić sobie miejsce w decydującej rozgrywce, ZAKSA musi w środę u siebie wygrać dwa sety. To zapewni grę w wielkim finale. W drugim półfinałowym spotkaniu Skra zmierzy się z Resovią. Pierwszy mecz tych zespołów w sobotę o 17.30. Oba rewanżowe mecze w środę. Z Jastrzębia-Zdroju Michał Zichlarz Półfinał siatkarskiej PlusLigi: Jastrzębski Węgiel - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 0:3 (23:25, 20:25, 19:25) Rewanż 12 kwietnia w Kędzierzynie-Koźlu (godz. 18)