Zespół z Olsztyna w ostatnich dwóch meczach nie dał szans rywalom z Lublina i Lubina. W poniedziałek ponownie zwyciężył bez straty seta, ale pozostawił po sobie znacznie gorsze wrażenie. Dopiero w trzeciej partii w pełni wykorzystał słabość rywala. Trzy punkty to jednak cenna zdobycz, która pozwala mu odskoczyć w tabeli PlusLigi od Asseco Resovii. W pierwszym secie olsztynianie zagrali zupełnie bez wyrazu. Na początku spotkania olbrzymie problemy w przyjęciu miał Torey Defalco, największa gwiazda drużyny. Zupełnie nie radził sobie z zagrywkami Daniela Gąsiora, który tym razem zastąpił w składzie Rafała Farynę. Czarni odskoczyli rywalom na trzy punkty. Amerykanin szybko zrewanżował się radomianom atakiem i zagrywką, ale nie był tak błyskotliwy, jak w ostatnich kolejkach. W grze Indykpolu było sporo bałaganu. Mimo wszystko w drugiej części seta gospodarze osiągnęli przewagę. W końcówce w ich szykach nieco namieszał jeszcze Gąsior. Próbujący ratować piłkę po jego zagrywce Defalco staranował słupek sędziego. Ostatecznie jednak to drużyna z Olsztyna wygrała 25:22. Indykpol AZS Olsztyn. Javier Weber nie był zadowolony Gospodarze grali w poniedziałek wzmocnieni powrotem Taylora Averilla. Amerykanin ma w tym sezonie sporo pecha i co rusz wypada z gry, ale tym razem pojawił się w podstawowym składzie. Tyle że nie prezentował się najlepiej. Problemy personalne miał tym razem Jakub Bednaruk, trener gości. W jego zespole zabrakło Aleksandra Bergera - w szóstce zastąpił go Bartosz Firszt. Na początku drugiego seta bardziej zdenerwowany znów był jednak opiekun Indykpolu. Javier Weber z niepokojem oglądał, jak jego zawodnicy przeżywają katusze w przyjęciu zagrywki. Znów niemal od początku seta musieli gonić rywali. Dość szybko doskoczyli do gości, ale partia była wyrównana. Grę drużyny z Radomia umiejętnie prowadził Michał Kędzierski, który w drugim secie w efektowny sposób wykorzystywał na środku Bartłomieja Lemańskiego. W końcówce znów jednak lepsi byli olsztynianie. Podwójny blok powstrzymał na prawym skrzydle Gąsiora, seta wygranego przez Indykpol zakończyła nieudana zagrywka Kędzierskiego. PlusLiga. Coraz mniejsze różnice w tabeli, Indykpol AZS goni Aluron Zawiercie Czarni zajmują przedostatnie miejsce w tabeli PlusLigi, a przed tygodniem wyraźnie przegrali z GKS-em Katowice. Mają jednak jeszcze w zapasie dwa zaległe mecze i szansę, by przesunąć się w końcówce sezonu nieco wyżej. W poniedziałek nie poprawili jednak swojego dorobku. Przeszkadzały im w tym liczne błędy w polu zagrywki. Trzeciego seta zdecydowanie lepiej zaczęli gospodarze, którzy wygrali cztery pierwsze akcje. Błędów nie popełniał Karol Butryn, który w dodatku posłał na drugą stronę asa serwisowego. Po tym zagraniu olsztynianie prowadzili już 11:5. Bednaruk próbował coraz głębszych zmian, wprowadził na boisko Farynę i Alexandra Woropajewa. Wśród gospodarzy lepiej zaczął jednak grać Defalco, a radomianie raz za razem się mylili. Przewaga Indykpolu przybrała olbrzymie rozmiary. Ostatecznie olsztynianie wygrali 25:16, a mecz efektownym atakiem zakończył Defalco. Statuetkę dla MVP spotkania po raz czwarty z rzędu otrzymał jednak rozgrywający Jan Firlej. Trzy punkty to kapitał, który zbliża Indykpol do czwartego miejsca w tabeli. Do Aluronu CMC Warty Zawiercie traci jeszcze pięć punktów, ale ma w zapasie jeden zaległy mecz. CZYTAJ TAKŻE: ZAKSA wróciła w dobrym stylu, ale trener musiał interweniować Indykpol AZS Olsztyn - Cerrad Enea Czarni Radom 3:0 (25:22, 25:23, 25:16) Indykpol: Butryn, Averill, Defalco, Firlej, Poręba, Andringa - Gruszczyński (libero) oraz Jakubiszak, Bakiri, Siwczyk Czarni: Gąsior, Lemański, Rusin, Kędzierski, Warda, Firszt - Masłowski (libero) oraz Woropajew, Santana, Faryna