Damian Gołąb: Pana zespół przegrał w półfinale Tauron Pucharu Polski z ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle dopiero po tie-breaku. To wciąż drużyna, która jest o klasę wyżej niż reszta PlusLigi? Igor Kolaković, trener Aluronu CMC Warty Zawiercie: Jej siatkarze ponownie to pokazali. Może jej słabością jest jedynie to, że nie ma zbyt wielu dobrych zawodników na ławce rezerwowych. Nie wiem, co by się stało, gdyby stracili kilku graczy z podstawowego składu. Ale mają 6-7 zawodników, którzy grają naprawdę niezwykłą siatkówkę. Dla mnie w tej chwili najlepszą w Europie. Z pewnością są w tym momencie głównym faworytem do wygrania Ligi Mistrzów. Grają cierpliwie, wiedzą, co zrobić w kluczowych momentach. To naprawdę dobry zespół. Zobacz Sport Interia w nowej odsłonie! Sprawdź! Pana drużyna zakończyła sezon zasadniczy na siódmym miejscu. Jak pan ocenia ten rezultat? - To naprawdę szalony sezon. Nikt nie mógł przewidzieć tego, co się wydarzy. Wiele razy mieliśmy zawodników na kwarantannie, wielu długo miało problemy po covidzie. Część z nich już po przebyciu zakażenia nadal chorowała. Niektórzy nie byli cały czas w stanie trenować tak, jak ja bym tego chciał. W dodatku musieliśmy przez pewien czas trenować bez rezerwowego rozgrywającego, który występował w swojej reprezentacji. Na koniec trochę szkoda, że nie udało nam się zakończyć sezonu w czołowej szóstce. Ale może siódme miejsce wcale tak od niej nie odstaje. Na przykład Skra Bełchatów ma tyle samo zwycięstw, co my, a zajmuje czwartą pozycję. Różnica nie jest więc zbyt wielka. Zagraliśmy sporo bardzo dobrych meczów, oczywiście również trochę złych. Ostatecznie to taki miks lepszych i gorszych momentów, ale siódme miejsce i turniej finałowy PP to coś, co w pewien sposób spełnia moje oczekiwania. Oczywiście, lepiej byłoby awansować do finału PP, ale jeśli za to zagramy w półfinale PlusLigi, będę bardzo szczęśliwy. To pana pierwszy sezon w PlusLidze. Coś pana szczególnie zaskoczyło na polskich boiskach? - Tak. Jestem naprawdę zaskoczony jakością ligi. Tutaj nikt łatwo nie oddaje punktów. Naprawdę nikt. Możesz grać z Będzinem, który zajmuje ostatnią pozycję, a i tak nie dostaniesz od przeciwnika żadnych prezentów. Musisz sam wywalczyć sobie każdy punkt. Jeśli porównać PlusLigę do ligi włoskiej czy rosyjskiej, wyróżnia ją także to, że jest tu naprawdę bardzo dużo rodzimych zawodników na wysokim poziomie. O niektórych przed przyjazdem do Polski w ogóle nie słyszałem. Na przykład wcześniej nawet nie wiedziałem, że istnieje Mateusz Malinowski, podobnie było z Pawłem Halabą. Jestem więc zaskoczony umiejętnościami polskich zawodników. Zagraniczni siatkarze też prezentują dobry poziom. Mam nadzieję, że w kolejnym sezonie będą tu występować jeszcze lepsi obcokrajowcy. Nie jestem sobie w stanie nawet wyobrazić, jak silna będzie wtedy polska liga. Uros Kovacević będzie jednym z tych nowych zawodników, którzy mogą podnieść jej poziom? Wiele głosów łączy go z transferem do pana drużyny. - Nie chcę odnosić się do żadnych głosów. Przepraszam, mogę wypowiadać się tylko w odniesieniu do oficjalnych informacji. Mimo porażki w półfinale PP przed Aluronem wciąż ważne mecze. Czego spodziewa się pan po rywalizacji z Jastrzębskim Węglem w pierwszej rundzie play-off PlusLigi? - Spodziewam się, że będziemy walczyć tak, jak z ZAKS-ą w Pucharze Polski. Tylko tyle. Jeśli nam się to uda, wszystko będzie możliwe. Czasami jednak siatkarze chcą walczyć, ale przeciwnik ogranicza ich swoją wysoką jakością. Jeśli jednak pokażemy nasze umiejętności, tak jak zrobiliśmy to w Pucharze Polski, możemy wygrać. Dlaczego nie? Rozmawiał Damian Gołąb