Damian Gołąb, Interia: Po ponad czterech miesiącach przerwy wraca PlusLiga w nowej odsłonie - w tym sezonie spadają z niej aż trzy zespoły. To doda pikanterii rozgrywkom? Ireneusz Mazur, były selekcjoner reprezentacji Polski, komentator Polsatu Sport: Na pewno tak, chociaż ta pikanteria była już w ostatnim sezonie. Zespoły zdawały sobie sprawę, że przed nimi sezon najtrudniejszy z możliwych. To dla prezesów, trenerów i wszystkich obserwatorów bardzo stresujący moment. Zmniejszenie ligi z 16 do 14 zespołów to krok w dobrą stronę? - Sprawa jest na tyle niejednoznaczna, że nie da się tego określić jednym zdaniem. Kiedy liga była powiększana, było wiele krzyku, uwag. A po zakończeniu sezonu okazywało się, że pomysły nie były złe, wnosiły coś nowego. To nie był pomysł, który sprawiał, że liga traciła na jakości. Teraz wielu zespołom nie jest łatwo pożegnać się z 16-zespołową ligą. Utrzymanie będzie dla wielu problemem. Czy zmniejszona liga będzie lepsza? Tego nie wiem. Będzie to coś, co już było, na pewno nie stracimy na poziomie sportowym. Natomiast dla części zawodników gra w lidze nazywanej najlepszą na świecie, o poziomie porównywalnym do włoskiej, to możliwość kreowania się i po prostu miejsce do gry. Spadek aż trzech zespołów sprawi, że drużyny od początku będą bardziej "spięte"? Trudno spokojnie wchodzić w sezon, skoro już trzy, cztery pierwsze kolejki mogą ustawić drużynę w niekorzystnej sytuacji. - Na pewno będzie duża presja i duży stres. Ale zawsze trzeba było walczyć od samego początku. Niektóre drużyny miały problemy, ale było ciekawie pod kątem poziomu sportowego, rozgrywki były emocjonujące. Była walka i niespodzianki. W tym roku też na pewno będzie ciekawie. Od pierwszych meczów trzeba będzie liczyć punkty i sety. Będzie kilka bardzo gorących pozycji. PlusLiga ciągle pozytywnie nas zaskakuje. Przecież w ostatnich latach nasze zespoły wygrywały w europejskich pucharach, to potwierdza jakość i siłę naszej siatkówki klubowej. Wątpliwości wokół Wilfredo Leona. "Jest wiele oczekiwań, ale też pewna niewiadoma" Latem PlusLiga wzbogaciła się o kilka dużych nazwisk. Wielką uwagę przykuwa Wilfredo Leon, kibice wiele się po nim spodziewają. Sprosta oczekiwaniom po ciężkim sezonie olimpijskim? W poprzednim sezonie klubowym miał duże problemy z kontuzjami. - Zawodników, którzy będą okrętami flagowymi naszej ligi, jest paru. Bartosz Kurek, Aaron Russell, kilku zawodników młodszego pokolenia. Dodajmy do tego wielu aktualnych medalistów olimpijskich, nie tylko z Polski. Leon jest graczem, wobec którego jest wiele oczekiwań, ale jest też pewna niewiadoma. Od samego początku robi się gorąco - wielu kibiców czekało na jego występ w Bogdanka Volley Cup im. Tomasza Wójtowicza. Tak się nie stało, to było dość duże rozczarowanie. Nie do końca wiemy, jaka była przyczyna. Wiemy, że potrzebna jest jakaś regeneracja, że może go zabraknąć na początku ligi. A przecież, jak wspominaliśmy, od samego początku trzeba grać na wysokich obrotach. A Leon ma być osią obrotową zespołu Bogdanki, który rozbudził już oczekiwania. I nie będzie tak, że "bez Leona się nie liczy". Wobec lublinian nie będzie taryfy ulgowej. Leon będzie dźwigać na sobie bardzo dużą odpowiedzialność - za wynik, własną postawę i styl gry. Myślę, że to będzie co najmniej taka sama odpowiedzialność, jak w reprezentacji. Tam zdał egzamin, szczególnie w ważnych meczach utrzymał poziom sportowy i skuteczność. Ale w lidze też są oczekiwania. Wspomniał pan o Bartoszu Kurku. To człowiek, na którym można oprzeć nowy projekt w Grupie Azoty ZAKS-ie Kędzierzyn-Koźle, by wrócić do czołówki po nieudanym sezonie? - Na pewno tak. Ale w ZAKS-ie pozostał jednak pewien szkielet: Marcin Janusz, Erik Shoji, David Smith. W związku z tym Kurek dojdzie do bardzo mocnego fundamentu. I prawdopodobnie żadnej niespodzianki ani problemów nie będzie. Trzeba tylko trzymać kciuki za zdrowie Bartosza. Dodajmy do tego trenera Andreę Gianiego, który przychodzi w aureoli złotego medalu olimpijskiego. Czekamy na to, jak to będzie wyglądało, ale Kurek będzie miał wsparcie, minimalną strefę komfortu. Przecież w zespole będzie mieć choćby Rafała Szymurę, zawodnika, którego stać na grę w reprezentacji Polski. ZAKSA wymieniła jednak całe skrzydła - nie będzie w niej już Aleksandra Śliwki, Łukasza Kaczmarka i Bartosza Bednorza. Nowy skład jest w stanie przywrócić ZAKS-ę na najwyższą ligową półkę? - Ale w drużynie pozostał Daniel Chitigoi, jeden z bardziej utalentowanych graczy, o dużych możliwościach. Przy doświadczonym trenerze z klasą niewątpliwie jest szansa, że ten chłopak się rozwinie. ZAKSI-e wrócić do ścisłej czołówki będzie jednak bardzo trudno. Jednym tchem można wymienić mocne zespoły: Jastrzębski Węgiel, PGE Projekt Warszawa, Aluron CMC Wartę Zawiercie, Asseco Resovię. Wejście do czwórki będzie więc bardzo trudne, ale nie niemożliwe. Wiele będzie zależeć od zdrowia czołowych postaci ZAKS-y - Marcina Janusza czy Bartosza Kurka, a nawet Chitigoia, który może odgrywać ważną rolę. Gdybym miał stawiać pieniądze, pewnie bym nie postawił, że ZAKSA zagra w strefie medalowej. Ale to nie jest niemożliwe. Przełomowe wieści w sprawie Mateusza Bieńka. Klub szybko się pochwalił PlusLiga. Kto mistrzem Polski? Ireneusz Mazur stawia na Jastrzębski Węgiel Wymienił pan czwórkę faworytów. Czy któryś z tych zespołów jest, przynajmniej "na papierze", o pół kroku przed resztą? Wiele mówi się o tym, że Warta Zawiercie z Aaronem Russellem i Jurijem Gladyrem ma najbardziej kompletny skład i może być kandydatem numer jeden do mistrzostwa. - Ja stawiałem na zespół z doświadczeniem i stabilnym składem, do mistrzostwa Polski typowałem Jastrzębski Węgiel. Natomiast bardzo blisko sytuuję PGE Projekt Warszawa. Nie zdziwiłbym się, gdyby to on zdobył mistrzostwo. Ale i Zawiercie jest podobnym zespołem. To kwestia "urody" tej drużyny. Bartosz Kwolek to coraz bardziej dojrzały, wartościowy gracz. Aż boli, że nie znalazł się w reprezentacji Polski, jego gra byłaby w niektórych momentach zbawieniem dla drużyny. Aaron Russell to świetny siatkarz, cenię go bardzo wysoko. On, Kwolek, Leon, Tomasz Fornal - to postaci, które pływają na tym samym poziomie. Widzi pan Jastrzębski Węgiel ze złotem ze względu na trzon zespołu, czyli Fornala, Benjamina Toniuttiego, Jakuba Popiwczaka i Norberta Hubera? Główne wzmocnienia to Łukasz Kaczmarek i Timothee Carle. - Postawiłem na Jastrzębski Węgiel. Doświadczenie uczy mnie, że zespoły, które sięgają po mistrzostwo Polski, często mają odpowiedni rozpęd. Im trochę łatwiej zdobywać trofea, jakość gry idzie jakby z rozpędu. Jeśli tylko zespół się nie wypali. Myślę, że Jastrzębie jest jeszcze na etapie głodu zwycięstw, jest o drobinkę piasku przed innymi faworytami. Kaczmarek? Jest wiele kontrowersji co do jego formy sportowej. Musi naprawdę szybko się odbudowywać. W meczach, w których go oglądałem, był jeszcze daleki od swojej optymalnej formy. Ale wierzę w jego "gwiazdę", w to, co prezentował w ZAKS-ie. To dzięki niemu, Aleksandrowi Śliwce, Bartoszowi Bednorzowi kędzierzynianie funkcjonowali na najwyższym światowym poziomie. To daje Kaczmarkowi świadectwo. Ale w Jastrzębskim Węglu musi wejść w duże buty po tym, jak w poprzednim sezonie prezentował się tam Jean Patry. - Zostały duże buty i duże oczekiwania. Nie wystarczy samo nazwisko, trzeba być skutecznym, i to na wysokim poziomie. Zawsze uważnie obserwuje pan młodych siatkarzy. Na kim w tym roku w PlusLidze warto zawiesić oko? Kto powinien zrobić duży krok do przodu? - Na razie nie wypływa nikt nowy. Jestem stały w swoich oczekiwaniach. Michał Gierżot i Dawid Dulski to postaci z nowego pokolenia, w granicach 22-23 lat. Na razie nie ma chyba innych odważnych decyzji. Wyjątkiem był Daniel Pliński, który dwa lata temu postawił właśnie na Gierżota i systematycznie trzyma go na boisku. Liczę na to, że Michał będzie postacią, która zrobi krok do przodu. Z jego grą, parametrami fizycznymi i charakterem wiąże się siła drużyny z Nysy. Rozmawiał Damian Gołąb