- Wolałbym, żeby mój były klub dotarł do finału i spłatał figla Zenitowi - mówił atakujący Asseco Resovii Bartosz Kurek po meczu z obrońcą tytułu, który rzeszowianie przegrali 1:3. Życzenie reprezentanta Polski nie spełniło się. Cucine Lube Civitanova doznało klęski z innym włoskim zespołem Trentino Diatec (0:3). Sentymenty Kurek musiał odłożyć na bok w boju o brąz Ligi Mistrzów. Gwiazdą włoskiego zespołu jest Kubańczyk z włoskim paszportem Osmany Juantorena i to właśnie on rozpoczął niedzielny pojedynek. Swoją zagrywką sprawił sporo kłopotów podopiecznym Andrzeja Kowala, co odbiło się na wyniku (0:2). Pierwszy punkt dla mistrzów Polski zdobył kapitan Olieg Archem. Gra Resovii wyraźnie się nie "kleiła". Gospodarze mieli problemy z "przebiciem" się przez blok rywali. Nawet Kurek. Na pierwszej przerwie technicznej siatkarze Gianlorenzo Blenginiego prowadzili już 8:4. W kolejnych fragmentach gra się wyrównała. W ekipie z Rzeszowa punktowali Kurek, Achrem i Dmytro Paszycki. Po drugiej stronie siatki wysoką skuteczność prezentowali: Juantorena, serbski środkowy Marko Podrascanin i włoski weteran Alessandro Fei. Goście spokojnie utrzymywali bezpieczną przewagę. Resovia odrobiła niemal całą stratę, kiedy zablokowany został Klemen Cebulj (16:17). Co z tego, skoro Włosi za chwilę znów "doskoczyli" na trzy punkty (Fei popisał się asem serwisowym - 19:16). Kibice zagrzewali rzeszowian do walki głośnym dopingiem, a trener Kowal w krótkim odstępie czasu wykorzystał dwie przysługujące mu przerwy. Nic to nie dało. Pierwszą partię zakończył ten, który mecz rozpoczął, czyli Juantorena. Reprezentant Włoch zaatakował sprytnie po rękach Achrema dając setbola swojej drużynie (24:20), a chwilę potem posłał asa. Siatkarze Lube prezentowali się zdecydowanie lepiej niż w sobotę. Widać było, że chcą stanąć na podium Ligi Mistrzów. Rzeszowianie musieli poprawić swoją grę, bo medal wymykał im się z rąk. Na początku drugiej partii obie drużyny raziły sporo ilością popsutych zagrywek. Przy stanie 6:7 oglądaliśmy długą wymianę zakończą soczystym atakiem Kurka. Sędziowie przyznali punkt Resovii, ale po wideoweryfikacji okazało się, że piłka wylądowała poza boiskiem. Zamiast 7:7 zrobiło się 6:8. Rzeszowianie na szczęście szybko odrobili straty, a w głównych rolach wystąpili Thomas Jaeschke (zagrywka) i Russell Holmes (blok). Potem oglądaliśmy walkę punkt za punkt aż do momentu, kiedy w polu zagrywki stanął Juantorena. Gwiazdor Lube zaserwował asa i zrobiło się 18:16 dla gości. Trener Kowal natychmiast poprosił o przerwę. Pomogło, bo rzeszowianie zrobili przejście. Resovia musiała teraz zdobywać punkty przy własnym serwisie. Bardzo dobrym posunięciem trenera Kowala było wprowadzenie na zagrywkę Dawida Dryji. Głównie dzięki niemu mistrzowie Polski doprowadzili do remisu 21:21, a kiedy wreszcie zablokowali Junatorenę prowadzili 22:21. Włosi odpłacili się tym samym zatrzymując Kurka i to oni byli krok bliżej zwycięstwa w drugiej partii (23:22). Kiedy zagrywkę zepsuł Jaeschke Lube miało setbola (24:23). Resovia wyszła z opresji za sprawą Archema, który skutecznie zaatakował z trudnej piłki. Następna akcja padła łupem polskiego zespołu (blok Kurka). Wojnę nerwów rozstrzygnęła na swoją korzyść Resovia, a ostatni punkt w tej partii zdobyła zatrzymując atak Cebulja. Na ostateczną decyzję trzeba było chwilę poczekać ponieważ trener Blengini poprosił o wideoweryfikację. Punkt został przyznany rzeszowianom - 27:25 i 1:1 w setach. Resovia złapał swój rytm. Wreszcie znalazła też sposób na Juantorenę, który na początku trzeciej odsłony kilka razy zapoznał się z blokiem gospodarzy. Naszemu zespołowi dopisało także szczęście, jak przy zagrywce Fabina Drzyzgi. Na pierwszej przerwie technicznej Resovia prowadziła 8:4. Włosi nie zamierzali się łatwo poddać. Szybko odrobili całą stratę (11:11). Później dużo pracy mieli sędziowie obsługujący system challenge. Trenerzy obu drużyn korzystali z wideoweryfikacji dosyć często. Na drugiej przerwie technicznej to Włosi prowadzili dwoma punktami (16:14). Teraz mistrzowie Polski musieli gonić wynik. Ich wysiłki przyniosły skutek głównie za sprawą skutecznej gry blokiem, o czym przekonał się m.in. Cebulj (16:16). Resovia poszła za ciosem. W decydujących fragmentach sprawy w swoję ręce wzięli Kurek i Achrem. W końcówce kibice oglądali serię popsutych zagrywek, a decydujący błąd, dający Resovii zwycięstwo w tym secie, popełnił Dragan Stanković.