W dziewiątej kolejce drużyny z dolnej części tabeli zdobywały punkty. Cuprum Lubin pokonało PGE Skrę Bełchatów, Barkom Każany Lwów i Cerrad Enea Czarni Radom przegrały dopiero po tie-breakach. Bielszczanie, którzy w tym sezonie wygrali tylko raz, tracą więc do rywali coraz więcej. Ich nowy trener Serhij Kapelus na razie nie tchnął nowego ducha w drużynę. Rywale z Katowic mieli w poniedziałek słabsze momenty, ale w całym meczu byli wyraźnie lepsi od rywali. W składzie bielszczan ponownie pojawił się Radosław Gil. 25-letni rozgrywający wskoczył do szóstki w miejsce Pierre’a Pujola. Jego zespół prowadził wyrównaną walkę z rywalami do połowy seta. Wówczas katowiczanie odskoczyli na trzy punkty. Gdy Piotr Hain zatrzymał blokiem atak Rolanda Gergye’a, GKS prowadził już 18:14. Węgierski przyjmujący po chwili zrehabilitował się świetną zagrywką, a później również efektownym zagraniem piłki z obrotem w powietrzu, które zaskoczyło rywali. Losy seta rozstrzygnął jednak Jakub Jarosz. Najpierw poradził sobie w ataku na prawym skrzydle, potem zdobył dwa punkty zagrywką i goście wygrali 25:21. BBTS Bielsko-Biała wyrównuje. Jake Hanes liderem w ataku Katowiczanie w ostatnich tygodniach mogą być zadowoleni ze swoich wyników. Przed meczem w Bielsku-Białej wygrali trzy z czterech spotkań w PlusLidze. Przegrali jedynie z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. Mają już też za sobą poważne problemy kadrowe, przez które awaryjnie sprowadzili na Górny Śląsk środkowego Sebastiana Adamczyka. Zawodnik wypożyczony z PGE Skry Bełchatów pojawił się na boisku w trakcie drugiej partii, gdy w ataku nie radził sobie Hain. Po przeciwnej stronie siatki drugą partię w roli środkowego rozpoczął z kolei Wojciech Siek, który zastąpił Adriana Hunka. Gospodarze objęli prowadzenie 8:5 i przez dłuższy czas utrzymywali się na czele. Przed końcówką seta asem serwisowym popisał się Hanes, najskuteczniejszy zawodnik BBTS-u. Prowadzenie udało się utrzymać do końca, bielszczanie skuteczniej atakowali, dokładniej przyjmowali i wygrali 25:20. PlusLiga. GKS Katowice nadal w pierwszej ósemce Trzecią partię BBTS ponownie rozpoczął od szybko osiągniętego prowadzenia. Trzy punkty przewagi tym razem zapewnił serwis Dawida Wocha. Znów udało się ją długo utrzymać, ale tym razem już nie do końca seta. Przy stanie 16:13 bielszczanie stracili cztery punkty z rzędu. Po chwili szala przechyliła się na stronę gości, ważne punkty jeszcze raz zdobył Jarosz. GKS wygrał 25:22. Kapitan katowiczan rozgrywał zresztą kapitalną partię, atakując ze skutecznością powyżej 70 procent. Na początku czwartego seta do jego ataków doszedł jeszcze blok siatkarzy GKS-u i zespół w końcu nie musiał gonić gospodarzy. Gdy rozgrywający Georgi Seganow zablokował atak Jakuba Urbanowicza, katowiczanie prowadzili już 16:12. Tę przewagę utrzymali do końca spotkania. Wkrótce zatrzymali na siatce Hanesa, dwoma znakomitymi zagrywkami popisał się Jakub Szymański. Goście wygrali 25:19. Statuetkę dla MVP spotkania, po raz czwarty w tym sezonie, otrzymał Jarosz. W meczu z bielszczanami zdobył 23 punkty. Kliknij i sprawdź aktualną tabelę PlusLigi! Po szóstej wygranej w tym sezonie GKS zajmuje siódme miejsce w ligowej tabeli. Trzeba jednak pamiętać, że katowiczanie rozegrali o mecz więcej niż większość stawki. BBTS ugrzązł na dnie, do przedostatniego zespołu z Radomia traci już pięć punktów. BBTS Bielsko-Biała - GKS Katowice 1:3 (21:25, 25:20, 22:25, 19:25) BBTS: Hanes, Hunek, Urbanowicz, Gil, Woch, Gergye - Teklak (libero) oraz Siek, Sinoski, Formela GKS: Jarosz, Hain, Szymański, Seganow, Kania, Rousseaux - Mariański (libero) oraz Mielczarek, Adamczyk, Domagała, Ogórek (libero)