Nie pomagały zmiany trenera ani roszady w składzie. Zawodnikom z Nysy szło w tym sezonie fatalnie. Poza gładkimi porażkami Stal przegrywała również tie-breaki, co dodatkowo hamowało drużynę. Gdy jednak w końcu się przełamała, to z przytupem. W poniedziałek w hali Globus pewnie wygrała z zespołem z Lublina, który bije się o czołową ósemkę. A przecież w pierwszym secie to gospodarze dość szybko odskoczyli rywalom na cztery punkty. Na blok lubelskich siatkarzy nadział się Kamil Dębski, który zastąpił w składzie Nikołaja Penczewa. Po chwili tak samo powstrzymany został Wassim Ben Tara. Problemem było też przyjęcie zagrywki. Dębski błyskawicznie zrewanżował się jednak rywalom dobrym serwisem i doprowadził do remisu 10:10. Set się wyrównał, długo na prowadzeniu byli nawet goście. Później mocna zagrywka pomogła jednak lublinianom. Tyle że zmarnowali cztery piłki setowe, a potem kilka szans mieli rywale. I to oni wygrali 32:30, gdy w aut zaatakował Jan Nowakowski. Stal Nysa zaskakuje faworyta Zespół z Lublina jest jedną z rewelacji obecnego sezonu PlusLigi. Przed poniedziałkowym spotkaniem LUK zajmował ósmą pozycję w tabeli. Przed tygodniem przegrał z Treflem Gdańsk, ale wcześniej zanotował cztery wygrane z rzędu. We własnej hali zwyciężył dotąd w trzech z pięciu spotkań. Drugiego seta znów zaczął lepiej od rywali. Tym razem siatkarze z Lublina wypracowali sobie trzy punkty przewagi. Dobrze prezentowali się skrzydłowi gospodarzy - w trudnych sytuacjach ataki kończyli Bartosz Filipiak i Wojciech Włodarczyk. Stal ponownie była jednak w stanie doprowadzić do remisu. W ataku zupełnie nie radzili sobie środkowi z Lublina, po stronie gospodarzy coraz więcej było błędów. Tymczasem rywale wzmocnili zagrywkę i LUK przegrywał 15:17. Gospodarze nie potrafili utrzymać skuteczności w ataku. Zawodził nawet Filipiak, trener Dariusz Daszkiewicz zdecydował się więc na podwójną zmianę atakującego i rozgrywającego. Stali nie udało się już jednak powstrzymać, lublinianie przegrali 22:25. Stal wygrała po raz pierwszy. I to za trzy punkty Stal w poprzednim sezonie, jako bieniaminek, dość spokojnie utrzymała się w PlusLidze. W aktualnych rozgrywkach ma jednak olbrzymie problemy. Wciąż czeka na pierwsze zwycięstwo, ma już na koncie 12 porażek. Przed meczem w Lublinie nie wytrzymali fani z Nysy. Klub Kibica Stali ogłosił, że ze względu na “tragiczną postawę" siatkarzy nie będzie ich dopingować. W poniedziałek zawodnicy z Nysy radzili sobie jednak dobrze. W dodatku LUK już na początku trzeciej partii stracił rozgrywającego. Grzegorz Pająk musiał opuścić boisko z powodu problemów z kręgosłupem, zastąpił go Igor Gniecki. Mimo zmiany gospodarze i w tym secie dość szybko odskoczyli rywalom na trzy punkty. Jeszcze raz jednak równie szybko postradali przewagę. Co więcej, to siatkarze z Nysy prowadzili 15:12. Po ich stronie skutecznym egzekutorem był Ben Tara, w drużynie było coraz więcej uśmiechów i luzu. Lublinianie zbliżyli się do rywali na punkt po asie serwisowym Filipiaka, ale w końcówce Stal znów zachowała zimną krew. W ostatniej akcji jej siatkarze powstrzymali blokiem atakującego gospodarzy i zespół z Nysy wygrał 25:22. Spotkanie w Lublinie było ostatnim tegorocznym meczem Stali o ligowe punkty. Przed świętami czeka ją jeszcze starcie w Pucharze Polski z Chrobrym Głogów. LUK zmierzy się w tych rozgrywkach z Gwardią Wrocław, a 29 grudnia zagra też w lidze z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. LUK Lublin - Stal Nysa 0:3 (30:32, 22:25, 22:25) LUK: Filipiak, Nowakowski, Wachnik, Pająk, Stajer, Włodarczyk - Watten (libero) oraz Gregorowicz (libero), Romać, Gniecki Stal: Ben Tara, M’Baye, Dębski, Komenda, Zajder, Kwasowski - Dembiec (libero) oraz Szwaradzki, Penczew Czytaj także:Seria ZAKS-y przerwana. Ale kończy rok niepokonanaResovia znów pod wodą. "Dopadł nas pech"Damian Gołąb