Drzyzga w przeszłości występował m.in. w drużynach z Częstochowy i Warszawy. Celem zarówno jednego, jak i drugiego zespołu była walka o awans do play off i sprawienie jak najwięcej niespodzianek w meczach z faworyzowanymi rywalami. W Resovii, która zdobyła w dwóch ostatnich sezonach mistrzostwo Polski, 23-letni siatkarz stoi przed innymi wyzwaniami. "Tu odczuwalna jest większa presja wyniku, co może troszkę spiąć lub poplątać nogi. Jest jednak też na pewno łatwiej, bo przeciwnik nie koncentruje się na jednych czy dwóch graczach tylko na całej naszej piątce w ataku. Odpowiedzialność jest więc rozłożona, co bardzo pomaga" - zapewnił. Rozgrywający nieraz podkreślał, że w Rzeszowie ma okazję występować z wieloma klasowymi zawodnikami. Żaden z nich nie miał dotychczas do niego pretensji o to, że np. dostaje za mało piłek. "Tutaj jeszcze mi się to nie zdarzyło. Jesteśmy prawdziwym kolektywem, a zawodnicy są świetnie dobrani pod względem charakteru. O nikim nie można powiedzieć złego słowa, stąd brawa dla osób, które budowały ten zespół" - zaznaczył. Przykładem współpracy pozaboiskowej zawodników drużyny z Podkarpacia może być akcja "Movember", w którą zaangażowało się w tym roku kilku podopiecznych trenera Andrzeja Kowala. W jej ramach przez cały listopad nosili wąsy, propagując w ten sposób walkę z rakiem prostaty i zachęcając mężczyzn do zdrowego trybu życia. "To była inicjatywa Paula Lotmana. Nie musiał nas jednak namawiać. Rzucił hasło i kto chciał, to się zgłosił" - powiedział Drzyzga, który wraz z m.in. Grzegorzem Kosokiem, Dawidem Konarskim, Jochenem Schoepsem i Wojciechem Grzybem przyłączył się do akcji. Jak jednak dodał, charakterystycznego zarostu pozbył się tuż po spotkaniu z Lotosem Treflem Gdańsk (3:0), który rozgrywany był 30 listopada. "Chciałem to zrobić bardzo szybko, bo delikatnie mówiąc dziewczyna miała tego już dość. Dla mnie też nie było to zbyt wygodne, ale mieliśmy cel i fajnie, że wypełniliśmy go od pierwszego do ostatniego dnia" - zauważył. 23-letni siatkarz zadowolony jest także z faktu, że w sobotnim pojedynku Resovia po raz kolejny nie straciła punktów w meczu z potencjalnie słabszym rywalem. "Myślę, że zostały wyciągnięte wnioski z poprzedniego sezonu. Na każdym kroku przypomina się nam o tym, żeby przypadkiem głowa gdzieś nie odpłynęła, gdy gramy ze słabszym zespołem i żeby nie tracić głupio jednego czy dwóch punktów" - zaznaczył. Grając z Lotosem Drzyzga zmierzył się z Krzysztofem Wierzbowskim, Maciejem Zajderem oraz Wojciechem Żalińskim, z którymi w poprzednim sezonie bronił barw AZS Politechniki Warszawskiej. Nie uważa jednak, by pomogło to znacznie w pokonaniu ekipy z Gdańska. "Ich było więcej, więc na pewno było im łatwiej mnie rozpisać. To oczywiście żart, a tak na poważnie nie ma to większego znaczenia. Na pewno przyjemnie porozmawiać po meczu, wymienić kilka spostrzeżeń, bo żyjemy teraz w innych miastach" - podkreślił.