ZAKSA już wcześniej zapewniła sobie awans do play-off z pierwszego miejsca w tabeli. Resovia, pokonując w sobotni wieczór w ostatniej kolejce fazy zasadniczej właśnie kędzierzynian, zagwarantowała sobie drugą lokatę. Wiadomo, że w półfinale znajdą się również PGE Skra Bełchatów i Jastrzębski Węgiel. Do ustalenia została kolejność tych dwóch drużyn. Bełchatowianie w niedzielę o godz. 17.30 rozegrają mecz z Effectorem Kielce i muszą go wygrać w dowolnym stosunku, by zająć trzecie miejsce po pierwszej części rozgrywek. Jeśli tak się stanie, w półfinale trafią na rzeszowian, a jastrzębianie na obrońców tytułu. "Sport widział już różne historie. Nawet takie, że Skra potrafiła przegrać w ubiegłym sezonie seta z BBTS Bielsko-Biała (co kosztowało ją utratę szansy na występ w finale - przyp.). Zakładam jednak, że w półfinale spotkamy się z zespołem z Bełchatowa" - zastrzegł trener Resovii Andrzej Kowal. Bardzo stonowanie do sprawy podchodzili zawodnicy Zaksy. Libero mistrza kraju Paweł Zatorski zaznaczył, że on i koledzy z zespołu powstrzymują się od komentowania tego, bo jeszcze wszystko się może zdarzyć. Podobnie do tematu odniósł się Rafał Buszek. "Jeszcze nie wiadomo, z kim zagramy. To musiałby być jakiś cud? Cuda zdarzają się też w sporcie, więc poczekajmy" - podkreślił przyjmujący kędzierzynian. Fabian Drzyzga przyznał, że jego drużyna skupia się na sobie, ale też ma zespół, z którym chciałby się teraz zmierzyć. "Ze Skrą wygraliśmy już w tym sezonie w fazie zasadniczej, z Jastrzębiem jeszcze nie. Nawet może byłoby fajnie zmierzyć się teraz z tą drugą ekipą, żeby się zrewanżować" - powiedział rozgrywający ekipy z Podkarpacia. W sobotni wieczór pojedynek między mistrzem i wicemistrzem Polski był zaskakująco jednostronny - podopieczni Kowala wygrali 3:0. "Nikt się nie spodziewał, że taki będzie wynik tego spotkania. Może nikt poza rzeszowianami. Ale przed nami teraz najważniejsze spotkania w sezonie i walka o medale. Rywale na pewno lepiej zagrywali i to ustawiło cały mecz" - podsumował Buszek. Zatorski zapewnił, że on i jego koledzy nie mieli kłopotu z mobilizacją przed tym spotkaniem mimo, że jego wynik nie miał dla ich sytuacji w tabeli już żadnego znaczenia. "Jesteśmy profesjonalistami. Poza tym traktowaliśmy ten mecz jako przygotowanie do półfinału. Liczyliśmy na wygraną i trener mocno nas przestrzegał, żebyśmy nie podeszli do tego spotkania jakby nie miało na nic wpływu z naszej perspektywy. Widać jednak było, że Resovia zaciekle walczyła o to drugie miejsce po fazie zasadniczej. Wywarli na nas bardzo dużą presję. Liczby mówią swoje - w drugim secie mieli 90-procentową skuteczność w ataku" - analizował. Wśród graczy z Rzeszowa opinie dotyczące nastawienia rywali były różne. Kapitan rzeszowian Jochen Schoeps przyznał, że być może jego drużyna była bardziej zdeterminowana, a przeciwnicy mogli już nieco bardziej skupić się na przygotowaniach do fazy play-off. Innego zdania był Bartłomiej Lemański. "Nie sądzę, by zespół taki jak ZAKSA odpuścił sobie mecz tylko dlatego, że był dla nich o nic. Możemy się ponownie zmierzyć nawet w finale i wynik tego pojedynku mógłby wpłynąć wówczas negatywnie na rywali" - ocenił środkowy.