Wicemistrzowie Polski są liderem tabeli, choć latem pod znakiem zapytania stało, czy w ogóle przystąpią do rozgrywek. - Zeszła już z nas presja. Największa była, gdy 24 godziny decydowały o tym, czy klub będzie nadal istniał. Ja przebywałem wtedy w Japonii na Pucharze Świata i byłem cały czas na łączach z Piotrem Gackiem (prezes dawnego ONICO Warszawa, obecnie dyrektor sportowy Vervy - red.) i było bardzo blisko, by zabrakło męskiej siatkówki w Warszawie. Na szczęście ten czarny scenariusz się nie sprawdził, a ten nowy - bardziej kolorowy - wychodzi bardzo dobrze. Bo jak na razie wygraliśmy wszystkie mecze i będziemy chcieli tę passę kontynuować - powiedział Damian Wojtaszek. Zapewnił, że on i jego koledzy już nie myślą o trudnej sytuacji, w jakiej klub był jeszcze wczesną jesienią. - Wszystko jest już bardzo dobrze, zaległe pensję do nas dotarły i to, czego potrzebujemy w klubie, już mamy. Zostaje nam tylko i wyłącznie trenować, ciężko pracować i wygrywać mecze - podkreślił reprezentacyjny libero. Jego zdaniem nie można mówić, by zwycięska seria była efektem tego, że drużyna - z uwagi na wspomniane wcześniej kłopoty - grała bez presji wyniku. - Nie powiedziałbym tak, bo każdy mecz jest na wagę złota. Jeden punkt może decydować o tym, z którego miejsca wejdzie się do fazy play off - zastrzegł. Z przymrużeniem oka na pytanie o przyczynę tak dobrej passy odpowiedział z kolei Bartosz Kwolek. - Po prostu mamy szczęście? A tak na poważnie, to nie wiem. Wydaje się, że z meczu na mecz gramy coraz lepiej. Ale wiadomo, że przyjdą jeszcze cięższe momenty, bo gramy prawie cały czas jedną "szóstką", a tych spotkań jest naprawdę dużo. Mam nadzieję, że ta seria będzie trwała tak długo jak to tylko możliwe, ale bądźmy realistami. Wiadomo, że kiedyś przyjdzie porażka i najważniejsze, by się wtedy podnieść - podsumował w rozmowie z dziennikarzami. Jako największy mankament w grze Vervy wskazał pojawiające się przestoje. - Gramy fajną siatkówkę, a nagle jakby nam ktoś wyjął wtyczkę i prąd odciął. Tracimy wówczas punkty seriami. To na pewno trzeba wyeliminować - ocenił przyjmujący. Kolejnym rywalem stołecznej ekipy będzie PGE Skra Bełchatów, która w niedzielę przegrała z broniącą tytułu Grupą Azoty Zaksą Kędzierzyn-Koźle 0-3. - Bełchatowianie trafili w tej kolejce na ciężkiego przeciwnika, choć myślałem, że bardziej powalczą. Nie patrzymy jednak na to, co robią rywale. Skupiamy się wyłącznie na naszej grze, która może być jeszcze lepsza - zaznaczył w rozmowie z prasą Wojtaszek. Verva wciąż ma do dyspozycji tylko jednego nominalnego atakującego - sprowadzonego w trybie awaryjnym tuż przed sezonem Jana Króla. W niedzielę podczas meczu z Cerrad Eneą Czarnymi Radom (3-0) w składzie pojawił się po raz pierwszy Artur Udrys. Białorusin, który pod koniec przygotowań do sezonu zmagał się z urazem kolana, jeszcze nie zaprezentował się podczas walki o punkty, ale jego koledzy liczą, że już niedługo ich wspomoże. - To kolejny krok. Mam nadzieję, że to już kwestia dni, kiedy zacznie normalnie trenować, a od tego do grania już jest krótka droga - zapewnił Kwolek. Wojtaszek zaś dodał, że spotkanie z Czarnymi było ostatnim ligowym pojedynkiem, który Verva rozegrała w Arenie Ursynów. W tym obiekcie siatkarze z Warszawy zaprezentują się jeszcze raz - na początku grudnia w meczu Ligi Mistrzów z francuskim Tours. Pozostałe mecze rozgrywać będą na Torwarze.