Już w pierwszym meczu PlusLigi w tym sezonie niemiecki przyjmujący Denis Kaliberda nabawił się poważnego urazu stawu barkowego oraz łokciowego i nieprędko wróci do gry. Na problemy z kolanami narzeka mający też polskie obywatelstwo włoski atakujący Michał Łasko, a w sobotnim meczu nogę uszkodził libero Damian Wojtaszek. Kilku innych zawodników z tego klubu również miało lub ma drobniejsze dolegliwości. "Co zrobić? Mam chodzić codziennie do kościoła i modlić się, by nie stracić kolejnego gracza? Jestem wierzący, ale nie sądzę, żeby to pomogło" - podkreślił Piazza. Z ośmiu dotychczasowych pojedynków ligowych z udziałem jastrzębian aż cztery zakończyły się piątym setem, w tym te z zespołami - teoretycznie - zdecydowanie słabszymi. W dwóch przypadkach ekipa z województwa śląskiego prowadziła już 2:0, ale stracili szansę na komplet punktów i pozwolili rywalom na doprowadzenie do tie-breaka. "Uważam, że można przeciwnikowi zrobić prezent raz, ale nie więcej. Taka jest moja opinia. Nie jesteśmy robotami. Niemożliwym jest grać bez błędów, ale podarowaliśmy już za dużo naprawdę wielkich prezentów" - ocenił trener brązowych medalistów poprzedniego sezonu. Jak zaznaczył, w tej sytuacji niezbędne jest skupienie i praca nad podejściem do każdej pojedynczej akcji. "Kocham moją pracę i chcę być coraz lepszy z każdym dniem i z każdym treningiem. Musimy nauczyć się traktować każdą piłkę, jakby to była wymiana decydująca o mistrzostwie świata. Z taką mentalnością można coś zmienić w grze. To jednak żmudna i niełatwa praca" - zastrzegł. Włoski szkoleniowiec podkreślił, że prowadzenia objętej przez niego latem drużyny nie ułatwia brak czasu na treningi. Daje to o sobie znać przy okazji meczów wyjazdowych zarówno w Lidze Mistrzów, jak i w krajowych rozgrywkach. "Rozmawiałem o tym z moimi zawodnikami. W takich sytuacjach ciągle tylko podróżujemy, gramy mecz, śpimy, wstajemy i jedziemy w kolejne miejsce. Czasu na przećwiczenie pewnych elementów jest już naprawdę niewiele. Nasze zajęcia przed sobotnim meczem z AZS Politechniką Warszawską trwały godzinę. Musimy więc maksymalnie wykorzystać czas jaki mamy, gdy gramy u siebie" - zaznaczył. Jednym z liderów Jastrzębskiego Węgla jest Zbigniew Bartman, który wrócił do klubu po dwuletniej przerwie. 27-letni siatkarz już kilkakrotnie w karierze zmieniał pozycję na boisku - był przyjmującym, po czym przeniósł się na atak, by ostatnio ponownie brać udział w odbiorze zagrywki. Piazza uważa, że nie ma konieczności, by poświęcał więcej czasu na rozmowy z zawodnikiem na ten temat. "+Zibi+ wiedział już wcześniej, na jakiej pozycji będzie grał, więc nie ma potrzeby jeszcze teraz to omawiać. Oczywiście, on potrzebuje jeszcze trochę czasu, ale to nie jest kwestia tego, że gra źle. Musi ustabilizować jeszcze formę na wysokim poziomie, żeby nie było tak, że przez pewien czas gra dobrze, a potem przytrafia mu się błąd" - argumentował 46-letni trener. Opiekun Jastrzębskiego Węgla nie jest jedynym szkoleniowcem z Italii, który prowadzi w tym sezonie zespół z PlusLigi. W Lotosie Treflu Gdańsk pracuje były trener reprezentacji Polski Andrea Anastasi. "Rozmawiałem z nim przed rozpoczęciem sezonu, ale później już nie było okazji. Każdy z nas musiał się skoncentrować na własnym zespole. Takie jest życie" - zaznaczył Piazza. W latach 2007-09 pracował on jako asystent w Dynamie Moskwa. Wciąż jest pod wrażeniem dużych nakładów finansowych, jakimi dysponują czołowe rosyjskie kluby. Uważa jednak, że polskie drużyny pod względem sportowym mogą być dla nich równorzędnym rywalem. "Oczywiście, że tak. A niby dlaczego "Biało-czerwoni" zdobyli mistrzostwo świata? Przecież w poprzedzającym mundial sezonie ligowym prawie wszyscy grali w polskich klubach" - przekonywał.