Szef klubu Konrad Piechocki uważa, że presja wyniku może się negatywnie odbić na grze zespołu. Dlatego, jego zdaniem, bełchatowianie powinni myśleć wyłącznie o tym, by grać jak najlepszą siatkówkę i dawać radość kibicom. - Takie podejście może się pozytywnie przełożyć na rezultat, bo potencjał zespołu jest na tyle wysoki, że upoważnia nas do gry o najwyższe cele. Wywieranie ogromnej presji na sam wynik może jednak dać efekt odwrotny od zamierzonego - wyjaśnił Piechocki. O prawo gry w finale ligi PGE Skra będzie walczyła z Jastrzębskim Węglem, z którym w zasadniczej części sezonu wygrała we własnej hali 3:1 i przegrała na wyjeździe 2:3. Półfinałowa rywalizacja rozpocznie się w niedzielę w Bełchatowie. W hali Energia zostanie również rozegrany drugi mecz, który zaplanowano na poniedziałek. W drużynie Skry wszyscy doceniają klasę rywala, który niedawno wywalczył trzecie miejsce w rozgrywkach Ligi Mistrzów. W meczu o brązowy medal tych rozgrywek pokonał 3:1 rosyjski Zenit Kazań. - Czekają nas ciężkie boje, bo rywale są bardzo mocni. W Lidze Mistrzów wykonali świetną robotę i wygrali z jedną z najlepszych drużyn na świecie. Mam jednak nadzieję, że to im nie pomoże w meczach przeciwko nam - powiedział libero PGE Skry Paweł Zatorski. Wszystko wskazuje na to, że w pojedynkach z Jastrzębskim Węglem trener Miguel Falasca będzie już mógł korzystać ze środkowego Daniela Plińskiego, któremu na początku marca w rewanżowym meczu Pucharu CEV z Gubernią Niżny Nowogród (2:3) odnowiła się kontuzja. Zawodnik miał założone szwy na pękniętą skórę przy piątym palcu i musiał pauzować m.in. podczas spotkań pierwszej rundy play off z AZS Politechniką Warszawską. Mecze z Jastrzębskim Węglem w bełchatowskiej hali Energia obejrzy w sumie prawie 6 tys. widzów. Organizatorzy zakończyli już internetową sprzedaż wejściówek. W piątek w południe w kasie hali pojawi się jeszcze niewielka pula biletów na miejsca siedzące (po ok. 200 sztuk na niedzielę i poniedziałek) a po jej wyczerpaniu podobna na miejsca stojące.