W zakończonych przedwcześnie rozgrywkach zawodnicy Trefla pod wodzą debiutującego w roli pierwszego szkoleniowca Michała Winiarskiego uplasowali się na piątej pozycji. - Chcieliśmy grać do końca i mogliśmy pokusić się o coś więcej, zarówno w PlusLidze, a także w Pucharze Polski, bo w tych drugich rozgrywkach awansowaliśmy do Final Four. Obecnie nikt nie ma jednak prawa narzekać i rozpaczać. Uważam, że podjęliśmy słuszną decyzję o przerwaniu rozgrywek, którą trzeba uszanować, bo dzisiaj są znacznie ważniejsze rzeczy niż siatkówka i sport - podkreślił Gadomski. Gdańską drużynę nadal będzie prowadził 36-letni Winiarski, który w zeszłym roku podpisał dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia na kolejny sezon. - Bardzo się cieszę, że ten szkoleniowiec zostanie w Treflu. Przed rozpoczęciem sezonu gros fachowców utrzymywało, że bez trenera Anastasiego nic nie osiągniemy i będziemy bronić się przed spadkiem. Tymczasem Michał Winiarski wykonał ze swoim sztabem i zawodnikami, których sam dobrał, fantastyczną robotę, za co należy im się wielki szacunek - ocenił. Wszystkim czołowym zawodnikom skończyły się umowy z Treflem i kilku z nich odejdzie z zespołu. Ważne kontrakty mają natomiast młodzi gracze, przyjmujący Mateusz Janikowski, środkowy Karol Urbanowicz oraz atakujący Kewin Sasak. - W naszym środowisku transferowe negocjacje zaczynają się dość szybko, a zawodnicy informują w trakcie sezonu, że otrzymują oferty, które nam trudno przebić, a im ciężko odrzucić. Wiem kogo nie zobaczymy już w naszym zespole, ale zasada w lidze jest taka, że w trakcie trwania kontraktów nie upubliczniamy takich informacji. Dlatego teraz również nie będę wychodził przed szereg - wyjaśnił. Tajemnicą nie jest natomiast, że w Treflu nie będzie już występował 39-letni środkowy Wojciech Grzyb, który trafił do Gdańska w 2014 roku i w ekstraklasie zaliczył w sumie 20 sezonów. Wicemistrz świata z 2006 roku postanowił zakończyć karierę. - Taką decyzję Wojtek podjął w trakcie rozgrywek. Teraz szukamy rozwiązań, aby Grzyb pozostał w naszym klubie, ale oczywiście już w innej roli - stwierdził. W pewnym momencie w mediach pojawiły się spekulacje, zwłaszcza po deklaracji Mariusza Wlazłego, który poinformował, że po odejściu z PGE Skry będzie występował w innym polskim klubie, że może dojść do wymiany atakujących. Wlazły miałby przejść właśnie do Trefla, który prowadzi jego kolega z klubu i reprezentacji, a do Bełchatowa powędrowałby Bartosz Filipiak. - To sympatyczne, że wiele osób wiąże z naszym klubem Mariusza, bo to przecież legenda polskiej siatkówki, zarówno ligowej jak i reprezentacyjnej. Nie wiem jednak kto do nas trafi, bo ze względu na pandemię koronawirusa zawiesiliśmy wszystkie rozmowy transferowe. Najpierw trzeba zamknąć ten sezon, musimy również zobaczyć jak będzie wyglądała sytuacja z naszymi partnerami i sponsorami, bo z dnia na dzień wszystko się zmienia. Mam również sygnały od prezesów innych klubów, że wielu sponsorów wycofuje się, albo redukuje swoje obietnice - dodał. Prezes gdańskiego klubu nie ukrywa, że przyszłość ligowych rozgrywek, zarówno jeśli chodzi o format jak i terminarz, stoi pod wielkim znakiem zapytania. - Na razie nikt nic nie wie, a wszystkie rozmowy zawieszone są w próżni. Będzie można do nich wrócić, kiedy sytuacja się unormuje, natomiast obecnie sport jest chyba na ostatnim miejscu ze wszystkich rzeczy. Ważniejsze jest, aby odpowiednio była dofinansowana służba zdrowia i aby zapewnione zostało bezpieczeństwo obywateli. Teraz nikt nie będzie się przejmował, kiedy i w jakim kształcie ruszy siatkarska ekstraklasa. Taka jest prawda i trzeba ją zrozumieć - podsumował. Autor: Marcin Domański