Wicemistrzowie Polski są w tym sezonie nie do zatrzymania. W piątek tylko w trzecim secie dali rywalom nadzieję na wyrównaną walkę. Po raz kolejny wygrali jednak w trzech setach i ich dominacja w lidze nie podlega dyskusji. ZAKSA dość szybko zbudowała sobie przewagę w pierwszej partii. Na początku były to dwa, trzy punkty, dzięki którym gospodarze grali z dużą swobodą. Kluczem były bloki Łukasza Kaczmarka przy atakach Jakuba Jarosza. Po jednym z nich atakujący z Kędzierzyna-Koźla cieszył się zresztą tak ekspresyjnie, że aż zderzył się z trenerem Gheorghe’em Cretu. Łącznie kędzierzynianie w pierwszym secie zatrzymali Jarosza aż cztery razy. Nawet gdy rywale zmniejszyli straty do punktu po bloku Piotra Haina, ZAKSA szybko odpowiedziała. Jej przewaga sięgnęła ośmiu punktów. Po drugiej stronie na boisku pojawił się Damian Kogut, niewiele to jednak zmieniło. Asem serwisowym popisał się Kaczmarek, blokiem Kamil Semeniuk. Gospodarze wygrali 25:18. Zasady plebiscytu As Sportu 2021 możesz przeczytać w tym miejscuBy przejść do głosowania - kliknij w tym miejscu! GKS Katowice bez pierwszego trenera Katowiczanie musieli radzić sobie w Kędzierzynie-Koźlu bez dwóch ważnych postaci. Przy ławce rezerwowych brakowało trenera Grzegorza Słabego. Szkoleniowiec został prewencyjnie odizolowany od drużyny z powodu kontaktu z osobą chorą na COVID-19, zastępował go asystent Damian Musiak. Z powodu kontuzji z drużyną nie było też Jakuba Szymańskiego. A GKS walczy o miejsce w czołowej ósemce. Obecnie traci do niej tylko punkt, ale przed tygodniem gładko przegrał z Jastrzębskim Węglem. W drugim secie piątkowego spotkania również szybko zaczął tracić dystans do rywali. Dwa razy w aut zaatakował Gonzalo Quiroga, w siatkę uderzył Jarosz. ZAKSA wykorzystywała kontrataki i wygrywała 10:5. Goście się jednak nie poddawali. Gdy wygrali kilka dłuższych akcji, zmniejszyli straty do dwóch punktów. Później ZAKSA jeszcze raz odskoczyła, Cretu zdecydował się na podwójną zmianę. To nieco zachwiało rytmem gry i GKS przegrywał tylko 23:24. Wprowadzony na zagrywkę Kamil Drzazga zaserwował jednak w aut i niespodzianki nie było. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle nie oddała nawet seta Kędzierzynianie przystąpili do meczu z GKS-em zaledwie dwa dni po spotkaniu Ligi Mistrzów z OK Merkur Maribor. Cretu nie zdecydował się jednak na zmiany. Nie chciał eksperymentować z dobrze funkcjonującym mechanizmem. Jego drużyna nie tylko jest niepokonana w PlusLidze: w ostatnich czterech spotkaniach nie przegrała nawet seta. Triumfatorzy ostatniej edycji LM grają cierpliwie, dobrze radzą sobie w obronie. Taka postawa pozwoliła im wygrać cztery pierwsze akcje trzeciej partii. Musiak poprosił o czas, a przerwa pomogła opanować chaos po stronie gości. Co więcej, seria bloków pozwoliła im objąć prowadzenie 7:6. Dobrze grę rozpoczął wprowadzony z ławki Damian Domagała. Co więcej, katowiczanie potrafili minimalnie powiększyć przewagę i grać z ZAKS-ą jak równy z równym. Gospodarze odrobili jednak straty blokiem - w całym meczu zdobyli w ten sposób aż 15 punktów. Ważną postacią końcówki spotkania był Aleksander Śliwka. Kapitan drużyny był nie do zatrzymania w ataku, do tego dołożył punkt zagrywką. Kędzierzynianie opanowali sytuację i wygrali 25:19. Tym razem ZAKSA ma tydzień na przygotowanie do kolejnego meczu. Rywalem będzie dobrze spisujący się w tym sezonie Indykpol AZS Olsztyn. Katowiczanie również będą mieć trudnego przeciwnika - podejmą Projekt Warszawa. Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - GKS Katowice 3:0 (25:18, 25:23, 25:19) ZAKSA: Kaczmarek, Smith, Śliwka, Janusz, Huber, Semeniuk - Shoji (libero) oraz Kluth, Kozłowski GKS: Jarosz, Hain, Quiroga, Ma’a, Kania, Rousseaux - Mariański (libero) oraz Drzazga, Kogut, Domagała Damian Gołąb