Kontuzje to na początku sezonu plaga w całej PlusLidze, ale ZAKS-ę pech prześladuje. W ostatnich spotkaniach skład wicemistrzów Polski trudno było poznać. Stan zdrowia kędzierzynian się jednak poprawia, a w ślad za tym idą wyniki. Po dwóch porażkach z rzędu wrócili do wygrywania. Pierwszy set wtorkowego spotkania był wyrównany. Obie drużyny potrafiły odskoczyć na dwa punkty, rywale jednak szybko odrabiali straty. Asem serwisowym popisał się Bartosz Bednorz, ale przy stanie 16:18 trener ZAKS-y Tuomas Sammelvuo poprosił o przerwę. Kędzierzynianie mieli problemy ze skutecznością w pierwszej akcji po przyjęciu piłki. GKS miał trzy szanse na zakończenie seta, ale żadnej nie wykorzystał. Linę na stronę ZAKS-y przeciągnął David Smith - najpierw skutecznymi atakami, potem świetną zagrywką. Jego koledzy wykorzystali już pierwszą piłkę setową i triumfatorzy Ligi Mistrzów wygrali 28:26. Zachwyty nad kadrowiczem Grbicia. tego w klubie mu nie zapomną Grupa Azoty ZAKSA rozpędzona w drugim secie. Zmiany nie pomogły rywalom ZAKSA we wtorek nadal dysponowała ograniczonym składem, ale nie trzeba było już tylu eksperymentów, co w sobotnim starciu z Asseco Resovią. Wówczas kilku zawodników grało na nie swoich pozycjach. Tym razem na atak wrócił Łukasz Kaczmarek, na przyjęcie Bednorz, który w ostatnim meczu pauzował. Wciąż rozgrywał Radosław Gil, który awaryjnie dołączył do drużyny. Kontuzje nadal leczą bowiem Marcin Janusz i Przemysław Stępień. Drugiego seta meczu z GKS-em kędzierzynianie rozpoczęli znakomicie. Znów zagrywkami pomagał Smith i ZAKSA wygrała sześć pierwszych akcji. Trener gości Grzegorz Słaby zdecydował się na zmianę rozgrywającego, na boisku pojawił się Piotr Fenoszyn. To nie poprawiło sytuacji katowiczan. Zagrywkami raził ich także Bednorz i ZAKSA prowadziła już aż 12:4. GKS-owi nie pomogło też przesadnie wejście na boisko Lukasa Vasiny. Duża przewaga zapewniła kędzierzynianom spokojną grę w drugiej części seta. Ostatecznie wygrali szybko i wysoko - 25:15. W ostatniej akcji na blok nadział się atakujący rywali Jakub Jarosz. GKS Katowice odgryzł się ZAKS-ie. Ale na Davida Smitha sposobu nie miał GKS na początku sezonu przeżywa duże problemy. W pięciu pierwszych meczach zdobył tylko jeden punkt za porażkę 2:3 z Aluronem CMC Wartą Zawiercie. To dawało mu przed wtorkowym meczem przedostatnie miejsce, wyprzedzał jedynie Enea Czarnych Radom. Po słabym drugim secie katowiczanie zdołali się otrząsnąć. Prowadzili 9:5, a w szóstce pojawił się środkowy Sebastian Adamczyk. Katowiczanie długo utrzymywali dwa, trzy punkty przewagi. Fenoszyn zaskakiwał rywali zagrywkami, dobrze spisywał się Vasina. Co prawda kędzierzynianie byli w stanie zmniejszyć straty do punktu, ale końcówkę lepiej rozegrał GKS. Gospodarze przegrali 21:25. Siatkarze ZAKS-y nie zamierzali jednak dopuszczać do tie-breaka. W czwartej partii zyskali czteropunktowe prowadzenie. W bloku pokazał się Bednorz, w polu serwisowym Kaczmarek. GKS zmienił atakującego, na boisku pojawił się Damian Domagała. Ale gospodarze nie dali się już dogonić. Po raz kolejny w tym spotkaniu w polu serwisowym błysnął Smith. Co prawda mocnymi zagrywkami odpowiedział Domagała, ale ZAKSA wygrała 25:23. Nagrodę dla MVP otrzymał Smith. Po szóstej porażce GKS pozostaje na przedostatnim miejscu w tabeli PlusLigi. ZAKSA dzięki wygranej awansowała na piąte miejsce. Na czele pozostaje Projekt Warszawa. Sprawdź tabelę siatkarskiej PlusLigi Grupa Azoty ZAKSA: Kaczmarek, Takvam, Śliwka, Gil, Smith, Bednorz - Shoji (libero) oraz Paszycki GKS: Jarosz, Krulicki, Szymański, Kozub, Usowicz, Waliński - Mariański (libero) oraz Vasina, Fenoszyn, Adamczyk, Ogórek (libero), Domagała Fatalna seria zakończona. Pomógł siatkarz, który wpadł w oko Grbiciowi