Paszycki występował w Trójmieście w sezonie 2016/17. Trefl był jego trzecim polskim klubem, bowiem wcześniej był zawodnikiem Cuprum Lubin i Asseco Resovii Rzeszów. Z tą ostatnią drużyną wywalczył w 2016 roku wicemistrzostwo kraju. Z Gdańsku wyjechał na Wschód i przez trzy lata grał w Kuzbassie Kemerowo - w 2019 roku w barwach syberyjskiego zespołu został mistrzem Rosji. W 2020 roku zajął w tamtejszej lidze trzecie miejsce, a następnie przeszedł do Zenita Sankt Petersburg. W debiutanckim sezonie wywalczył srebrny medal oraz drugą lokatę w Pucharze CEV, jednak 2 marca, po agresji Rosji na Ukrainę, wyjechał z tego kraju. "Nie mogłem dłużej przebywać w Rosji. Z mojej strony zerwałem kontrakt, znalazłem się w Gdańsku, gdzie jest mój drugi dom. W ostatnich dniach towarzyszyły mi ogromne emocje, bo rodzina i znajomi znaleźli się w strefie działań wojennych. Są rzeczy znacznie ważniejsze niż sport i pieniądze, podjąłem decyzję, żeby odejść i pomóc swoim najbliższym. Nie mogę też oskarżać Zenita i nikogo pracującego w tym klubie. Jest bardzo profesjonalny i na razie dostałem +bezpłatne wakacje+, co jest może obecnie najlepszym rozwiązaniem. Nie wiem co się wydarzy, ale nie wyobrażam sobie powrotu tam" - podkreślił. Wojna w Ukrainie. Ukraiński siatkarz Paszycki trenuje z Treflem Gdańsk Paszycki trenuje od kilku dni z Treflem, ale na razie nie wiadomo, czy formalnie zostanie jego siatkarzem. We wtorek pojechał z drużyną do Iławy, gdzie w środę podopieczni trenera Michała Winiarskiego zmierzą się z Indykpolem AZS Olsztyn. "Zenit nie zgodził się na rozwiązanie kontraktu i wszystko jest teraz w gestii FIVB, czyli Międzynarodowej Federacji. Stosowne dokumenty zostały złożone i światowe władze mogę zaakceptować przejście Dimy. Jeśli tak się stanie, to CEV - Europejska Konfederacja, która otrzymała należną opłatę transferową, automatycznie musi to zaakceptować i zawodnik będzie mógł grać w Treflu. Trudno jednak powiedzieć, jak rozwinie się sytuacja. Zobaczymy jak zachowa się FIVB wobec Rosji. W piłce nożnej nie było problemów z zerwaniem przez zawodników kontraktów. Jesteśmy dobrej myśli" - przyznał prezes Trefla Dariusz Gadomski. Zawodnik nie ukrywa, że jego myśli zaprząta głównie troska o najbliższych. Co prawda żona została w Estonii, ale wielu krewnych i znajomych wciąż przebywa w Ukrainie. "Urodziłem się w Kijowie i większość mojej rodziny mieszka w stolicy. Na szczęście część zdążyła wyjechać do innych miejscowości, jak do leżącej bardziej na południe Winnicy czy też Lwowa. Z kolei pięć osób, w tym moja babcia, dotarło do Lublina. Jestem z nimi w kontakcie, trzeba do nich pojechać i ustalić co robimy dalej" - dodał. W Gdańsku znaleźli się już tata i brat siatkarza. Akurat oni jechali z Kijowa. "Bardzo się o nich obawiałem. Podróżowali co prawda w grupie eskortowanej przez policję, ale starali się poruszać leśnymi drogami, bo na głównych szosach mogli zginąć od ataków rakietowych. Jechałem po nich z Estonii do Warszawy, gdzie czekali na mnie na dworcu autobusowym, skąd zabrałem ich do Gdańska" - powiedział. Były siatkarz polskich klubów nie zamierza jednak oskarżać za tę agresję wszystkich Rosjan. Winą za wywołanie wojny obarcza głównie władze i podkreśla, że to nie jest wojna Rosji tylko wojna Kremla. "Nie można powiedzieć, że wszyscy Rosjanie zabijają niewinnych ludzi. Wszyscy na świecie widzą co się dzieje, natomiast w Rosji niekoniecznie, ale kiedy przejrzą na oczy, to będzie dla nich wielki ból. Znam wielu dobrych ludzi, chociażby od strony pochodzącej z Syberii mojej mamy, którzy zwyczajnie nie wiedzą co się dzieje, bo w mediach obowiązuje jeden przekaz. A ostatnio zniknął też Facebook i Instagram" - zauważył. Zaznaczył jednocześnie, że sytuacja w kraju agresora też jest skomplikowana. Czytaj także: Poznaliśmy przeciwników Polaków w Memoriale Wagnera "Można oskarżać Rosjan, że nie mówią o tym głośno, że milczą, jednak z drugiej strony protestujący trafiają do więzienia. Widziałem staruszkę, która przeżyła jedno z najtragiczniejszych wydarzeń drugiej wojny światowej, czyli blokadę Leningradu, a teraz została zatrzymana za to, że trzymała transparent z napisem +Nie dla wojny+" - stwierdził. Paszycki nie ukrywa natomiast wdzięczności za wsparcie jakiego Polska udziela jego ojczyźnie i rodakom. "Dziękuję władzom Trefla, Gdańska i państwa, a także wszystkim, którzy zaangażowali się w pomoc Ukrainie. Zapewniam, że nasz kraj nie zapomni tego, co robi dla nas Polska" - podsumował.