"W Łodzi graliśmy wielokrotnie, więc nie jest to dla nas nowość. Znamy doskonale Atlas Arenę, w której rozegraliśmy wiele bardzo ważnych spotkań w Lidze Mistrzów. Cieszymy się jednak z tego, że również ligowy mecz z Asseco Resovią cieszył się takim zainteresowaniem kibiców i hala była wypełniona po brzegi" - powiedział po spotkaniu kapitan PGE Skry Mariusz Wlazły. Dodał, że w tym sezonie chciałby jeszcze wrócić do Atlas Areny. "Mam nadzieję, że to nie jest jednorazowy wypad do Łodzi i przyjedziemy tu na dalszą fazę LM, bo atmosfera w tej hali jest fantastyczna. Przy takiej liczbie kibiców inaczej się gra, drużyny dają z siebie wszystko" - powiedział Wlazły. Z tą opinią zgodził się również kapitan Asseco Resovii Konarski, który podkreślił, że w takiej atmosferze na trybunach "serce samo się rwie do walki". "Grać przy takiej publiczności to coś wspaniałego. Żałuję tylko, że zagraliśmy tak słabe spotkanie. Chciałbym przeprosić kibiców za to, co pokazaliśmy. Tylko momentami graliśmy siatkówkę na poziomie. W pozostałych częściach spotkania byliśmy tylko tłem dla zespołu z Bełchatowa. Mecz wygrał zespół zdecydowanie lepszy. My mamo dużo do poprawy" - powiedział Konarski. Zdaniem trenera Asseco Resovii Andrzeja Kowala jego podopieczni rozegrali w niedzielę najgorsze spotkanie w tym sezonie. "To był świetny mecz zespołu Skry. My byliśmy na drugim biegunie i rozegraliśmy najsłabsze spotkanie w tych rozgrywkach. To jednak tylko jeden mecz i przez jego pryzmat nie będziemy oceniali pierwszej rundy jako bardzo negatywnej. Niemniej Skra pokazała nam miejsce, w którym jesteśmy" - powiedział Kowal. Zadowolony był natomiast trener PGE Skry Miguel Falasca, który jednak dostrzegł również mankamenty w grze swojej drużyny. "Jestem zadowolony zarówno z wyniku, jak i gry mojego zespołu. Zaprezentowaliśmy się dobrze w obronie i bloku. Słabiej jednak wypadliśmy na zagrywce. Musimy dalej ciężko pracować, bo to dopiero runda zasadnicza a decydujące mecze czekają nas w fazie play off" - powiedział Falasca.