- Ten sezon chcę wykorzystać głównie na naukę - powiedział rezerwowy atakujący Lotosu Trefla Gdańsk. Schulz, który do tej pory miał okazję rywalizować jedynie w pierwszej lidze, bez kompleksów radzi sobie w siatkarskiej elicie. Mierzący 208 cm wzrostu zawodnik jest co prawda zmiennikiem Murphy'ego Troya, ale udowodnił, że bez uszczerbku dla drużyny jest w stanie wyręczyć Amerykanina. - Myślę, że dobrze się uzupełniamy. Jeśli Murphy'emu jakieś spotkanie nie wychodzi, to udaje mi się go skutecznie zastąpić - ocenił. Tak było w inauguracyjnym meczu w Ergo Arenie z Indykpolem AZS Olsztyn (3:1) oraz w ostatniej potyczce z Transferem. W pierwszym spotkaniu Troy zdobył sześć, natomiast jego zmiennik 15 punktów. Z kolei w Bydgoszczy Amerykanin uzyskał cztery, a Schulz - 19. Dzięki temu rezerwowy atakujący Lotosu Trefla został wybrany MVP. - Jeśli chodzi o atak to najlepiej wypadłem w konfrontacji z Indykpolem. Zaś biorąc pod uwagę postawę w bloku i na zagrywce najwyżej oceniam potyczkę z Transferem - przyznał. Schulz ma sportowe ambicje, ale jednocześnie uznaje hierarchię w zespole i docenia klasę starszego o rok oraz bardziej doświadczonego Troya. - Nie będę ukrywał, że jest ode mnie lepszy. O ile blok i zagrywkę mamy porównywalną, o tyle Murphy przewyższa mnie w ofensywie. Jest pewniejszy w ataku, bije bardzo wysoko, gra na luzie i bawi się siatkówką. Wiem jednak, że na wspólnych występach i treningach sporo mogę zyskać, dlatego ten sezon chcę wykorzystać głównie na naukę - nadmienił. Lotos Trefl, który wygrał pięć pierwszych spotkań, ma szansę dość długo utrzymać status niepokonanego zespołu PlusLigi. W kolejnych meczach gdańszczanie zmierzą się u siebie z Banimeksem Będzin, w Częstochowie z AZS, w Bielsku-Białej z BBTS oraz w Ergo Arenie z Cuprum Lubin. Dopiero 15 listopada w 10. kolejce ekipa trenera Andrei Anastasiego zagra w Bełchatowie z PGE Skrą. - Mam nadzieję, że będzie to mecz dwóch niepokonanych drużyn. Szczerze jednak powiem, że nie spodziewałem się tak udanego początku w naszym wykonaniu. Takie wygrane jak 3:2 w Radomiu czy 3:1 w Bydgoszczy budują zespół i dodają pewności siebie. Wiemy jednak, że nie możemy patrzeć zbyt daleko w przód, lecz, jak dotychczas, koncentrować się na najbliższym spotkaniu - dodał. 24-letni siatkarz dość długo musiał czekać na debiut w ekstraklasie. W 2012 roku został co prawda zawodnikiem gdańskiego klubu, ale najpierw wypożyczono go do AZS UAM Poznań, natomiast ostatni sezon spędził w KPS Siedlce, z którym dotarł do finału pierwszej ligi. Schulz został również najlepszym atakującym rozgrywek. - Nadszedł najwyższy czas, aby sprawdzić się w ekstraklasie i cieszę się, że wreszcie mam taką okazję. W Poznaniu spisywałem się średnio, ale ostatni sezon był w moim wykonaniu bardzo udany. Pod koniec poprzednich rozgrywek wiedziałem, że wrócę do Gdańska i o swoją przyszłość byłem spokojny. Obawiałem się jedynie...innych gabarytów hal. W pierwszej lidze często graliśmy w obiektach mniejszych od naszej sali treningowej. Wtedy oglądało nas 300, 400 widzów, podczas gdy w Ergo Arenie zasiada prawie pięć tysięcy kibiców. Świadomość, że ogląda cię tyle osób, może trochę przytłaczać - przyznał. Do wielkiej siatkówki atakujący Lotosu Trefla trafił ze wsi Garczegorze, która leży na trasie Lębork - Łeba. - Mieszka w niej zaledwie 300 osób. Tam stawiałem pierwsze kroki, ale miałem trochę szczęścia, bo podczas zawodów szkół podstawowych wypatrzył mnie trener Jarosław Pruski. Dzięki niemu trafiłem do SPS Lębork, stamtąd do Jokera Piła, a następnie zostałem zawodnikiem gdańskiego zespołu. Jak widać z niewielkiej miejscowości też można się przebić do ekstraklasy - podsumował Schulz.