Walka o miejsce w fazie play-off PlusLigi trwa w najlepsze. Olsztynianie zrobili kolejny ważny krok w kierunku ćwierćfinału. Zwycięstwo w zaległym meczu daje im trzy punkty przewagi nad grupą pościgową, której przewodzi LUK Lublin. Jeśli katowiczanie po kolejnej porażce mają powody do zadowolenia, to niewielkie - po pięciu meczach przegranych do zera w końcu wygrali seta. Goście, którzy przyjechali na Śląsk w roli faworytów, rozpoczęli spotkanie od kilku błędów. Problemy w ataku miał zwłaszcza Bartłomiej Lipiński i GKS wygrywał 5:2. Skutecznie atakował Gonzalo Quiroga i prowadzenie wzrosło do nawet pięciu punktów. W połowie seta olsztynianie zabrali się jednak do odrabiania strat. Przy zagrywkach Robberta Andringi doprowadzili do remisu 13:13. Od tego momentu na boisku trwała wyrównana walka. Do tego niezwykle długa. Obie drużyny miały sporo piłek setowych, obie popełniły sporo błędów. Po 43 minutach gry okazję wreszcie wykorzystał Indykpol AZS - decydujący punkt zdobył Mateusz Poręba. Indykpol AZS Olsztyn świetny w ataku. GKS Katowice ukarany W ostatnich tygodniach Indykpol AZS prezentuje się świetnie. Pokonał wszystkich medalistów z poprzedniego sezonu - w ostatniej kolejce Aluron CMC Wartę Zawiercie, wcześniej Grupę Azoty ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębski Węgiel. I w drugim secie wtorkowego spotkania był też zdecydowanie lepszy od GKS-u. Dużą przewagę wypracował sobie już na początku, przy zagrywkach Karola Butryna. Goście prowadzili 7:1. Zamieszanie po stronie katowiczan powiększyła jeszcze czerwona kartka za opóźnianie gry, na co irytował się Grzegorz Słaby. Trener katowiczan aż schował twarz w dłoniach. Jego drużyna na chwilę podniosła się przy zagrywkach Quirogi, ale to było tylko parę minut lepszej gry. Później straty gospodarzy jeszcze wzrosły, a rywale znakomicie prezentowali się w ofensywie - skończyli w tej partii aż 82 procent ataków. Ostatecznie wygrali 25:14. Rezerwowi poprowadzili GKS Katowice, ale Indykpol AZS nie wypuścił zwycięstwa GKS musiał radzić sobie we wtorek bez podstawowego libero. Jak poinformował Adam Romański, komentator Polsatu Sport, Bartosz Mariański w czasie treningu został uderzony piłką w oko i na razie nie może grać. Ale katowiczanie akurat w przyjęciu, za które w dużej mierze odpowiada libero, nie odstawali od rywali zbyt wyraźnie. W trzecim secie skład GKS-u był zresztą już mocno zmieniony, na boisku zameldowali się rezerwowi - rozgrywający i atakujący. Efekty były dobre. Nieźle spisywał się zwłaszcza Damian Domagała, po jego asie serwisowym gospodarze prowadzili 12:9. Po chwili przewaga wzrosła jeszcze o punkt. Utrzymali ją do końca seta, wygrywając 25:21. Goście wrócili na dobre tory w czwartym secie. Znów nieźle radzili sobie w kontratakach, zagrywką pomógł Butryn i szybko zbudowali sobie pięciopunktową przewagę. Po kilku minutach jeszcze powiększył ją kolejny świetny serwis - punkt w ten sposób zdobył Joshua Tuaniga. Gospodarze w końcówce co prawda również odpowiedzieli mocnymi zagrywkami, ale Indykpolu AZS już nie dogonili. Olsztynianie wygrali 25:22, statuetką dla MVP meczu został nagrodzony Lipiński. Olsztynianie awansowali na siódme miejsce w tabeli, wyprzedzając PSG Stal Nysa. GKS pozostaje na czternastej pozycji. Kliknij i sprawdź aktualną tabelę PlusLigi! GKS Katowice - Indykpol AZS Olsztyn 1:3 (37:39, 14:25, 25:21, 22:25) GKS: Jarosz, Kania, Szymański, Seganow, Hain, Quiroga - Ogórek (libero) oraz Domagała, Rousseaux, Adamczyk, Nowosielski, Lewandowski Indykpol AZS: Butryn, Averill, Andringa, Tuaniga, Poręba, Lipiński - Hawryluk (libero) oraz Jakubiszak, Król, Jankiewicz