PGE Skra niezłą formę zasygnalizowała już przed tygodniem, gdy dopiero po tie-breaku przegrała z Grupą Azoty ZAKS-ą Kędzierzyn-Koźle. Wówczas wypuściła z rąk zwycięstwo mimo prowadzenia 2:0 w setach. Tym razem bełchatowianie nie popełnili tego błędu. Siatkarze ze stolicy zupełnie zaś sobie nie radzili - nie dość, że mieli problemy z przyjęciem zagrywki, to jeszcze często mylili się w innych elementach gry. Już początek meczu stał pod znakiem dominacji gości. Szybko zaczął funkcjonować bełchatowski blok - punkty w ten sposób zdobyli Dick Kooy i Karol Kłos. Do tego doszły świetne zagrywki Aleksandara Atanasijevicia i Mateusza Bieńka. Po kolejnych serwisach Serba PGE Skra prowadziła już 14:8. Gospodarze nie potrafili ustabilizować przyjęcia. A przy sytuacyjnych piłkach w ataku mieli spore kłopoty. Bełchatowianie bezwzględnie wykorzystywali piłki wracające na ich stronę. W końcówce dzieła zniszczenia zagrywką dopełnił Kooy. Jego drużyna wygrała 25:17. PGE Skra Bełchatów demoluje rywali zagrywką Po pięciu kolejkach Projekt zajmował trzecie miejsce w tabeli PlusLigi. W ostatniej kolejce nie bez problemów pokonał LUK Politechnikę Lublin. W tym sezonie przegrał tylko jedno spotkanie - pięciosetową batalię z ZAKS-ą, jedynym niepokonanym zespołem ligi. Drugi set rozpoczął się jednak dla gospodarzy dokładnie tak, jak pierwsza partia. Ponownie rywale nękali ich zagrywką - od punktu partię rozpoczął Bieniek i PGE Skra prowadziła 3:0. Rozgrywający gości Grzegorz Łomacz zaczął również częściej wystawiać piłkę do środkowych. Przewaga jego drużyny utrzymywała się przez całą partię, w pewnym momencie sięgając pięciu punktów. W końcówce warszawianie sprawili im jednak nieco więcej problemów. Nieźle prezentował się ich rezerwowy atakujący Michał Superlak. Zakończył jednak partię serwisem w siatkę - bełchatowianie wygrali 25:21. PGE Skra Bełchatów z czwartym zwycięstwem w sezonie Skra rozpoczęła sezon od trzech zwycięstw, ale nie porywała kibiców swoją grą. W ostatnich dwóch kolejkach mierzyła się z rywalami z czołówki - Jastrzębskim Węglem oraz ZAKS-ą - i dwa razy zeszła z boiska pokonana. W pierwszych dwóch setach niedzielnego starcia bełchatowianom wychodziło jednak niemal wszystko. Trzecią partię również rozpoczęli od mocnego uderzenia. Szybko wypracowali sobie trzypunktową przewagę. W Projekcie na boisku pozostał Superlak oraz drugi rozgrywający Jay Blankenau. Tym razem gospodarze potrafili szybko zniwelować straty i objąć prowadzenie 6:5. Nie radził sobie Igor Grobelny, którego zastąpił Jan Fornal. Goście po raz kolejny zdołali jednak wypracować sobie przewagę, przy ich prowadzeniu 15:12 trener Projektu Andrea Anastasi poprosił o czas.Pomocną dłoń warszawianom podał Milad Ebadipour, który pomylił się w ataku. I choć po chwili na blok nadział się Bartosz Kwolek, w końcówce Projekt miał jeszcze szansę na dogonienie rywali. PGE Skrze pomógł challenge, o który poprosił trener Slobodan Kovacz. Jego drużyna wygrała 25:23.Dzięki czwartej wygranej w sezonie drużyna z Bełchatowa awansowała na szóste miejsce w tabeli PlusLigi. Projekt dostanie szansę rehabilitacji za porażkę w słabym stylu już w środę, gdy zmierzy się ze Stalą Nysa. Projekt Warszawa - PGE Skra Bełchatów 0:3 (17:25, 21:25, 23:25) Projekt: Petković, Nowakowski, Grobelny, Trinidad, Wrona, Kwolek - Wojtaszek (libero) oraz Janikowski, Blankenau, Superlak, Kowalczyk, Fornal PGE Skra: Atanasijević, Bieniek, Ebadipour, Łomacz, Kłos, Kooy - Piechocki (libero) oraz Schulz, Sawicki, Taht Damian Gołąb