W rywalizacji do trzech zwycięstw jest 2-0 dla Asseco, a trzecie spotkanie zaplanowane jest na wtorek na godz. 20.00 w Rzeszowie. - Chciałbym dla samego sportu, by to nie był ostatni mecz. Lotos mnie, ale pewnie nie tylko mnie, bardzo pozytywnie w tym sezonie zaskoczył. Gdańsk pokazał, że wcale niekoniecznie dużym budżetem można stworzyć drużynę, która będzie grała o mistrzostwo Polski. Ważne okazało się dopasowanie charakterów, sztabu i całej organizacji - zaznaczył Nowak, który obecnie występuje w 1-ligowym Espadonie Szczecin. 39-letni środkowy m.in. dlatego dopinguje Lotosowi. - Trzymam za nich kciuki i uważam, że nie są na straconej pozycji, a ostatni mecz przegrany 2:3 pokazuje tylko, że jest naprawdę niewielka różnica między tymi zespołami - ocenił. Lotos pochwalił za równą grę, brak spadków formy. - I na pewno im też pomogło, że nie występowali w europejskich pucharach. Na pewno kawał dobrej roboty zrobił trener Andrea Anastasi i myślę, że w kolejnych latach zrobi jeszcze większą - dodał. Szacunkiem obdarza także Resovię, która przez wiele lat budowała siatkarską potęgę. - To bardzo solidny zespół, ale takim się stał za sprawą potężnych pieniędzy, jakie zostały w niego zainwestowane. Szacunek należy się także trenerowi Andrzejowi Kowalowi, który zrobił wynik, na który w Rzeszowie czekano wiele lat. On pokazał, że nawet będąc Polakiem można zdobywać trofea - podkreślił. Anastasi z kolei, jego zdaniem, pokazał klasę i chciał udowodnić, że może zbyt szybko polskie środowisko siatkarskie go skreśliło. - Bardzo fajnie, że teraz odważył się wrócić i pewnie chciał udowodnić, że się wszyscy pomyliliśmy. Na pewno jakaś adrenalina w tym całym kontekście występuje. Po wygranym Pucharze Polski wskoczył na stół i pokazywał gesty siły. Chciał zaznaczyć, że w Gdańsku stworzyła się potęga i jak dobrze jego zespół gra. Mi się coś takiego podoba. To pokazywanie swojej wartości - zauważył Nowak. Mimo że sercem czterokrotny mistrz Polski jest z Lotosem, to uważa, że we wtorek zwycięży zespół z Rzeszowa. - Przypomina mi się rok 1999, kiedy z AZS Częstochowa pojechaliśmy na trzeci mecz do Kędzierzyna-Koźla i roznieśliśmy Mostostal 3:0. Nie było co zbierać. Może być teraz bardzo podobnie, mimo że nie chciałbym, by się to skończyło w ten sposób - powiedział. Wielkie znaczenie będzie miała, jego zdaniem, otoczka, jaka się wytworzy w hali. - Myślę, że obiekt odleci. Gdańsk chyba właśnie dlatego nie podoła w tym meczu wyzwaniu i zadowoli się srebrnym medalem.