- Bo złoto ciągnie do złota - uzasadnił taki wybór podarunku wiceprezes PZPS ds. szkolenia i szef PLPS Jacek Kasprzyk. Prezes PZPS Paweł Papke podkreślił, że awans pięciu polskich zespołów - na 10 startujących - do najlepszej czwórki europejskich rozgrywek to duże osiągnięcie całej dyscypliny. Jak dodał, cieszy go, że wrześniowy triumf podopiecznych Stephane'a Antigi przekłada się na sukcesy klubów. - Wierzę, że w naszych rękach będą cztery puchary - zadeklarował. Triumf wszystkich pięciu ekip jest niemożliwy, bowiem ze względów regulaminowych w półfinale Final Four Ligi Mistrzów zmierzą się PGE Skra Bełchatów i Asseco Resovia Rzeszów. Do bratobójczego pojedynku dojdzie w sobotę w Berlinie. - Z jednej strony ta regulacja nie jest do końca sprawiedliwa. W innych dyscyplinach dwa zespoły z tego samego kraju mogą grać w finale. Z drugiej, jeden polski zespół na pewno wystąpi w decydującym spotkaniu. Najważniejsze, żebyśmy stworzyli dobre widowisko - zaznaczył szef Skry Konrad Piechocki. W podobnym tonie wypowiedział się wiceprezes rzeszowskiego klubu Bartosz Górski. Z uśmiechem przyznał, że chciałby, aby polskie zespoły co roku miały taki problem. - Jestem pewny, że w niedzielę kibice Skry i Resovii będą trzymać kciuki za swoją drużynę, ale też za drugi polski klub - dodał. Bełchatowianie po raz czwarty wystąpią w turnieju finałowym LM. Ekipa z Podkarpacia zadebiutuje w tym gronie. - Mamy kilka medali. Mamy brąz i srebro, brakuje złota. Nie wywieramy presji na zespole. Triumf w LM to marzenie od lat, myślę, że wszystkich polskich klubów - podkreślił Piechocki. Górski zapewnił, że pierwszy w historii awans do Final Four nie oznacza, że zawodnicy pod wodzą trenera Andrzeja Kowala osiedli na laurach. - Marzenia się nie spełniają, marzenia się spełnia. Dzięki bardzo konsekwentnej pracy i budowaniu drużyny z bardzo ambitnych ludzi. Mamy w składzie pięciu mistrzów świata, to ludzie o mentalności zwycięzców. Nie powiedzieliśmy ostatniego słowa. Przed nami kolejne cele. Teraz skupiamy się na wygranej w kolejnym meczu i awansie do finału - podsumował. Tydzień później do rywalizacji przystąpią zespoły, które są pewne udziału w Final Four Ligi Mistrzyń. Impreza odbędzie się w Szczecinie, a gospodarzem będzie KPS Chemik Police. Prezes klubu Joanna Żurowska poinformowała, że honorowym patronatem objął to wydarzenie prezydent Bronisław Komorowski. - Podnosi to jeszcze bardziej rangę tej imprezy. Zrobimy wszystko, żeby Polska nie była kojarzona tylko z sukcesami i turniejami męskiej siatkówki, ale i żeńskiej - zadeklarowała. W sukces mistrzyń kraju wierzy Kasprzyk. - Wygrały grupę śmierci, dlaczego nie miałyby zwyciężyć w finale? - spytał retorycznie podczas konferencji prasowej. Jak dodał, wyniki na arenie międzynarodowej Chemika oraz PGE Atomu Trefla Sopot, który wystąpi w półfinale Pucharu CEV, to dowód na to, że polska liga kobiet nie jest taka słaba, jak to przedstawiają niektórzy. Zgodził się z nim w tej sprawie szef zespołu z Sopotu Roman Szczepan Kniter. - Mam nadzieję, że w półfinale pokonamy Galatasaray Daikin Stambuł i w finale będziemy gościć u siebie Rabitę Baku z Katarzyną Skowrońską-Dolatą w składzie - dodał. Rabita w półfinale walczyć będzie z Dynamem Krasnodar. W najlepszej czwórce Pucharu CEV znaleźli się również zawodnicy ZAKS-y Kędzierzyn-Koźle. Rywalem podopiecznych Sebastiana Świderskiego w walce o awans do finału jest Energy T.I. Diatec Trentino. Reprezentująca we wtorek klub rzeczniczka Grupy Azoty S.A. Alicja Górska zaznaczyła, że ma nadzieję, iż ZAKSA nawiąże w tych rozgrywkach do sukcesów osiąganych przez klub, gdy sponsorem tytularnym klubu był Mostostal.