Faworytem łódzko-rzeszowskiego półfinału był Developres. W tym sezonie trzy razy pokonał ŁKS - w lidze 3-2 i 3-0, a w Pucharze Polski 3-1. Także postawa w lidze i wyższe miejsce wskazywały na rzeszowianki. Gospodynie pierwszego meczu przegrały tylko dwa razy w 22. kolejkach. To najlepszy wynik w lidze, choć w tabeli były drugie (Chemik częściej wygrywał za trzy punkty). Łodzianki przegrały aż siedem razy i długo ważyło się, które zajmą miejsce przed fazą play off. Za to w rundzie pucharowej lepsze wrażenie pozostawiły po sobie łodzianki. W ćwierćfinale dwukrotnie pewnie pokonały Radomkę po 3-0. Developres trochę męczył z dopiero siódmym w rundzie zasadniczej BKS Bielsko-Biała (3-2 i 3-1). Co ciekawe obie drużyny od 2016 roku w play off spotykają się po raz czwarty. Za każdym razem stawką był awans do finału. Dwa razy lepsze były łodzianki, raz rzeszowianki. Dziewięć punktów da się odrobić Spotkanie świetnie rozpoczęły gospodynie - dobrze blokowały, broniły w polu i skutecznie atakowały. Łodzianki były ich przeciwieństwem. Trener Michał Cichy szybko wziął czas, ale to nie pomogło. Po ataku Malwiny Smarzek było 9:1 i szkoleniowiec drugi raz poprosił o przerwę. Robił też zmiany, ale wydawało się, że piorunujący początek seta w wykonaniu Developresu rozstrzygnie losy partii. Jednak nic z tych rzeczy. Ełkaesianki jednak się nie poddały i zaczęły powoli odrabiać straty. Najpierw z dziewięciu punktów do pięciu i tym razem Stephane Antiga wziął czas. I też nie podziałało. Kolejne dwa dobre akcje przyjezdnych i przygrywały już tylko 12-15. W końcu po asie Roberty Ratzke ŁKS dopiął swego i odrobił stratę (17-17), który wynosiła nawet dziewięć punktów. A po skutecznym bloku objęły prowadzenie. Emocje były coraz większe, akcje coraz dłuższe, ale zwykle na korzyść łodzianek. Kropkę nad i postawiła Veronica Jones-Perry. Ratzke zagrywała, Jones-Perry kończyła Łodzianki znów fatalnie rozpoczęły drugą część. Przegrały cztery piłki i trener Cichy, pomny wydarzeń z pierwszej partii, wziął czas. Tym razem nie pozwoliły rywalkom aż tak bardzo uciec. Obie drużyny miały spore problemy, by szybko kończyć akcje. Rzadko zdarzało się, by wystarczył jeden atak. Było dużo wybloków czy obron w polu. W końcu trochę lepiej zaczęły grać łodzianki. Po dwóch dobrych serwisach Martyny Grajber prowadziły 10-8 i poszły za ciosem. Po wejściu na zagrywkę Ratzke świetnie utrudniała przyjęcie, a dzięki potężnym atakom Jones-Perry i dobrej obronie Maj-Erwardt wygrywały już 19-11. Rywalkom pozwoliły zdobyć tylko 17 punktów. Developres odrabia straty Trzecia partia na początku była wyrównana. Minimalną przewagę miał Developres, ale łodzianki były tuż-tuż. W końcu jednak nie skończyły kilku piłek i gospodynie prowadziły 12-9. Czas nie pomógł, bo przewaga rzeszowianek wzrosła do siedmiu punktów. Tym razem siatkarki z Łodzi nie były w stanie odrobić strat. Od początku czwartej partii gra była bardzo wyrównana, toczyła się punkt za punkt. I znów kilka prostych błędów - oddawania piłki "za darmo" i słabych ataków Valentiny Diouf sprawiło, że łodzianki zaczęły tracić dystans. Tym razem odrabianie strat zupełnie im nie wychodziło. Blok przestał działać, a w obronie zawodziła nawet libero. Więcej jakości w kluczowych momentach miał Developres. Dobra gra blokiem, zagrywka i celne ataki sprawiły, że doszło do tie breaku. Na początku tie breaku Developres dalej szedł za ciosem i wykorzystywał błędy rywalek. Prowadziły 5-2, ale łodzianki odrobiły straty. A po złym ataku Jeleny Blagojević wyszły na prowadzenie (11-10). W końcu skutecznie zbiła też Diouf, ale emocje były do końca. Po bloku na Grajber był znów remis (13-13). Wtedy dwa razy z rzędu zawiodła Diouf i to gospodynie oszalały ze szczęścia. Developres Rzeszów - ŁKS Commercecon 3-2 (21:25, 17:25, 25:16, 25:16, 15:13) Developres: Wenerska, Jurczyk, Blagojević, Bajema, Smarzek, Stencel oraz Szczygłowska (libero), Honorio, Bińczycka, Kalandadze ŁKS: Ratzke, Witkowska, Jones-Perry, Diouf, Alagierska, Grajber oraz Maj-Erwardt (libero), Gajer, Pacak, Sobiczewska, Jukoski