Pierwszy sezon Trefla Proximy w grodzie Kraka był bardzo udany. Drużyna niespodziewanie zajęła wysokie szóste miejsce. Można było zatem przypuszczać, że w kadrze nastąpią jedynie kosmetyczne zmiany. Tymczasem szykuje się niemal rewolucja. - Zostaje pięć zawodniczek - stwierdził Łukasz Kadela w rozmowie z eurosport.interia.pl. - Rozmawiałem na ten temat z trenerem. Jego zdaniem to nie są duże zmiany. Dał mi przykład ligi włoskiej, gdzie zostają dwie, trzy siatkarki i szuka się całkowicie nowych rozwiązań. Postawiliśmy na dziewczyny, które chcą być z nami. Jeżeli ktoś czuje, że nasz projekt mu nie odpowiada, to my też nie jesteśmy gotowi, żeby składać propozycję na dalszą współpracę. U nas sportowiec musi się czuć dobrze i się realizować - dodał prezes Trefla Proximy, ale nie zdradził, które zawodniczki w dalszym ciągu będą bronić barw krakowskiego klubu. Jedną z najlepszych zawodniczek ekipy spod Wawelu w sezonie 2017/2018 była Justyna Łukasik, która prezentowała równą wysoką formę. Zaowocowało to powołaniem środkowej do reprezentacji Polski. Selekcjoner "Biało-Czerwonych" Jacek Nawrocki dał również szansę jej młodszej siostrze Martynie uważanej za wielki talent. 18-latka zadebiutowała w seniorskiej kadrze w towarzyskim meczu z Czeszkami w Węgierskiej Górce. Znalazła się w 14-osobowym składzie na turnieje Ligi Narodów w USA, Makao i Holandii. Prawdopodobnie siostry Łukasik nadal będą stanowić o sile Trefla Proximy. Dobry sezon miała kapitan zespołu Ewelina Brzezińska, która również była w orbicie zainteresowań Nawrockiego. Silnym punktem drużyny była Daria Paszek, duże możliwości pokazała libero Klaudia Kulig, a w bloku prym wiodła Amerykanka Sarah Clement. Czy wymienione siatkarki zobaczymy w przyszłym sezonie w Krakowie, kto dołączy do Trefla Proximy? Na razie jest to owiane tajemnicą. - Nazwisk nie mogę zdradzić. Porozumienia, które się podpisuje, wykluczają dzielenie się tą informacją do momentu podpisania ostatecznego kontraktu. Staramy się wzmocnić i wygląda na to, że będziemy stabilniejsi i mocniejsi. Na ten moment 3/4 zespołu mamy już przygotowane. Myślę, że nie będziemy mieli kłopotu, żeby jeszcze dobrać zawodniczki, które będą stanowiły dużą wartość - podkreślił sternik krakowskiego klubu. Trefl Proxima wyrobił sobie wiarygodną markę i dlatego telefony od menedżerów się urywają. Do końca maja powinniśmy poznać niemal całą kadrę. Pewne jest to, że drużynę w dalszym ciągu będzie prowadził Alessandro Chiappini, a z klubem pożegnała się atakująca Rebecca Pavan. Kanadyjka postanowiła zakończyć sportową karierę. - To było dla nas zaskoczenie. Życzymy jej powodzenia w prywatnych planach. Gdyby grała od początku sezonu z nami, to miałaby jeszcze karierę przed sobą. Dołączyła do nas w trakcie rozgrywek i było jej ciężko. W szczególności, że nie zawsze miała precyzyjne dogranie. Zdawałem sobie sprawę, że pracowała w utrudnionych warunkach - mówił sternik krakowskiego klubu. Szeroka wyrównana kadra przyda się, bo wygląda na to, że w Krakowie będą europejskie puchary. Zespół z piątego miejsca LSK dostaje zaproszenie do Challenge Cup. Tę lokatę zajęła Enea PTPS Piła, ale ze względu ma problemy finansowe zrezygnuje z występów. W tych rozgrywkach chce wziąć udział Trefl Proxima. - Telefonicznie już byłem o to pytany. Czekam tylko na oficjalne zaproszenie i wtedy je przyjmę - zaznaczył Łukasz Kadela. Nie wiadomo, gdzie swoje mecze będzie rozgrywać Trefl Proxima. W minionym sezonie zespół występował w hali "Suche Stawy". - Sprawa hali zeszła na plan dalszy, bo trzeba było skupić się na sprawach personalnych. Zaczynamy sezon 15 października, więc jest czas, żeby wszystko poustalać. Są dwie, a nawet trzy możliwości. Jest nowa hala przy alei Focha i granie tam byłoby bardzo dobre. Jest Tauron Arena, jeżeli byśmy byli w stanie zainteresować miasto Challenge Cupem. Hala "Suche Stawy" miała warunkowe dopuszczenie do rozgrywek w poprzednim sezonie ze względu na to, że ten obiekt był cały czas w remoncie, ale dzięki dyplomacji udało się przeprowadzić sezon w tym obiekcie - podkreślił prezes klubu. W przyszłym sezonie w LSK zagra 12 drużyn. W tym gronie zabraknie jednego z najbardziej utytułowanych zespołów w ostatnich latach w polskiej żeńskiej siatkówce MKS Muszyny. Zarząd klubu, z uwagi na kłopoty finansowe, podjął decyzję o wycofaniu drużyny z ekstraklasy. Wszystko wskazuje na to, że MKS sprzeda licencję na grę w najwyższej klasie rozgrywkowej. Podobny los może spotkać Impel Wrocław. Klub próbuje się ratować poprzez akcję crowdfoundingową. - Kiedy dowiedziałem się o tym, że Muszyna nie wystartuje, to poczułem taką pustkę, bo kończy się pewna era współczesnej siatkówki. Natomiast sport to jest bardzo duża odpowiedzialność. Osoby, które oglądają to z zewnątrz, nie czują, jakie to są środki. W Muszynie możliwości się skończyły i podjęta została odpowiedzialna decyzja, żeby się wycofać i dla mnie jest to zachowanie honorowe. Bardzo nad tym ubolewamy, bo zostaliśmy w województwie jedynym zespołem w ekstraklasie - podkreśla Kadela. - A przecież były derby Małopolski i taka wewnętrzna rywalizacja, która prowadzi do rozwoju. W przypadku Muszyny taką decyzję uważam za jak najbardziej słuszną, żeby być uczciwym względem sportowców. Natomiast jeśli chodzi o Impel Wrocław, to mamy do czynienia z sytuacją, która jest zawsze niebezpieczna, czyli jest jeden bardzo mocny sponsor i kiedy on decyduje się wycofać, to załamuje się wszystko. Trudno jest budować zespół i trudno jest nagle znaleźć środowisko osób, które poczują się współodpowiedzialne za projekt. Bardzo szanuję, że ratują się poprzez akcję crowdfundingową i jest to jak najbardziej słuszne, bo trzeba walczyć do końca, natomiast jest to trudna i niepewna sytuacja - ocenił Łukasz Kadela. Autor: Robert Kopeć