Huśtawkę nastrojów przeżywają kibice Trefla Proximy. Beniaminek Ligi Siatkówki Kobiet potrafi ograć na wyjeździe wicemistrza Polski Grot Budowlanych Łódź, czy też solidny Pałac Bydgoszcz, by za chwilę przegrać z zespołem niżej notowanym. Zwłaszcza porażka z Legionovią była przykrą niespodzianką. Krakowianki prowadziły w pierwszej partii 11:3, a przegrały 25:27. W kolejnych dwóch setach zaprezentowały się grubo poniżej oczekiwań i możliwości. Większych zastrzeżeń nie można było mieć jedynie do Darii Paszek. Pozostałe siatkarki Trefla Proximy muszą jak najszybciej zapomnieć o tym występie.- Na pewno mamy problem. Nie sportowy, ale mentalny wewnątrz zespołu, który powoduje, że gramy nieprzewidywalnie. Z mocnym przeciwnikiem, kiedy nie czujemy odpowiedzialności, gramy dobrze. Natomiast z rywalem w naszym zasięgu, kiedy wszyscy pokładają w nas nadzieję, że przywieziemy punkty, pojawia się element, który paraliżuje zespół - stwierdził Łukasz Kadela.- To była lekcja pokory dla nas wszystkich i potwierdzenie, że obecnie wyniki w lidze są nieprzewidywalne, bo taki problem nie tylko nas dotyka. My jako zespół musimy wyciągnąć z tego wnioski, próbować coś zmienić i to natychmiast. Jakie to będą zmiany? Porozmawiam na ten temat z trenerem. Wszyscy czujemy dyskomfort, bo wiemy, że nasz zespół potrafi grać bardzo dobrze - dodał prezes Trefla Proximy.W Legionowie żadna z siatkarek krakowskiego zespołu nie była w stanie wziąć ciężaru odpowiedzialności na swoje barki, poderwać koleżanki do walki. Gołym okiem było widać, że zawodniczki boją się popełnić błąd, a przebijanie piłki na drugą stronę tylko napędzało rywalki.- Bez ryzyka, bez ofensywy, byle nie popełnić błędu. Tylko, że my jesteśmy na poziomie ekstraklasy. Asekuracyjnym graniem nie zdobywa się punktów. Natomiast jaka jest przyczyna, to naprawdę trudno mi określić - zaznaczył sternik klubu spod Wawelu. - Jest nam przykro, że nasi kibice, a także ci co są do nas entuzjastycznie nastawieni, doświadczyli takiego rozczarowania. Zespół na papierze, jeśli chodzi o nazwiska, mamy dobry. Mamy bardzo dobry sztab szkoleniowy. Dbamy o nasz wizerunek wewnątrz i na zewnątrz i wiem, że wszyscy, którzy interesują się siatkówką liczyli, że zobaczą nas na zwycięskiej ścieżce, czyli na kontynuację wygranej z Bydgoszczy, i dlatego jest to duże rozczarowanie - wyznał Łukasz Kadela.Zazwyczaj, kiedy zespół przegrywa, to kluby decydują się na zmianę szkoleniowca. Tak postąpiła Legionovia. Na taki sam krok zdecydowały się także władze ostatniej drużyny LSK MKS Dąbrowy Górniczej. Prezes Trefla Proximy zapewnił, że trener Alessandro Chiappini zostaje na stanowisku.- Nie mam zastrzeżeń do pracy trenera, bo pracuje profesjonalnie. Moim zdaniem potrzeba zmiany szkoleniowca występuje w dwóch przypadkach - kiedy zespół nie ma już woli do współpracy z trenerem lub między klubem a trenerem nie ma nici porozumienia. My na tych dwóch płaszczyznach bardzo dobrze współpracujemy. Oczywiście trener jest odpowiedzialny za wynik sportowy. Ale ta odpowiedzialność musi być oparta o racjonalne możliwości i sądzę, że program naprawczy musi zacząć się gdzie indziej. Zazwyczaj jest tak, że dzięki zmianie szkoleniowca zespół dostaje entuzjazmu, takiego "kopa", ale to jest krótkotrwałe. Później wszystko wraca do normy. My nie potrzebujemy takiego entuzjazmu. Od Alessandro Chiappiniego będę oczekiwał, żeby przedstawił mi wizję opanowania emocji w zespole. Mamy problem motywacyjny. Tu będziemy wprowadzać zmiany na pewno - tłumaczył. - Każda zmiana musi być racjonalna. Często po przegranym meczu słyszę głosy niezadowolenia i sugerowanie takich właśnie kroków. Menedżerowie natychmiast dzwonią myśląc, że pod wpływem emocji podejmie się decyzje. Moim zadaniem jest być opanowanym - zaznaczył Łukasz Kadela.Dobrą wiadomością dla Trefla Proximy jest to, że zakończył się maraton wyjazdowy. Modernizacja hali "Suche Stawy" dobiega końca i już w najbliższą niedzielę podopieczne Chiappiniego znów zaprezentują się przed krakowską publicznością. Spotkanie z BKS PROFI CREDIT Bielsko-Biała zobaczy jednak ograniczona liczba widzów. Obiekt nie jest jeszcze w pełni gotowy i dlatego niedzielny mecz nie będzie imprezą masową, a to oznacza, że na trybunach będzie mogło zasiąść 299 osób. Spotkanie rozpocznie się o godz. 18.00.- Prosimy o wyrozumiałość, bo kompromis jest potrzebny z każdej strony. Miasto zainwestowało duże pieniądze, że by przygotować halę pod ekstraklasę. Dwa najbliższe mecze u nas, czyli z BKS-em i Developresem SkyRes Rzeszów będą w okrojonej wersji. Otwarcie hali po remoncie nastąpi na początku stycznia przy pełnych trybunach - mówił prezes klubu z Krakowa.- Głęboko wierzę, że najtrudniejsze dla nas chwile będą się kończyć. Będziemy mieli swoje miejsce na ziemi. Dla olbrzymiej większości naszych przeciwników to będzie obiekt całkowicie nowy i z tego względu niewygodny. Myślę, że może to być nasz dodatkowy atut. Jak potrenujemy tydzień, dwa, to będziemy się czuć jak u siebie w domu i liczę, że kibice będą też mogli cieszyć się przewidywalną siatkówką z naszej strony - zakończył Łukasz Kadela. Robert Kopeć