- Nie ma dla mnie znaczenia z kim zagramy w finale. Chcemy zdobyć złote medale - dodała Natalia Mędrzyk, która po kontuzji, wróciła do najwyższej formy i jest podporą polickiej drużyny. Chemiczki słabo weszły w sezon, ale awans do finału zdobyły jako pierwsze. Zaczęły jednak od perypetii z koronawirusem, przekładania spotkań i wielu kontuzji. - To prawda, że tytułu mistrzowskiego miałyśmy bronić zupełnie innym zespołem. Takie mamy czasy. W innych klubach też było sporo zmian. U nas bardzo dużo, ale myślę, że dobrze się stało, bo na koniec mamy bardzo dobry zespół - zauważyła Mędrzyk. 29-letnia przyjmująca nie była wyznaczona przez trenera Ferhata Akbasa do pierwszego składu w rewanżowym meczu półfinałowym z Radomką Radom. Jednak jeszcze w pierwszym secie zastąpiła przyzwoicie grającą Olgę Strantzali, podniosła skuteczność przyjęcia zagrywki i gry obronnej, a w ataku zdobyła aż 16 punktów. Sama należy do grona siatkarek, których urazy sprawiły konieczność sprowadzania kolejnych siatkarek do Polic. - Nie lubię zaczynać meczów wśród rezerwowych, bo to powoduje dodatkowy stres. Fakt, na początku sezonu czułam, że mam zaległości i potrzebuję gry. Ale zwłaszcza w ostatnim miesiącu obserwuję szybki wzrost swojej formy - przyznała siatkarka. Chemik miał bronić zdobytego przed rokiem tytułu (medale przydzielono na podstawie wyników rundy zasadniczej, bez rozgrywania fazy play off) w zupełnie innym składzie. Zarząd planował budować zespół w oparciu o parę Brazylijek Gyselle Silva - Willma Salas. Obie nie są dostępne Ferhatowi Akbasowi. Pierwsza ma przerwę macierzyńską, druga w październiku doznała kontuzji kolana. Przeszła operację i na pół roku została wyłączona z gry. To dlatego klub z Polic zatrudnił Jovanę Brakocevic-Canzian (atakujaca) i Olgę Starantzali (przyjęcie). Kolejne urazy, m.in. Igi Wasilewskiej i Katarzyny Połeć, skłoniły zarząd do następnych transferów. Do Polic przybyły środkowe Sonia Kubacka i Sinead Jack Kisal. Problemy kadrowe i zdrowotne sprawiły, że obrończynie tytułu fatalnie rozpoczęły bieżący sezon. Długo okupowały miejsca w środku tabeli. Dopiero w końcówce sezonu zasadniczego przebiły się do pierwszej czwórki. Po drodze przegrywały mecze z Radomką (dwukrotnie), Developresem, Budowlanymi czy ŁKS Łódź. Zwyżkę formy zaczęły już sygnalizować w Lidze Mistrzyń - awansując do ćwierćfinałów - i fazie play off Tauron Ligi, w której są niepokonane. W drodze do finału wyeliminowały Budowlanych Łódź oraz Radomkę. - Na początku sezonu zdarzały nam się porażki. Nie grałyśmy dobrze, ale to była całkiem inna drużyna. Teraz mamy siłę. Widać, że wszystko w zespole dobrze funkcjonuje. Chcemy obronić tytuł i nieważne z kim będziemy grały w finale. Zarówno z Developresem w tym sezonie miałyśmy +przeboje+, jak i dałyśmy się ograć ŁKS. Ale to było dawno. Dlatego nie ma znaczenia z kim zagramy o złoto - podkreśliła Mędrzyk. Jej koleżanka i kapitan drużyny Martyna Grajber, cieszy się z tego, że rywalizacja o awans do finału zakończyła się już po dwóch meczach. - Radom jest jednak daleko i nie chciałyśmy spędzać kolejnych kilkunastu godzin w podróży autokarem. Jesteśmy w finale i to jest teraz najważniejsze - zaznaczyła. Chemik Police w ostatnich siedmiu sezonach sześciokrotnie zdobywał tytuł mistrza Polski. Tylko w 2019 roku nie zdołał zdobyć medalu, mimo iż rundę zasadniczą zakończył na pierwszym miejscu. pż/ cegl/ Tego jeszcze nie widziałeś! Sprawdź nowy Serwis Sportowy Interii! Wejdź na sport.interia.pl!