Chemik w tym sezonie wygrał fazę zasadniczą TAURON Ligi i w dobrym stylu awansował do czołowej czwórki rozgrywek, ale pozasportowe kłopoty klubu przesłaniają wyniki. Chemik walczy bowiem o przetrwanie po tym, jak z finansowania zespołu wycofał się główny sponsor - Grupa Azoty. Siatkarki robią jednak swoje i w pierwszym meczu półfinałowym nie dały szans Grot Budowlanym Łódź. Rywalki przyjechały na Pomorze Zachodnie po wygranej z ŁKS-em Commercecon, dzięki której wyeliminowały mistrzynie Polski z walki o obronę tytułu. O ile w sobotę pewnie pokonały utytułowane przeciwniczki, o tyle we wtorek nie miały zbyt wiele do powiedzenia. Spisywały się słabiej od rywalek w ataku, po dwóch setach boisko opuściła jedna z największych gwiazd ekipy Jelena Blagojević. Jej zmienniczka Andrea Mitrović wprowadziła do gry trochę ożywienia, ale to było za mało na Chemika. Policzanki pierwszego seta wygrały 25:17, drugiego 25:18, a i w trzecim szybko odskoczyły na siedem punktów. Pięć udanych bloków zanotowała reprezentacyjna środkowa Agnieszka Korneluk, poziom w ataku i przyjęciu trzymała Martyna Łukasik. Siatkarki Chemika popełniały też bardzo mało błędów. Skończyło się szybkim zwycięstwem 3:0 - w ostatnim secie policzanki wygrały 25:18, a nagrodę dla MVP spotkania odebrała Łukasik. Nagła zmiana w wielkim polskim klubie. Chce uratować się znad przepaści Tie-break w drugim półfinale. Wicemistrzynie Polski się uratowały Ciekawiej było w drugiej półfinałowej parze. BKS BOSTIK ZGO to jedna z rewelacji obecnego sezonu. Bielszczanki sięgnęły już po TAURON Puchar Polski, zakończyły fazę zasadniczą ligi na drugim miejscu. Ale to PGE Rysice Rzeszów w ostatnich latach miały zdecydowanie więcej sukcesów, seryjnie grały w finale. I w pierwszym secie półfinału w Bielsku-Białej to właśnie rzeszowianki były lepsze. I to mimo że gospodynie rozpoczęły od prowadzenia 5:1. Z czasem jednak wicemistrzynie Polski odrabiały straty, a przy zagrywkach Amandy Coneo wypracowały sobie aż siedmiopunktową przewagę. Wygrały 25:19. W drugiej partii, po wyrównanym początku, odskoczyły bielszczanki. Kiedy Martyna Borowczak wykończyła długą akcję, BKS prowadził 15:10. Gospodynie lepiej grały blokiem, wygrały 25:19. W trzeciej partii bielszczanki prezentowały się jeszcze lepiej. O ile do połowy seta na boisku trwała wyrównana walka, o tyle im bliżej było końca, tym gospodynie spisywały się lepiej. Na środku siatki znakomicie radziła sobie Joanna Pacak, w ataku nie zawodziła Kertu Laak. Po drugiej stronie boisko opuściła nieskuteczna Gabriela Orvosova. BKS wygrał 25:18. Czwarta partia przyniosła jednak odrodzenie rzeszowianek. Coraz więcej brała na siebie Ann Kalandadze, najmocniej obciążona przyjęciem zawodniczka w drużynie. W czwartej partii PGE Rysice wygrały 25:22 i doprowadziły do tie-breaka. W nim początek był wyrównany, ale to wicemistrzynie Polski prowadziły jednym, dwoma punktami. Kiedy w ataku pomyliła się wprowadzona z ławki Regiane Bidias, przyjmująca BKS-u, rzeszowianki prowadziły 11:8. To na dobre wybiło gospodynie z rytmu. Dwoma blokami popisała się Magdalena Jurczyk i rzeszowianki wygrały już wszystkie akcje do końca, zwyciężając 15:8, a w całym meczu 3:2. Nagrodę dla MVP spotkania odebrała Kalandadze. "Ulga, bo naprawdę było to bardzo ciężkie spotkanie. Horror w pierwszym secie, gdzie zaczęłyśmy bardzo źle. I w kolejnych setach nie zawsze miałyśmy dobre początki. Jestem mega dumna z tej drużyny, że wyciągnęłyśmy te przewagi Bielska" - komentuje Weronika Centka, środkowa PGE Rysic. Rywalizacja w półfinałach toczy się do dwóch zwycięstw. Kolejne spotkania zostaną rozegrane w Łodzi i Rzeszowie w piątek. Żona Bartosza Kurka pokazała zdjęcie z Japonii. I jeszcze te słowa